Jak się okazało, lokatorka była kompletnie pijana, a w ręku miała płonącą zapalniczkę. Jeszcze przytomną, ale z oznakami zatrucia tlenkiem węgla, pogotowie przewiozło do chrzanowskiego szpitala. Mieszkańcy ulicy Jabłonowej są przerażeni. Przekonują, że to nie pierwszy alkoholowy wybryk ich sąsiadki. Boją się o swoje życie. Domagają się natychmiastowej jej eksmisji.
- Ta kobieta jest nieobliczalna. Od rana do nocy urządza głośne libacje. Krzykom i hukom nie ma końca - denerwuje się Janusz Ostrowski spod 34.
Izabela i Krzysztof mieszkający piętro niżej, po akcji ratowniczej mają całe mieszkanie zalane. - Panele nadają się do wyrzucenia, a ściany do remontu - z trudem powstrzymuje łzy pani Izabela. Około godziny 8 rano, gdy wróciła do domu po nocnej zmianie z pracy, poczuła ostry dym przedzierający się przez okna i szczeliny w drzwiach do ich domu. Chwilę później usłyszała głośne krzyki budowlańców. - To cud, że nikt się nie zaczadził. W kilku sąsiednich mieszkaniach były małe dzieci. Pani Agata, sąsiadka spod numeru 44, przez wiele godzin sprzątała wodę z klatki schodowej.
Janusz Ostrowski podkreśla, że w ich bloku mieszka jeszcze jeden uciążliwy alkoholik. W kwietniu zapomniał zakręcić kurek z wodą i zalał połowę bloku.
- Po tamtym zdarzeniu ubezpieczyłem swoje "M". Niestety, polisa zacznie obowiązywać dopiero od pierwszego czerwca, więc za zniszczenia po pożarze będę znów musiał zapłacić z własnej kieszeni - denerwuje się mężczyzna. Wraz z kilkudziesięcioma sąsiadami z bloku pisze właśnie pismo do prezesa spółdzielni mieszkaniowej z prośbą o eksmisję uciążliwej sąsiadki.
Wojciech Rapka, rzecznik komendanta chrzanowskiej Państwowej Straży Pożarnej, informuje, że w akcji brało udział trzynastu ratowników. - Na szczęście robotnicy w porę uratowali kobietę. Strażacy natomiast ugasili pożar, nie dopuszczając, by płomienie przedostały się do innych lokali - relacjonuje Rapka. Przyznaje, że ogień doszczętnie zniszczył mieszkanie.
Droga eksmisji
Aleksander Pyzio, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Chrzanowie, tłumaczy, że eksmisja lokatorów wcale nie jest prosta, a procedura może trwać nawet kilka lat. - Główną przyczyną eksmisji są sprawy windykacyjne. Zdarza się jednak, że ktoś może zostać wysiedlony za notoryczne zatruwanie życia sąsiadom. Trzeba to jednak udowodnić - zaznacza Pyzio. Pierwszym krokiem jest zgłoszenie na policję nocnych libacji. Potem sprawa może trafić do sądu. - Jeśli biegli potwierdzą, że lokatorka z ulicy Jabłonowej rzeczywiście jest winna podpalenia mieszkania, będzie musiała pokryć koszty strat także u sąsiadów - zaznacza wiceprezes.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?