- Roszczenia burmistrza są bezpodstawne. Nie przedstawił nam żadnej faktury. W tej sprawie nigdy nie podpisywaliśmy też umowy - tłumaczy Lucjan Zapała, szef spółki przewozowej.
O zwrot kosztów sprzątania przystanków zlokalizowanych na terenie miasta Bogdan Kosturkiewicz upomniał się, gdy RPK poprosiło o uregulowanie zaległej dotacji za świadczone usługi.
Miasto nie chciało zapłacić. Oburzeni zachowaniem burmistrza pracownicy RPK zawiesili wówczas kursy autobusów na terenie Bochni. Dopiero mediacje doprowadziły do podpisania ugody. Według jej zapisów miasto miało uzupełnić dotację dla RPK o 992 tys. zł, których wcześniej nie chciało zapłacić. Pozostałą część miało uregulować do końca roku, po rozliczeniu kosztów utrzymania przystanków.
- Kilka dni temu na nasze konto wpłynęła kwota o 140 tys. zł mniejsza. Tyle burmistrz policzył sobie za sprzątanie przystanków w ciągu dwóch lat - mówi Lucjan Zapała. Prezes nie zgadza się z takim rozwiązaniem.
- Nie rozumiem, dlaczego to my mamy płacić za wszystkich. Z przystanków korzysta przynajmniej siedmiu przewoźników prywatnych i kilka PKS-ów. Koszty utrzymania powinny być rozdzielone na wszystkich - przekonuje.
Wczoraj zwróciliśmy się do burmistrza z zapytaniem, czy dysponuje umową z RPK na sprzątanie przystanków i czy wystawiano spółce faktury. Gdy zamykaliśmy ten numer, odpowiedzi nie było.