FLESZ - Rosja bombarduje ukraińskie miasta. Coraz więcej ofiar

Wiele osób mówi dzisiaj, już po ataku Rosji na Ukrainę, że spodziewało się wojny niekonwencjonalnej, cyberataków, ewentualnie starć wojsk, ale nie ostrzału domów i zabijania cywili. Pan również?
- Ja przed atakiem czytałem w prasie zachodniej interesujące artykuły na temat tego, czego się dowiedzieli amerykańscy i brytyjscy pracownicy wywiadu. To były kontrolowane przecieki, pewnie specjalnie wysłane do mediów, żeby próbować powstrzymać Putina. Z tych informacji wynikało dość oczywiście, że Putin zamierza dokonać brutalnego i militarnego ataku, pełnoskalowego, na całą Ukrainę. I że to się zacznie od wschodu, od dwóch samozwańczych republik, jak również ataki możliwe są od południa, czyli od strony Krymu i Mariupola, oraz gdzieś od strony Białorusi. Rzeczywiście dokładnie tak się stało, ten scenariusz został zrealizowany, tyle tylko, że Amerykanie podawali datę 16 lutego, a okazało się, że to stało się kilka dni później, 24 lutego. Te podane do wiadomości publicznej informacje były oparte o wywiad, o nasłuch rozmów, komunikacji w kręgu oficerów rosyjskich dowodzących całą akcją otaczania Ukrainy, więc nie powinniśmy byli ich zlekceważyć. A zostały trochę zlekceważone przez świat, szczególnie przez Unię Europejską. W Niemczech, we Francji pojawiały się ciągle głosy, że z Putinem trzeba rozmawiać. Putin nie chciał rozmawiać, zrobił to, co zamierzał zrobić.
Ale też zwyczajnie po ludzku nie mieści się w głowie, że po takich doświadczeniach, jakie Europa ma w historii, znowu wracamy do tego rodzaju wojny.
- No niestety, do złudzenia przypomina to scenariusz dotyczący Polski z 1939 roku, kiedy mimo podpisanych umów sojuszniczych z Francją i z Anglią stała się obiektem barbarzyńskich ataków, w tym również lotniczych na cywilów we wrześniu ‘39, a potem ze strony sowieckiej, co zakończyło się egzekucją polskich oficerów w Katyniu. Teraz - co ujawniły już źródła wywiadowcze i podała prasa anglojęzyczna - również Rosjanie przygotowali listę ludzi, których chcą uwięzić i których najprawdopodobniej chcą zlikwidować, ponieważ przeszkadzaliby w ich planach politycznych. Więc obecnie jest identyczny scenariusz jak wtedy - tylko wówczas był przygotowywany przez NKWD, KGB, a teraz przez FSB, która jest następczynią tego aparatu opresji. To rzeczywiście jest przerażające, że pewna lekcja z II wojny światowej nie została ciągle jeszcze zrozumiana i nie zostały z niej wyciągnięte wnioski. Najbardziej zadziwiające jest to, że Niemcy, które były napastnikiem, teraz właściwie spełniały rolę takiego państwa UE, które cały czas próbowało utrzymać dialog z Putinem i ośmielało go w jego działaniach do tego stopnia, że Putin zdecydował się na agresję na Ukrainę.
Czy pana zdaniem obecnie realizowany scenariusz przewiduje także marsz na Polskę? Pokąd sięgają rosyjskie apetyty?
- Trzeba sobie szczerze i uczciwie powiedzieć, że zamysłem Putina nie jest tylko Ukraina. Ona jest ważną częścią tego planu, ale tak naprawdę w tej chwili trwa testowanie całej wschodniej flanki NATO przez Putina. I to dotyczy przede wszystkim krajów bałtyckich, które są najbardziej narażone, bo są mniejsze, ale oczywiście także Polski czy Rumunii.
Czy spodziewa się pan, że lada moment zrobi się u nas tak gorąco, że również my w Polsce będziemy musieli decydować, czy chwytamy za broń lub uciekamy gdzieś dalej na zachód?
- My jesteśmy objęci gwarancjami 5. artykułu Traktatu Północnoatlantyckiego i NATO ma obowiązek nas w takiej sytuacji bronić. Słyszeliśmy zapewnienia Stoltenberga i Bidena, że nie ma takiej możliwości, by doszło do kroków agresywnych w stosunku do członków NATO, ponieważ wtedy nastąpi zdecydowana odpowiedź. I może rzeczywiście takich kroków nie będzie, ale Rosja na pewno będzie próbować czegoś, co nie jest bezpośrednim atakiem militarnym, tylko działań hybrydowych, takich jakich próbuje użyć w stosunku do Zachodu, bo przecież tam są cyberataki na całą infrastrukturę cybernetyczną w Stanach Zjednoczonych, w Europie. Należy wierzyć, że NATO będzie reagowało stanowczo i możemy się czuć w miarę bezpieczni, choć w tej chwili jest wiele powodów do niepokoju o bezpieczeństwo europejskiego kontynentu, ponieważ to, co dzieje się w tej chwili na Ukrainie może się niedługo stać zapłonem nowego konfliktu na skalę światową, czyli - brutalnie mówiąc - III wojny światowej.
Czy przybycie uchodźców do Polski - w tym tu do nas, do Małopolski – spowoduje, że nasze miasta staną się celem dla najeźdźcy?
- Prawdopodobnie Putin liczy na to, że bombardując miasta ukraińskie - Kijów, Charków, Lwów - uda się zalać Polskę potokiem uchodźców i Polska przestanie być krajem stabilnym. Że będzie można u nas operować dywersantami umieszczonymi już w Polsce przy okazji przepływu uciekinierów i organizować różne prowokacje, które spowodują, że będzie można oskarżyć Polskę jako członka NATO o próbę ataku na rosyjskie wojska, które np. znajdą się na Ukrainie niedaleko naszej granicy. A wtedy mamy początek konfliktu o skali zupełnie innej niż obecnie.
Polska powinna się teraz wykazać ostrożnością przy przyjmowaniu wojennych uchodźców?
- Nasze służby powinny się tym odpowiednio zająć. Natomiast uchodźców z Ukrainy musimy i mamy obowiązek przyjmować, z otwartymi rękami. To są nasi sąsiedzi, nasi bracia. Oczywiście będą tutaj próby stworzenia niesnasek, nieporozumień między Polakami a Ukraińcami, z wykorzystaniem również kwestii historycznych - należy być tego świadomym i unikać takich sytuacji, bo one będą służyć interesom rosyjskim.
W Polsce, w tym w Małopolsce jest bardzo wielu Ukraińców. Z pierwszą falą uchodźców prawdopodobnie będzie tak, że spora część z nich zatrzyma się u swoich rodzin, które tu są. Widzę, że tu głównie przyjeżdżają starsi ludzie, matki z małymi dziećmi, kobiety w ciąży – chodzi po prostu o to, żeby te osoby były bezpieczne. A mężczyźni w wieku poborowym, w wieku zdaje się do 40 lat, mają zostać na Ukrainie po to, żeby bronić kraju. Nawet jest taki przepis, zgodnie z którym ukraińska straż graniczna nie wypuszcza z kraju mężczyzn w tym wieku, a tylko starsze osoby, kobiety i dzieci.
Czego najbardziej teraz potrzeba Ukraińcom? Jak najlepiej można im pomóc?
- Osobom na Ukrainie potrzebna jest nowoczesna broń. Broń, która by pozwoliła im skutecznie bronić się przed agresją. Natomiast matkom, dzieciom, osobom przybywającym do nas potrzebna jest opieka, w tym również opieka psychologiczna, ponieważ część z tych osób jest już po ciężkiej traumie, dzieciaki są przerażone. Powinna istnieć też jakaś długofalowa koncepcja. Jeśli uchodźcy już tu do nas dotarli, a dalsze wypadki będą przebiegały w sposób niepomyślny dla Ukrainy i świata, należałoby pomóc znaleźć im zatrudnienie, dzieci wysłać tutaj do szkoły, zorganizować nauczanie - stworzyć im po prostu warunki do życia, jeżeli okaże się, że Polska może zostać przez jakiś czas ich drugą ojczyzną.
Jak pan myśli: jaki to będzie czas?
- Trudno powiedzieć. To zależy od tego, jak stanowczy będzie Zachód w stosunku do Władimira Putina i od społeczeństwa rosyjskiego, które najwyraźniej ma już trochę dość wojen Putina i chcieliby żyć normalnie. Więc jest szansa, że to się może szybko skończyć - ale też jest możliwość, że to się może przerodzić w jeszcze większy konflikt i wtedy my możemy znaleźć się w podobnej sytuacji jak dzisiaj Ukraińcy.
Rozmawiała Małgorzata Mrowiec
- Szpitale w Małopolsce szykują się na pomoc uchodźcom i rannym z zaatakowanej Ukrainy
- Tak możesz pomóc Ukrainie. Wszystko o zbiórkach i zorganizowanych formach wsparcia
- Dziwne sceny na stacjach paliw, tankowanie do beczki. Kierowcy, nie panikujcie!
- Solidarni z Ukrainą. W niedzielę koncert w Teatrze Słowackiego