https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chcemy Oscara? Nakręćmy niemy western

Przemek Franczak
archiwum
Ludzie to stworzenia niesłychanie sentymentalne. Egzemplarze nam współczesne potrafią siedzieć podlane winem przed Youtube i wzruszać się przy starych teledyskach (ciekawe swoją drogą, czy to słowo jest jeszcze w użyciu), nic więc dziwnego, że w tym roku najważniejsza nagroda przemysłu filmowego trafiła do twórców filmu niemego i czarno-białego.

No, a poza tym tak to już jest w tych naszych głośnych i kolorowych czasach, że jak coś jest nieme i czarno-białe, to od razu musi zostać uznane za artystyczne wydarzenie. Prawdopodobieństwo, że człowiek, który podąży śladem braci Lumiere i zamiast "Wjazdu na stację w Ciotat" nakręci "Wjazd na stację Chabówka", zostanie uznany za nowego wizjonera kina, zaczyna być niepokojąco duże. Gdyby jednak przez przypadek za to był Oscar za krótki metraż, to proszę pamiętać, kto to wymyślił. Numer konta podam w mailu.

Oscarowy triumf francuskiego "Artysty" może być jednak dobrym wzorem dla polskiego kina. Kina chorobliwie złaknionego uznania, o czym świadczyły te wszystkie medialne modlitwy o nagrodę dla Agnieszki Holland, to rozpaczliwe szukanie wśród innych kandydatów śladów polskości i wygrzebywanie nadwiślańskich korzeni choćby w siódmym pokoleniu wstecz. Leczenie kompleksów okrzykami, żeśmy są najwspanialsi, to w ogóle taki nasz narodowy sport.

Jak wybudujemy stadion, to najpierw histeryzujemy nad niedoróbkami, a potem zaczyna się licytacja, kto głośniej powie, że to obiekt najpiękniejszy i najlepszy na świecie (przyznacie, że są to objawy ogólnonarodowego emocjonalnego rozchwierutania). A ten Narodowy w Warszawie to z zewnątrz ani ładny, ani najlepszy, tylko kiczowaty i mogę jako to jedyne przytomne dziecię głośno wołać wśród tłumu: król jest nagi. Za tę nagość zapłaciliśmy dwa miliardy!

Z filmami bywa podobnie. Najpierw słucha człowiek egzaltowanych dyskusji krytyków, wysłuchuje litanii zachwytów, a potem siedzi w kinie zakłopotany, bo zdaje mu się, że pomylił salę. Dlatego sposób na sukces jest banalnie prosty. Po pierwsze, zostawmy już z boku temat Holocaustu, bo nawet dzieci w Hollywood wiedzą, że oscarowy potencjał tego tematu na długie lata wygasł po "Liście Schindlera", no, może po "Pianiście". Po drugie, nie szukajmy kwadratowych jaj, tylko zróbmy niemy western. Taki w stylu "Napadu na pociąg". Ameryka nas pokocha, to będzie takie twórcze rozwinięcie "Artysty" i jeszcze większa od Francuzów podlizucha. W końcu Dziki Zachód to dla Ameryki większy mit niż fabryka snów. A jak się znajdzie jakiś amerykański producent gotowy wesprzeć projekt, to nie trzeba będzie się dusić wśród filmów nieanglojęzycznych. Bo skoro i tak nic będą mówić... I od razu wszystkie nominacje nasze.

Oczywiście film musi być czarno-biały, tylko taki doda całości nieodzownego waloru artystycznego. Jeśli nie wierzycie, że to działa, przyjrzyjcie się konkursom fotograficznym. Gdziekolwiek spojrzeć - czerń i biel. I raczej nie dlatego że teraz nie trzeba już ślęczeć z kliszami przy powiększalniku, bo wystarczą dwa kliknięcia, lekkie podciągnięcie kontrastu, i fota jest jak ta lala. Zawsze tak było. Czarno-białe w języku sztuki znaczy głębsze, bardziej wymowne. Może to bez sensu, ale nie polemizujmy. Oscar czeka.

Niestety, mam graniczące z pewnością przeczucie, że nie wykorzystamy tej szansy, a polscy filmowcy na swój sposób zmonetyzują fakt, że kino zjada własny ogon. Słyniemy wszak z podróbek - właśnie okazało się, że potrafimy podrabiać nawet sól. Niedawno twórcy - zapewne prześmiesznej - komedii "Kac Wawa" uporczywie odżegnywali się od porównań z amerykańskim "Kac Vegas". Cóż, niebudzącym żadnych skojarzeń tytułem udanie zmylili tropy.

