Wpędzono nas boso w samych koszulach do zimnej celi, bez okien, z betonową podłogą, zalaną na kilka centymetrów wodą, gdzie jedynym umeblowaniem były dwa wiadra pełne kału. Już po kilku godzinach padałyśmy z nóg ze zmęczenia, a usiąść nie było można, bo wody wciąż przybywało. Dostałam silnej gorączki. Wtedy Maria Rydarowska zaproponowała mi, że położy się na betonie, a ja usiądę na niej - pisała po latach o gorlickiej nauczycielce współwięźniarka obozu w Ravensbrűck Franciszka Makucowa. - Oczywiście nie zrobiłam tego, ale do dziś pamiętam ten gest i uważam go za wielkie poświęcenie ze strony obcej, bo poznanej co dopiero w więzieniu kobiety - czytamy w pamiętniku Makucowej.
Harcerka, nauczycielka, społeczniczka
Maria Rydarowska urodziła się 28 stycznia 1914 r. w Zaborowie na terenie Czech. W Gorlicach na stałe zamieszkała w 1922 r., kiedy ojciec nabył dom przy ulicy Polnej. Tego samego roku rozpoczęła naukę w Powszechnej Szkole Żeńskiej w Gorlicach, a następnie kontynuowała ją w Prywatnym Miejskim Seminarium Nauczycielskim Żeńskim im. ks. Bronisława Świeykowskiego. Tam w 1933 r. zdała maturę.
W 1926 r. wstąpiła do harcerstwa, do żeńskiej drużyny im. Emilii Plater założoną przez późniejszą koleżankę z pracy Helenę Kankofer. Była zastępową, drużynową harcerek i zuchów, a w przededniu wybuchu II wojny światowej została hufcową. Jako nauczycielka pracowała najpierw w Gliniku Mariampolskim, a w Gorlicach. W obliczu zagrożenia niemieckiego w sierpniu 1939 r. prowadziła szkolenie sanitarne młodzieży, a gdy wybuchła wojna zgromadziła aktywne harcerki i zorganizowała kuchnię, która zaopatrywała żołnierzy przechodzących przez Gorlice w gorące posiłki. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Gorlic 7 września 1939 r. nie przerywa swojej harcerskiej działalności.
Opiekuńcza niczym rodzona matka
Opiekowała się rannymi żołnierzami, ukrywającymi się poza granicami miasta oraz jeńcami w obozie przejściowym, mieszczącym się na terenie dawnej austriackiej fabryki butów na Korczaku. Była jedną z pierwszych osób, które weszły na teren Kriegsgfangenen- Durchgangslager Gorlice, niosąc pomoc sanitarną i żywnościową. Równocześnie pracowała przy tworzeniu struktur Oddziału PCK w Gorlicach. Ten miał duże zasługi, podczas niesienia pomocy wysiedleńcom z poznańskiego przybyłym do Gorlic w połowie grudnia 1939 r. W tym samym czasie została zaangażowana w ramach tajnej działalności harcerstwa krakowskiego do akcji przerzutowej byłych żołnierzy armii polskiej przez granicę Słowacką na Węgry, a następnie do Włoch i Anglii. W pracy tej wykorzystywała często szpitalik oddziału PCK przy ulicy Narutowicza, w którym często ukrywała polskich oficerów, których miała przeprowadzić przez granicę. Szczęście dopisywało jej do 23 września 1940 r., kiedy na skutek zdrady jednego z przechodzących granicę, została aresztowana przez gestapo i przewieziona do więzienia w Jaśle. Podczas brutalnych przesłuchań nie zdradziła nikogo. Uznana za „element niebezpieczny” dla III Rzeszy, została skazana na pobyt w obozie koncentracyjnym w Ravensbrűck, otrzymując nr 7277. Tutaj, jako harcerka zaczęła swoją działalność patriotyczną.
Razem z harcerką Józefą Kantor i Zofią Janczy założyła tajną drużynę harcerską Mury. Została zastępową, prowadzącą zastęp Cementy. Czyniła wiele dobrego dla współwięźniarek, organizując życie kulturalne, samopomoc, a nawet - co brzmi nieprawdopodobnie - tajne nauczanie. Podczas jednej z rewizji w bloku obozowym usuwając, zakazane materiały została schwytana i osadzona w bunkrze - ciemnicy. Przebywała w nim 6 tygodni, tracąc częściowo wzrok. Z obozu w Ravensbrűck Maria Rydarowska w lutym 1945 r. została przetransportowana do obozu w Bergen-Belsen. Tutaj zastała jeszcze gorsze warunki. Mimo to zgrupowała wokół siebie harcerki i jako ich drużynowa rozpoczęła pełną poświęceń pracę, opiekując się chorymi, starszymi i małoletnimi.
Jak piszą jej współtowarzyszki niedoli, opiekowała się całym blokiem i za swą dobroć i wrażliwość na krzywdę ludzką powszechnie nazywana była ,,Mamą”. W momencie wyzwolenia obozu w kwietniu 1945 r. kiedy panował straszny głód, szalał tyfus brzuszny i plamisty oraz czerwonka, wielu chorych przetrwało tylko dzięki jej pomocy. Jak wspomina jedna z więźniarek: ,,Maria chodziła po szpitalach i każdemu coś zanosiła, pocieszała, myła, czesała i była aniołem opiekuńczym. Marysia nie chorowała. Chyba sam Bóg ją ustrzegł, by mogła robić, to co robiła”.
Cicha bohaterka czasów pokoju i wojny
Starszą koleżanką w pracy i wychowawczynią ze szkoły oraz wzorem do naśladowania dla Marii Rydarowskiej była Helena Kankofer. W pracy społecznej zaczęła się udzielać w 1912 r., kiedy to wstąpiła do Towarzystwa Szkoły Ludowej oraz Towarzystwa Gimnastycznego ,,Sokół”. W czasie I wojny światowej przebywała w Gorlicach, pracując, jako nauczycielka i organizatorka akcji charytatywnych dla gorlickich żołnierzy, walczących w Legionach Polskich i armiach państw sprzymierzonych. Po odzyskaniu przez Polskę Niepodległości szkoła i wychowanie młodzieży staje się istotą jej życia. W 1925 r. w Szkole Żeńskiej organizuje Drużynę Harcerską im. Emilii Plater i przez dwa lata pełni funkcję kierownik placówki.
Za tę działalność w przeddzień Dnia Niepodległości w 1933 r. została odznaczona przez Prezesa Rady Ministrów Janusza Jędrzejewicza Srebrnym Krzyżem Zasługi.
Działała nawet na emeryturze
Po przepracowaniu 38 lat w zawodzie nauczyciela przeszła na emeryturę. Jednak mimo to, dalej przychodziła do szkoły, opiekując się w szczególności harcerstwem. Wierna przyrzeczeniu harcerskiemu w obliczu wojny w 1939 r. stanęła do służby. Współpracując z Marią Rydarowską pomagała w organizacji pomocy żołnierzom polskim znajdującym się w obozie przejściowym dla jeńców, czy też przy organizacji struktur oddziału PCK w Gorlicach. Jej oczkiem był szpitaliku PCK przy ulicy Narutowicza, oddany do użytku 14 grudnia 1939 r.
Zimna krew w obliczu gestapowców
W swoich pamiętnikach dr Barbara Stawska pisze: ,,Przypominam sobie taki epizod: w szpitaliku vis a vis Gimnazjum nocowało 5-ciu lotników, którzy chcieli przedostać się na Węgry. Któregoś dnia wyglądnęłam przez okno i zauważyłam podjeżdżający ,,łazik” gestapo. Dla pikanterii dodam, że z p. Kankofer, Marysią Rydarowską i Kazią Trzosówną byliśmy w trakcie przyjmowania prasy podziemnej”.
Kobiety szybko wetknęły gazetki w obszerne, przydługie, zimowe pantalony p. Heleny Kankofer, siedzącej za biurkiem. Same poszły do magazynu rozdzielać smalec - a pod jedną ze skrzynek schowały pozostałość zakazanego pliku.
Jak pisze dalej Stawska: ,,Dwóch gestapowców weszło i zapytało p. Kankofer o działalność szpitalika, czy nie leczymy rannych ,,bandytów” itp. Pani Helena odpowiedziała godnie, ze świętym oburzeniem, że tutaj leczy się niedołężnych staruszków i przyjmuje się ciężarne kobiety na porodówkę. Postawa dzielnej p. Heleny zaimponowała nam, bo przecież gdyby weszli do sąsiedniego pomieszczenia, to można sobie wyobrazić, jaki los by spotkał lotników i nas wszystkich”.
Helena Kankofer - jak pisze Stefania Rydarowska - była autorytetem i przykładem szlachetnych cech osobowości, cichą bohaterką, która swój patriotyzm włożyła w trud codziennej pracy zawodowej i społecznej. Bohaterką, która odcisnęła trwały ślad na postawach swoich uczniów.