Jedni widzą w tym przejaw desperacji, inni obawiają się takiej masy żołnierza i przedłużenia wojny. Jedni i drudzy mają rację. Nawet jeśli mobilizacja jest przyznaniem się do porażki, to kryje zagrożenia. Wprawdzie Rosjanom zaczyna brakować broni, ale wyciągnięty ze składów złomu sprzęt sprzed pół wieku też potrafi skutecznie zabijać. Ilu z miliona potencjalnych rekrutów pali się na front, tego nie wiemy.
Ich liczba robi wrażenie. Demografia nie jest modną dziedziną nauki, ponieważ nadgorliwcom kojarzy się z presją na większą dzietność. Tymczasem zasoby ludzkie są ważne. W każdym czasie są ważne, a podczas wojny ważne niesłychanie.
W 1993 roku Ukraina liczyła 52 miliony mieszkańców. Potem przyszły lata zapaści i demograficznej smuty. Aneksja Krymu oznaczała utratę ponad 2 milionów obywateli. A już wcześniej milion Ukraińców wyemigrowało ‘za chlebem’ do Rosji. 10 lat temu kierunek emigracji zmienił wektor na zachodni ale tempo wyjazdów wzrosło. Ukrainę opuściło wtedy kilka milionów ludzi w wieku produkcyjnym; niemal 2 miliony znalazło pracę w Polsce. Po rosyjskiej inwazji struga zamieniła się w rwącą rzekę. Wyjechało 12, 5 miliona Ukraińców i w różnych państwach Europy dziś mieszka ich ponad 7 milionów, z czego sporo w Polsce.
Nic nie wskazuje by stanowili dla nas poważny problem. Przeciwnie: pracodawcy, demografowie i politycy widzą w tej fali szansę na podreperowanie polskich statystyk, bowiem przyjechali głównie ludzie młodzi (kobiety) i dzieci. Szybko znajdują pracę, szybko się aklimatyzują, bo różnice kulturowe nie stanowią zapory nie do przebycia. Większość deklaruje chęć powrotu do swego kraju. Doskonale jednak wiemy, że z każdym dniem tutaj, z każdym zakupionym sprzętem i z każdą pochwałą przyniesioną ze szkoły przez dziecko, motywacja do powrotu się utlenia. Tak było z Polakami, którzy wyjechali z Polski w stanie wojennym, tak będzie z Ukraińcami.
Do tego dochodzi tragedia strat wojennych - zginęło wielu cywili, kobiet i dzieci oraz kilkadziesiąt tysięcy ukraińskich żołnierzy. Wielu rannych nie odzyska pełnej sprawności. Nikt nie pokazuje wiarygodnych danych o liczbie mieszkańców Ukrainy, bo nikt ich nie posiada. Rok temu miało to być 42 miliony lecz dane były nieprecyzyjne ze względu na emigrantów, a teraz już nijak nie przystają do rzeczywistości.
Można mieć uzasadnioną nadzieję, że zdeterminowani Ukraińcy pokonają okupanta. Czy jednak po wygranej przez nich wojnie świat przeznaczy na odbudowę zrujnowanego kraju wystarczające
fundusze? Jeśli tak się nie stanie, to uchodźcy - kobiety z dziećmi - nie będą mieli do czego wracać a Ukrainę zaczną opuszczać mężczyźni aby dołączyć do swych żon i dzieci np. w Polsce. Ogromny, niemal dwukrotnie od Polski większy kraj się wyludni i na to liczą Putin razem z wszystkimi szatanami z piekła rodem.
Ta demograficzna niepewność czyni sytuację naszego sąsiada niezwykle tragiczną. Już dziś politycy powinni się zastanawiać nad możliwymi scenariuszami odpowiedzi także na to wyzwanie.