Tak więc jeśli będziemy czerpać inspiracje z "Artysty", to nie spożytkujemy ich, a szkoda, na nakręcenie oscarowego niemego westernu, tylko wyjdzie z tego remake przedwojennej komedii "Wacuś", z Borysem Szycem zamiast Adolfa Dymszy w tytułowej roli. Co więc nam zostaje? Stare kino. To prawdziwe.

Wybierz Wpływową Kobietę Małopolski 2012 Zobacz listę kandydatek i oddaj głos!

Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

B
Bolo
Się podpisuje.biermy tego Oskara za niemy western:-)
k
kinoman
Aby dostac Oscara za film o Zydach i Polakach, to trzeba byloby zrobic film rownie uczciwy jak film Stevena Spielberga p.t "Lista Schindlera", na ktorym sa rozni Niemcy n.p. Oskar Schindler, ktoremu czlonkowstwo w NSDAP nie przeszkodzilo pozostac czlowiekiem, i n.p. Amon Goth, ktory zredukowal sie do poziomu bydlecia. Natomiast w filmie pani Holland brak jest tego zroznicowania wsrod Polakow, a przeciez J.T. Gross w swojej ksiazce p.t. "Strach. Antysemityzm w Polsce po Auschwitz" opisal roznych Polakow - takze tych, ktorzy w swoim antysemityzmie szli dalej niz niemieccy nazisci - no bo jak inaczej mozna ocenic pogrom Zydow przez Polakow a Kielcach po II Wojnie Swiatowej, skoro mieszkajacy w centrum Kielc Zydzi nie chcieli miec z Polska nic wspolnego i tylko czekali w swoich miejscach zakwaterowania na wyjazd z Polski na stale do Izraela ? Poza tym wyglada na to, ze pani Holland celowo upolitycznila swoj film, gdyz Polska jest jedynym panstwem w Europie, ktore ani nie zwrocilo wlasnosci ofiar Holocaustu, ani tez nie wyplacilo odszkodowan za wlasnosc zydowska w Polsce obecnie uzytkowana przez Polakow. A wiec ten film pani Holland po czesci jest propaganda majaca na celu zmniejszenie nacisku na Polske , ktory ma doprowadzic do naprawienia krzywdy spadkobiercow ofiar Holocaustu. Taka manipulacja jest bezczelnoscia, bo Polacy we Lwowie istotnie ryzykowali swoje zycie, aby ratowac Zydow - no ale skoro III RP zaczela od grubej kreski przebaczajacej ubekom i esbekom, to i manipulacje stosunkami polsko-zydowskimi sa w III RP mozliwe.
k
kinoman
Aby dostac Oscara za film o Zydach i Polakach, to trzeba byloby zrobic film rownie uczciwy jak film Stevena Spielberga p.t "Lista Schindlera", na ktorym sa rozni Niemcy n.p. Oskar Schindler, ktoremu czlonkowstwo w NSDAP nie przeszkodzilo pozostac czlowiekiem, i n.p. Amon Goth, ktory zredukowal sie do poziomu bydlecia. Natomiast w filmie pani Holland brak jest tego zroznicowania wsrod Polakow, a przeciez J.T. Gross w swojej ksiazce p.t. "Strach. Antysemityzm w Polsce po Auschwitz" opisal roznych Polakow - takze tych, ktorzy w swoim antysemityzmie szli dalej niz niemieccy nazisci - no bo jak inaczej mozna ocenic pogrom Zydow przez Polakow a Kielcach po II Wojnie Swiatowej, skoro mieszkajacy w centrum Kielc Zydzi nie chcieli miec z Polska nic wspolnego i tylko czekali w swoich miejscach zakwaterowania na wyjazd z Polski na stale do Izraela ? Poza tym wyglada na to, ze pani Holland celowo upolitycznila swoj film, gdyz Polska jest jedynym panstwem w Europie, ktore ani nie zwrocilo wlasnosci ofiar Holocaustu, ani tez nie wyplacilo odszkodowan za wlasnosc zydowska w Polsce obecnie uzytkowana przez Polakow. A wiec ten film pani Holland po czesci jest propaganda majaca na celu zmniejszenie nacisku na Polske , ktory ma doprowadzic do naprawienia krzywdy spadkobiercow ofiar Holocaustu. Taka manipulacja jest bezczelnoscia, bo Polacy we Lwowie istotnie ryzykowali swoje zycie, aby ratowac Zydow - no ale skoro III RP zaczela od grubej kreski przebaczajacej ubekom i esbekom, to i manipulacje stosunkami polsko-zydowskimi sa w III RP mozliwe.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska