Chrzanowianie pokonali outsidera, który dotąd nie zdobył punktów, a teraz mają na rozkładzie przedostatni zespół w tabeli, nad którym mają dwa punkty przewagi. - Terminarz tak się nam ułożył, że na finiszu pierwszej części potykamy się z zespołami z dolnych rejonów tabeli, a więc pozostającymi w naszym zasięgu _– zwraca uwagę Adam Piekarczyk. - _Bardzo ważne dla nas będą zwłaszcza mecze u siebie. Nie tylko najbliższy, ale także następny, kończący pierwszą rundę rozgrywek. Wtedy naszym rywalem będzie Nielba Wągrowiec. To wprawdzie spadkowicz z ekstraklasy, ale kadrę ma słabszą niż rok temu. Musimy wygrać z Viretem, żeby utrzymać kontakt z Nielbą, plasującą się obecnie na 10. pozycji, mającą od nas tylko o punkt więcej.
Oba spotkania MTS-u we własnej hali przedzieli wyjazdowa potyczka przeciwko Olimpowi Grodków (9. miejsce, 8 pkt., czyli o dwa więcej od chrzanowian). Z tego jasno wynika, że w trzech najbliższych meczach mogą bardzo wiele zyskać, albo też i stracić.
- Po wygranej w Bochni, która była dla nas drugą w tym sezonie, bo pierwszy raz udało nam się wygrać na inaugurację rozgrywek, chłopcy na pewno będą mocniejsi psychicznie _– uważa trener Piekarczyk. - Trudno grało nam się w Bochni z niezwykle zdeterminowanym rywalem, ale może właśnie tamtym spotkaniem wykuliśmy charakter na końcówkę rundy. Wcześniej kilka razy zabrakło nam szczęścia. W Bochni świetnie nie tylko spisał się bramkarz Marcin Górkowski, ale miał oparcie ze strony kolegów w agresywnej grze obronnej. Tak to właśnie powinno wyglądać._
Trener Piekarczyk przygotowuje swoich zawodników na bitwę z Zawierciem. To na podstawie obserwacji najbliższych rywali w poprzedniej serii, gdy zawiercianie (grali dzień po chrzanowianach), pokonali u siebie Końskie jedną bramką, choć w pewnym momencie przegrywali już siedmioma golami. To pokazuje, że potrafią być nieobliczalni. - Mam nadzieję, że własna hala będzie dla nas jednak atutem – kończy z optymizmem trener Piekarczyk.