- Od kiedy grasz w piłkę?
- Grałem w nią u siebie na osiedlu, jak chyba każdy dzieciak. Potem z kolegą w szkole otrzymaliśmy ulotki z Hutnika Kraków, że jest nabór. Przyszedłem na pierwszy trening, ale okazało się, że to była grupa starsza i nie mogłem z nią trenować. Nie chciałem więc iść do Hutnika. Ale tata innego kolegi zapytał mnie, czy chcę z nim jeździć razem na treningi. I tak się zaczęła moja przygoda z piłką. W Hutniku grałem około siedmiu lat, w Progresie sześć.
- Pochodzisz ze sportowej rodziny?
- Nie. U mnie w rodzinie nikt nie grał w piłkę, nie uprawiał sportu. Rodzice bardzo mi jednak kibicują, wspierają mnie, pytają, jak mi idzie, są praktycznie na każdym meczu.
- Jak zmieniała się Twoja pozycja na boisku?
- Przygodę z piłką rozpocząłem na środku obrony. Parę lat później zacząłem grać na lewej i prawej obronie, w końcu trener przesunął mnie na środek pola. Gdy była taka potrzeba, występowałem też na skrzydle. Ale moją nominalną pozycją jest środek pomocy.
- Jakimi sukcesami możesz się już pochwalić?
- Moje największe osiągnięcie to zwycięstwo w turnieju Nike Premier Cup 2013 w Łodzi. Wygraliśmy wtedy w finale z Arką Gdynia 2:1. Zostałem uznany za najlepszego obrońcę turnieju. W 2016 roku zdobyłem z kolegami wicemistrzostwo Polski juniorów młodszych. Ligę makroregionalną zakończyliśmy na pierwszym miejscu. Potem w półfinale zmierzyliśmy się z Zagłębiem Lubin, a w finale z Lechem Poznań.
- Jakie masz zalety jako piłkarz, a co chcesz poprawić?
- Moją silną stroną na boisku jest kreatywność. W środku pola mam zadanie, żeby stwarzać jak najwięcej sytuacji napastnikom. Na pewno chciałbym poprawić grę „słabszą”, lewą nogą, abym mógł stwarzać nią większe zagrożenie.
- Zimą byłeś na testach w Widzewie Łódź, ale ostatecznie pozostałeś w Progresie. Dlaczego?
- Na testach wypadłem pozytywnie. Łodzianie chcieli, żebym został w ich drużynie. Mieli mnie wypożyczyć, abym został pół roku w Progresie. Po tym okresie miałem dołączyć do nich. Ale chcę się nadal rozwijać w Krakowie.
- Progresowi nie udało się awansować do pierwszej szóstki w Centralnej Lidze Juniorów, ale trudno mówić o zawodzie w jego starciu z wieloma silnymi kadrowo i organizacyjnie klubami. O awans walczył do ostatniej kolejki rozgrywek.
- Sezon zaczęliśmy na pewno nie tak, jak chcieliśmy. Pierwsze mecze przegraliśmy, ale potem trener wszystko ułożył tak, jak potrzeba było i drużyna grała tak, jak należy.
- Jakie masz piłkarskie marzenie?
- Moim szczytem marzeń jest gra w Barcelonie, a jeśli chodzi o drużynę w Polsce, to w Legii Warszawa. W niej byłaby szansa pokazania się nie tylko w kraju.
- Czym się interesujesz poza futbolem? Gdzie się uczyłeś?
- Lubię grać w koszykówkę i piłkę ręczną oraz słuchać muzyki i podróżować. W tym roku zakończyłem edukację na poziomie szkoły średniej. Zdałem maturę, myślę o studiach na AWF-ie.
Trener Marcin Pasionek o swoim podopiecznym
- W zespole Progresu gra od powstania akademii. Pełni ważną rolę, bo ze względu na swe umiejętności, swój charakter jest jednym z jego liderów. Potrafi grać na paru pozycjach, jest uniwersalnym zawodnikiem. Główne jego pozycje numerycznie to osiem i dziesięć, jako środkowy pomocnik, ale równie dobrze sobie radzi na siódemce czy jedenastce, czyli na bocznej pomocy jako skrzydłowy. Jest też dobrym duchem drużyny. W szatni umie pożartować. Jest lubianym, ułożonym jak na swój wiek chłopakiem. Może go czekać fajna kariera. Jest wyjątkowym pracusiem. Nie można mu odmówić zaangażowania na treningach i w meczach. Ma potencjał na bazie technicznej czy taktycznej. Potrzeba mu troszeczkę szczęścia, żeby ktoś zaufał w jego umiejętności. I myślę, że kiedyś powinno być o nim głośno.
Autor: Joanna Urbaniec