https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chuligan na Sacrum Profanum. Pod prąd w życiu i muzyce

Piotrek nie słucha muzyki dla relaksu, on ją kontempluje
Piotrek nie słucha muzyki dla relaksu, on ją kontempluje Jan Hubrich
Dwa miesiące temu był zdolnym studentem. Dziś jest zwycięzcą najsłynniejszej imprezy jazzowej na świecie. Z Piotrem Orzechowskim, który zagra na Sacrum Profanum, rozmawia Katarzyna Ponikowska.

Co czuje 20-latek, który jako pierwszy polski pianista wygrywa prestiżowy Montreaux Jazz Festiwal?
Szczęście i wielkie zaskoczenie, ponieważ nikomu ze znanych mi pianistów nie udało się wcześniej wygrać. Jak już ktoś tam jechał, musiał być bardzo zdolnym człowiekiem. To dla mnie duży prestiż.

Czy jadąc na ten festiwal, spodziewałeś się pierwszej nagrody?

Wiedziałem, jak utalentowani artyści startowali w poprzednich edycjach. Byli to pianiści, których słuchałem, od których się uczyłem. Nie wyobrażałem sobie, że z moją wizją muzyki będę mógł wygrać. Większość uczestników gra tam raczej mainstreamowy jazz. Ja bardziej nowoczesny. Nie sądziłem, że to się przyjmie, ale jury doceniło moją odmienność.

Sukces wpłynął na Twoje kontakty z rówieśnikami?
Nie sądzę, żeby moje relacje z przyjaciółmi się zmieniły. Jak wróciłem, posypały się przede wszystkim gratulacje. Na pewno zmienią się jednak kontakty z muzykami. Coraz więcej z nich wie, że jest ktoś taki jak Piotr Orzechowski.
Stresowałeś się przed finałem?
Obawiałem się już pierwszych etapów konkursu, bo to one miały zadecydować, czy zagram w finale. W przedostatnim etapie zestresowałem się tak bardzo, że zagrałem zupełnie inaczej, niż planowałem. Zszedłem ze sceny z myślą, że nie przejdę dalej. A jednak się udało. Zobligowało mnie to do tego, żeby zagrać w finale na sto procent, dać z siebie wszystko.

Tym razem udało Ci się zagrać tak, jak planowałeś?

Ciężko poradzić sobie z tremą, zwłaszcza w takich konkursach. Nie dość, że trzeba zagrać perfekcyjnie technicznie, to przydałoby się czymś zaskoczyć jury. W finale jednak stres był mniej odczuwalny. Schodząc ze sceny, wiedziałem, że mój występ nie przejdzie bez echa.

Masz sposoby na radzenie sobie z tremą?

Zawsze staram się wtedy myśleć, że ten cały stres to coś nienaturalnego, że tak naprawdę jeśli podczas próby grałem bardzo dobrze, dlaczego teraz ma być gorzej. Przecież zmieniają się tylko osoby, które mnie słuchają. To taka psychiczna walka z tremą.

Po zwycięstwie posypały się różne propozycje. 17 września zagrasz podczas finałowego koncertu Sacrum Profanum obok takich gwiazd jak np. Aphex Twin czy Steve Reich.
Steve Reich to kompozytor, do którego mam ogromny szacunek, o którym uczyłem się w szkole. Aphexa Twina słuchałem bardzo dużo, to jeden z moich ulubionych wykonawców. Wystąpienie z nimi na scenie to ogromny krok naprzód. Nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś takiego. Jestem ciekaw, jakie to będą emocje.

Oby teraz nie zjadła Cię trema.
Na takim festiwalu nie może nie być tremy. Ale wolę o tym na razie nie myśleć.

Zagrasz z gitarzystą legendarnego nowojorskiego zespołu Television, Tomem Verlainem, którego określa się mianem jednego z twórców nowojorskiego punk rocka. Jak oceniasz jego muzyczne dokonania?
Nie interesowałem się zbyt punk rockiem, ale Verlaine z jego słynnymi gitarowymi zagrywkami jest już postacią kultową. Wszystkie jego muzyczne kompozycje są bardzo ciekawe.

Myślisz, że się zgracie muzycznie?

Potrafię się wpasować w wiele gatunków. Verlaine będzie ze mnie zadowolony.
Mówisz, że nie interesujesz się punk rockiem, lecz wizualnie wpisujesz się trochę w ten styl...
Jedyne, co mam wspólnego z punkiem, to buntowniczość. Punk rock zakładał w muzyce mniejszą rolę harmonii. Ważniejsze są tam emocje i beat. Według mnie harmonia jest w muzyce najważniejsza, to ona steruje tymi emocjami.

Czemu swój muzyczny projekt nazwałeś Pianohooligan?

Chodzi o wyzwolenie się z reguł panujących w muzyce. Zasady harmonii są zbyt ograniczone i powinno się je rozszerzać. Wielu rzeczom należy się przeciwstawić, żeby stać się prawdziwym artystą. Ja idę dalej. Przeciwstawiam się również tym, którzy myślą, że już się przeciwstawili. Ci, którzy jakoś się rozwinęli, nie widzą dalszej perspektywy w muzyce. Nie wiedzą, że w ten sposób budują osiągnięcia muzyczne właśnie na ograniczeniach. Ja umiem te ograniczenia dostrzec i chcę wyjść poza nie.

Idziesz pod prąd tylko w muzyce czy też w życiu? Jesteś chuliganem?

Niestety tak, przynajmniej według mojego otoczenia. Czasem ludzie nie chcą słuchać tego, co mówię. Staram się pokazywać innym, że robią na co dzień rzeczy niepotrzebne, którym powinni się przeciwstawiać.

Na przykład?

Przeciwko lenistwu, młodzieńczej rozwiązłości, nałogom. Przeciwko wszystkiemu, co niszczy człowieka i zabiera mu czas, który można by spożytkować na takie piękne rzeczy jak sztuka. Staram się to udowadniać w kategoryczny sposób, który może być odebrany jako chuligański.

Ale na imprezy na pewno czasem chodzisz?

Zawsze byłem troszkę autsajderem. Spotykam się jedynie z własną grupą przyjaciół, którą mam od dawna. Nie jest więc tak, że chodzę cały czas po knajpach.

Większość Twoich rówieśników tak robi.
Wiem, ale ja się temu sprzeciwiam. Wielu ludzi traci w ten sposób cenny czas na rozmowy o niczym, na upijanie się.

Czy jako artysta bezkompromisowy lubisz też typową odtwórczą grę?
Odtwórcza gra jest pomnikiem dla genialnych kompozytorów. Nie moglibyśmy ich usłyszeć, gdyby nie było świetnych pianistów, którzy potrafią te utwory zagrać. Odtwarzanie muzyki i jej tworzenie muszą się z sobą ściśle łączyć.

Dostałeś propozycję zagrania recitalu solowego na festiwalu jazzowym w Pradze. Przyjąłeś to zaproszenie?
Tak. Zaczynam się powoli przyzwyczajać do takich niespodzianek jak gra z największymi przedstawicielami muzyki elektronicznej na świecie czy z czołowymi polskimi pianistami. To dla mnie naprawdę ogromny szok.

Masz rok jakby ze snu.
Właściwie nie rok, jak na razie tylko dwa miesiące. (śmiech)
Czy przy tylu propozycjach koncertowych znajdujesz czas, by mieć dziewczynę?
Jest ktoś, komu mogę zawsze zaufać, kto jest częścią tego, co robię, i też tym żyje. Czas więc znajduje się sam.

Od kiedy grasz na fortepianie?

Od niepamiętnych czasów. Fortepian był dla mnie tym, czym dla większości dzieci zabawki. Potrafiłem wtedy grać całymi dniami.

Nie przeszkadzało Ci to w nauce?

Miałem dużo problemów ze szkołą. Wielokrotnie zawalałem różne rzeczy, dostawałem złe oceny, a później musiałem to nadrabiać. Ale nie byłem złym uczniem. Ja chciałem po prostu grać.

Jakiej muzyki słuchasz dla relaksu?
Nie słucham muzyki dla relaksu.

Bo masz dość?
Nie, chodzi o to, że ja kontempluję muzykę. Jeśli już gra, muszę ją dokładnie słyszeć.

Wyobrażasz sobie życie bez muzyki?
Musiałbym wyobrazić sobie życie bez dźwięku. Jeżeli jest dźwięk, to mój umysł natychmiast go przetwarza i tworzy muzykę. Nie wyobrażam sobie życia bez dźwięku, tak samo jak bez obrazu czy zapachu.


Piotr Orzechowski
Ur. w 1990 w Krakowie. W wieku 6 lat zaczął jeździć na ogólnopolskie konkursy muzyczne i zdobywał na nich nagrody. Z czasem nagród było coraz więcej. W 2008 otrzymał stypendium dla najzdolniejszych uczniów. Studiuje na Akademii Muzycznej. Jego drugą pasją są filmy. W 2009 na Festiwalu Filmów Andrzeja Wajdy zajął I miejsce. Wkrótce planuje nagrać nową płytę. Będzie to muzyka elektroniczna, połączenie starych kompozytorów z nowoczesnością.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska