Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były zdolne poświęcić własne życie i zdrowie dla ratowania innych ludzi

Andrzej Ćmiech
Pod skrzydłami Heleny Kankofer do trudnej pracy pedagoga dorastała Maria Rydarowska. Obydwie panie były nie tylko niezłomnymi nauczycielkami, ale przede wszystkim patriotkami.

Wpędzono nas boso w samych koszulach do zimnej celi, bez okien, z betonową podłogą, zalaną na kilka centymetrów wodą, gdzie jedynym umeblowaniem były dwa wiadra pełne kału. Już po kilku godzinach padałyśmy z nóg ze zmęczenia, a usiąść nie było można, bo wody wciąż przybywało. Dostałam silnej gorączki. Wtedy Maria Rydarowska zaproponowała mi, że położy się na betonie, a ja usiądę na niej - pisała po latach o gorlickiej nauczycielce współwięźniarka obozu w Ravensbrűck Franciszka Makucowa. - Oczywiście nie zrobiłam tego, ale do dziś pamiętam ten gest i uważam go za wielkie poświęcenie ze strony obcej, bo poznanej co dopiero w więzieniu kobiety - czytamy w pamiętniku Makucowej.

Harcerka, nauczycielka, społeczniczka

Maria Rydarowska urodziła się 28 stycznia 1914 r. w Zaborowie na terenie Czech. W Gorlicach na stałe zamieszkała w 1922 r., kiedy ojciec nabył dom przy ulicy Polnej. Tego samego roku rozpoczęła naukę w Powszechnej Szkole Żeńskiej w Gorlicach, a następnie kontynuowała ją w Prywatnym Miejskim Seminarium Nauczycielskim Żeńskim im. ks. Bronisława Świeykowskiego. Tam w 1933 r. zdała maturę.

W 1926 r. wstąpiła do harcerstwa, do żeńskiej drużyny im. Emilii Plater założoną przez późniejszą koleżankę z pracy Helenę Kankofer. Była zastępową, drużynową harcerek i zuchów, a w przededniu wybuchu II wojny światowej została hufcową. Jako nauczycielka pracowała najpierw w Gliniku Mariampolskim, a w Gorlicach. W obliczu zagrożenia niemieckiego w sierpniu 1939 r. prowadziła szkolenie sanitarne młodzieży, a gdy wybuchła wojna zgromadziła aktywne harcerki i zorganizowała kuchnię, która zaopatrywała żołnierzy przechodzących przez Gorlice w gorące posiłki. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Gorlic 7 września 1939 r. nie przerywa swojej harcerskiej działalności.

Opiekuńcza niczym rodzona matka

Opiekowała się rannymi żołnierzami, ukrywającymi się poza granicami miasta oraz jeńcami w obozie przejściowym, mieszczącym się na terenie dawnej austriackiej fabryki butów na Korczaku. Była jedną z pierwszych osób, które weszły na teren Kriegsgfangenen- Durchgangslager Gorlice, niosąc pomoc sanitarną i żywnościową. Równocześnie pracowała przy tworzeniu struktur Oddziału PCK w Gorlicach. Ten miał duże zasługi, podczas niesienia pomocy wysiedleńcom z poznańskiego przybyłym do Gorlic w połowie grudnia 1939 r. W tym samym czasie została zaangażowana w ramach tajnej działalności harcerstwa krakowskiego do akcji przerzutowej byłych żołnierzy armii polskiej przez granicę Słowacką na Węgry, a następnie do Włoch i Anglii. W pracy tej wykorzystywała często szpitalik oddziału PCK przy ulicy Narutowicza, w którym często ukrywała polskich oficerów, których miała przeprowadzić przez granicę. Szczęście dopisywało jej do 23 września 1940 r., kiedy na skutek zdrady jednego z przechodzących granicę, została aresztowana przez gestapo i przewieziona do więzienia w Jaśle. Podczas brutalnych przesłuchań nie zdradziła nikogo. Uznana za „element niebezpieczny” dla III Rzeszy, została skazana na pobyt w obozie koncentracyjnym w Ravensbrűck, otrzymując nr 7277. Tutaj, jako harcerka zaczęła swoją działalność patriotyczną.

Razem z harcerką Józefą Kantor i Zofią Janczy założyła tajną drużynę harcerską Mury. Została zastępową, prowadzącą zastęp Cementy. Czyniła wiele dobrego dla współwięźniarek, organizując życie kulturalne, samopomoc, a nawet - co brzmi nieprawdopodobnie - tajne nauczanie. Podczas jednej z rewizji w bloku obozowym usuwając, zakazane materiały została schwytana i osadzona w bunkrze - ciemnicy. Przebywała w nim 6 tygodni, tracąc częściowo wzrok. Z obozu w Ravensbrűck Maria Rydarowska w lutym 1945 r. została przetransportowana do obozu w Bergen-Belsen. Tutaj zastała jeszcze gorsze warunki. Mimo to zgrupowała wokół siebie harcerki i jako ich drużynowa rozpoczęła pełną poświęceń pracę, opiekując się chorymi, starszymi i małoletnimi.

Jak piszą jej współtowarzyszki niedoli, opiekowała się całym blokiem i za swą dobroć i wrażliwość na krzywdę ludzką powszechnie nazywana była ,,Mamą”. W momencie wyzwolenia obozu w kwietniu 1945 r. kiedy panował straszny głód, szalał tyfus brzuszny i plamisty oraz czerwonka, wielu chorych przetrwało tylko dzięki jej pomocy. Jak wspomina jedna z więźniarek: ,,Maria chodziła po szpitalach i każdemu coś zanosiła, pocieszała, myła, czesała i była aniołem opiekuńczym. Marysia nie chorowała. Chyba sam Bóg ją ustrzegł, by mogła robić, to co robiła”.

Cicha bohaterka czasów pokoju i wojny

Starszą koleżanką w pracy i wychowawczynią ze szkoły oraz wzorem do naśladowania dla Marii Rydarowskiej była Helena Kankofer. W pracy społecznej zaczęła się udzielać w 1912 r., kiedy to wstąpiła do Towarzystwa Szkoły Ludowej oraz Towarzystwa Gimnastycznego ,,Sokół”. W czasie I wojny światowej przebywała w Gorlicach, pracując, jako nauczycielka i organizatorka akcji charytatywnych dla gorlickich żołnierzy, walczących w Legionach Polskich i armiach państw sprzymierzonych. Po odzyskaniu przez Polskę Niepodległości szkoła i wychowanie młodzieży staje się istotą jej życia. W 1925 r. w Szkole Żeńskiej organizuje Drużynę Harcerską im. Emilii Plater i przez dwa lata pełni funkcję kierownik placówki.

Za tę działalność w przeddzień Dnia Niepodległości w 1933 r. została odznaczona przez Prezesa Rady Ministrów Janusza Jędrzejewicza Srebrnym Krzyżem Zasługi.

Działała nawet na emeryturze

Po przepracowaniu 38 lat w zawodzie nauczyciela przeszła na emeryturę. Jednak mimo to, dalej przychodziła do szkoły, opiekując się w szczególności harcerstwem. Wierna przyrzeczeniu harcerskiemu w obliczu wojny w 1939 r. stanęła do służby. Współpracując z Marią Rydarowską pomagała w organizacji pomocy żołnierzom polskim znajdującym się w obozie przejściowym dla jeńców, czy też przy organizacji struktur oddziału PCK w Gorlicach. Jej oczkiem był szpitaliku PCK przy ulicy Narutowicza, oddany do użytku 14 grudnia 1939 r.

Zimna krew w obliczu gestapowców

W swoich pamiętnikach dr Barbara Stawska pisze: ,,Przypominam sobie taki epizod: w szpitaliku vis a vis Gimnazjum nocowało 5-ciu lotników, którzy chcieli przedostać się na Węgry. Któregoś dnia wyglądnęłam przez okno i zauważyłam podjeżdżający ,,łazik” gestapo. Dla pikanterii dodam, że z p. Kankofer, Marysią Rydarowską i Kazią Trzosówną byliśmy w trakcie przyjmowania prasy podziemnej”.

Kobiety szybko wetknęły gazetki w obszerne, przydługie, zimowe pantalony p. Heleny Kankofer, siedzącej za biurkiem. Same poszły do magazynu rozdzielać smalec - a pod jedną ze skrzynek schowały pozostałość zakazanego pliku.

Jak pisze dalej Stawska: ,,Dwóch gestapowców weszło i zapytało p. Kankofer o działalność szpitalika, czy nie leczymy rannych ,,bandytów” itp. Pani Helena odpowiedziała godnie, ze świętym oburzeniem, że tutaj leczy się niedołężnych staruszków i przyjmuje się ciężarne kobiety na porodówkę. Postawa dzielnej p. Heleny zaimponowała nam, bo przecież gdyby weszli do sąsiedniego pomieszczenia, to można sobie wyobrazić, jaki los by spotkał lotników i nas wszystkich”.

Helena Kankofer - jak pisze Stefania Rydarowska - była autorytetem i przykładem szlachetnych cech osobowości, cichą bohaterką, która swój patriotyzm włożyła w trud codziennej pracy zawodowej i społecznej. Bohaterką, która odcisnęła trwały ślad na postawach swoich uczniów.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska