https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chciał przejąć Sandecję Nowy Sącz, ale ma dość. Marek Niedźwiedź: Dramatyczny poziom komunikacji

Remigiusz Szurek
Marek Niedźwiedź miał swój pomysł na Sandecję
Marek Niedźwiedź miał swój pomysł na Sandecję archiwum M.Niedźwiedź; R.Szurek; Sandecja.pl
Marek Niedźwiedź, przedsiębiorca z Wielkiej Brytanii 17 maja br. na swoim profilu „Okiem Niedźwiedzia” obwieścił wszem i wobec, że oto złożył miastu wstępną ofertę przejęcia Sandecji. Serca kibiców „Dumy Krainy Lachów” zabiły szybciej, bo pojawiła się iskierka nadziei na lepszą przyszłość dla Sandecji. Biznesmen kilkukrotnie gościł w mieście nad Dunajcem i podkreślał, że jego udział w klubowym budżecie miałby wynieść docelowo 20 procent, a klub miałby być finansowany z kilku źródeł. Czas mijał, a Miasto nie miało nawet pomysłu jak przeanalizować oferty od podmiotów zainteresowanych spadkowiczem do 3. ligi. Niestety cierpliwość Marka Niedźwiedzia szybko się wyczerpała, a 8 lipca wystosował on jasny komunikat.

Pański ostatni wpis na temat Sandecji zawierał jeden kluczowy zwrot: mam dość. Czy oznacza to, że definitywnie porzucił Pan pomysł przejęcia Sandecji Nowy Sącz?
Na ten moment tak. Nie wykluczam jednak powrotu do Nowego Sącza w przyszłości, jeśli pojawi się odpowiednia możliwość. Wciąż wierzę w ukryty potencjał tego regionu, miasta i klubu, ale aby go odkryć, potrzebne są gruntowne i odważne zmiany.

Na początku tego optymizmu było w Panu multum. Później z każdym tygodniem ten zapał malał. Można powiedzieć, że urzędnikom z Nowego Sącza udało się go skutecznie ugasić?
Może nie tyle optymizmu, co zapału, który wciąż jest obecny. Jednak jako pragmatyk, widząc, że właścicielowi nie do końca chodzi o sprzedaż lub naprawę klubu, chcę się wycofać. Na moim biurku leżą inne projekty i nie chcę marnować czasu na próby zrozumienia intencji właściciela Sandecji.

Urząd Miasta Nowego Sącza to trudny rozmówca? Spotkał się Pan m.in. z Arturem Bochenkiem, któremu przecież bardzo zależy na zakończeniu sagi związanej z oddaniem Sandecji w tzw. dobre ręce.
Było kilka spotkań z panem prezydentem Bochenkiem, na których padały pewne zapewnienia co do dat i dalszych kroków. Niestety, nic z tego nie zostało dotrzymane. Klub i jego prezes w międzyczasie podejmują kolejne słabe decyzje, a kryzys w klubie pogłębia się praktycznie w każdym obszarze. Nie jestem już pewien, czy komuś w urzędzie lub klubie zależy na zakończeniu tej sagi i sprzedaży klubu. Nikt nigdy nie odniósł się do mojej oferty, nie wskazał np. potencjalnych braków, nie potwierdził czy moja osoba jest brana pod uwagę itd. Stąd subiektywnie odnoszę wrażenie, że to fikcja.

Śledzi Pan ostatnie wydarzenia związane z Sandecją? W ub. tygodniu doszło do pierwszego spotkania komisji ds. przyszłości klubu.
O wszystkim dowiaduję się albo z prasy albo od kibiców, z którymi ciągle mam kontakt. Poziom komunikacji ze mną jako potencjalnym inwestorem, który w kolejnych latach zobowiązał się zainwestować miliony w klub i region jest na dramatycznym poziomie. Po wielu tygodniach braku jakichkolwiek informacji, 21 lipca późnym popołudniem, otrzymałem SMS z prośbą o kontakt. Jeżeli chodzi o spotkanie 24 lipca, to tylko potwierdza to, że komunikacja jest fatalna. Takie rzeczy powinno się planować z większym wyprzedzeniem, zwłaszcza że, jak wiadomo, mieszkam i prowadzę biznesy za granicą. Obecnie przebywam na krótkim urlopie. Z pewnością będę śledził bieg wydarzeń w Sandecji, ale na ten moment odsuwam się na bok. To jest mój „stop-loss”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska