Rozmowy „Ciufy” z prezesem Tomaszem Bałdysem na temat nowego kontraktu nie zakończyły się pomyślnie. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że doświadczony zawodnik, walczak na boisku i autorytet w szatni był gotów na sporą obniżkę swoich poborów, bardzo zależało mu bowiem na zakończeniu gry w piłkę w biało-czarnych barwach, już na nowym stadionie i pomoc zespołowi w 3. lidze. Tymczasem Szufryn otrzymał propozycję nowej umowy (dotychczasowa zakończyła się 30 czerwca br.) na skandalicznych warunkach, niższą o grubo ponad 50 procent od poprzedniej.
W środę porozmawialiśmy z Dawidem. Nawet nie próbował ukrywać, że jest zdruzgotany taką decyzją klubu i takim traktowaniem. Otrzymał on od klubu propozycję pracy z grupami młodzieżowymi w Akademii Sandecja, ale jak przyznaje nadal jest gotów do gry w piłkę, czuje się w pełni sił.
- Odebrałem tyle telefonów od ludzi, którzy nie mogą uwierzyć, że doszło do mojego rozstania z Sandecją, do tego w takich okolicznościach. Każdy był w ciężkim szoku, w jakim ja również jestem… W normalnych klubach tak po prostu nie traktuje się ludzi, piłkarzy. Cała sytuacja związana z propozycją tej nowej umowy dla mnie wyglądała tak, że ja po prostu od początku czułem i widziałem, że ktoś chce mnie wyrzucić z mojego domu – komentuje podłamany piłkarz w rozmowie z „Gazetą Krakowską”.
Jak dodaje, przedstawił swoje warunki i nadal bardzo zależało mu, by występować w Sandecji.
- Chciałem dograć ostatni sezon nawet na jakichś śmiesznych warunkach, chciałem zagrać na swoim stadionie przy naszych kibicach. Ktoś przekazał mi, że ponoć w składzie nie widział mnie już trener (Łukasz Mierzejewski – przyp. red.), ale wiem, że nie o to chodziło – zauważa.
Szufryn nadal chce grać w piłkę. Zapewne będzie szukał nowego klubu blisko domu.
- Muszę się z tym wszystkim oswoić, ale póki co nie jestem w stanie się z tym pogodzić. Ogarnia mnie gorycz, że nie dane mi będzie zagrać na naszym nowym stadionie. Zmiażdżyli mnie, nie spodziewałem się tego nawet w koszmarach. Ktoś taką decyzję jednak zaakceptował. Zawsze zostawiałem zdrowi dla Sandecji, dawałem z siebie wszystko. Nadal chcę grać, nie wiem jeszcze gdzie, mam żonę, dwie córeczki, więc będę szukał możliwości gry blisko domu. Pod względem fizycznym czuję się dobrze, zawsze profesjonalnie podchodziłem do gry, starałem się być wzorem dla młodzieży. Jak każdy wie za mną zapalenie mięśnia sercowego, ale gdy byłem na boisku to było dobrze. Wielu ludzi mówiło wtedy, że drużyna ze mną gra inaczej… - mówi nam Dawid Szufryn.
„Ciufa”, wychowanek Sandecji (zaczynał w rezerwach w sezonie 2003/2004, wiosnę 2008/2009 spędził w Polonii Bytom, pięć sezonów grał w Kolejarzu Stróże, a od sezonu 2014/2015 znów był na Kilińskiego), w minionej kampanii zanotował dziewięć ligowych występów i zdobył gola w starciu ze Stalą Stalowa Wola, które sądeczanie wygrali 2:0.
„38-letni obrońca rozegrał w swojej karierze 239. spotkań w biało-czarnej koszulce, zdobywając w nich osiem bramek. Dawid świętował z zespołem największy sukces w historii Klubu, jakim był awans do Ekstraklasy, na szczeblu której wystąpił 29-krotnie. Dawid otrzymał od Klubu propozycję pracy z grupami młodzieżowymi w Akademii Sandecja. Mamy nadzieję, że w przyszłości będzie mógł przekazywać swoje ogromne doświadczenie i wiedzę młodym adeptom piłkarskiego rzemiosła. "Ciufa" dziękujemy za wszystko, ciężko ubrać w słowa, jak wiele zrobiłeś dla Sandecji. Życzymy Ci dużo zdrowia oraz powodzenia!” - przekazała Sandecja w klubowym komunikacie.
W sieci pojawiło się wiele komentarzy od kibiców i obserwatorów.
„Szkoda że klubowe „tabelki w excelu", okazały się ważniejsze od człowieka… Nie tak żegna się legendy klubu Sandecja Nowy Sącz, suchym pustym komunikatem... Bez klasy, po prostu wstyd... Widać że marketing w klubie jest na adekwatnym i wysokim poziomie” – napisało Muzeum Sandecji. Czy trzeba coś jeszcze dodawać?
