Kiedy Teatr im. Juliusza Słowackiego zapowiedział, że wprowadza ukraińskie tłumaczenia spektakli w mieście zawrzało. Był szmer pozytywny (bo integracja i otwieranie się na emigrantów), ale i podejrzliwy (bo czy imigranci mają ochotę chodzić do teatru?).
Od ogłoszenia innowacji minęło kilka miesięcy i wyszło na to, że pozytywnie nastawieni mieli rację. W tej chwili Ukraińcy stanowią około 5-10 proc. widowni Teatru Słowackiego i można się spodziewać, że liczna ta będzie rosła. - Ukraińsko języczni widzowie przekazują sobie informacje o spektaklach w swoich mediach i serwisach społecznościowych . Chcą uczestniczyć w kulturze i jak widać, wyjście im naprzeciw zaprocentowało - mówi dyrektor teatru, Krzysztof Głuchowski. Jak podaje dział promocji placówki, imigranci najchętniej wybierają „Chorego z urojenia”, „Imię róży”, a spośród spektakli dla dzieci „Kwiat paproci”.
Kto bierze przykład z teatru?
Nic więc dziwnego, że w ślad za „Słowakiem” idą inne instytucje. Międzynarodowe Centrum Kultury i MOCAK wprowadziły do swojej oferty oprowadzanie w języku ukraińskim, twórczości sąsiadów ze Wschodu osobną debatę poświęcił w tym roku Festiwal Komiksu. Imigranci mają też dedykowane im imprezy jak festiwal teatralny „Wschód-Zachód”.
Kultura naszego miasta będzie bogatsza jeśli będziemy działać wspólnie, wymieniać się doświadczeniami i promować wielokulturowość. Mam więc nadzieję, że aktualne inicjatywy to dopiero początek
- mówi Radna Miejska, Nina Gabryś, która ostatnio złożyła interpelację w sprawie poszerzenia księgozbioru Biblioteki Kraków o ukraińskojęzyczne pozycje. Na razie jej efektem jest miejsce do wymianu ukraińskich książek, które wygospodarowano w filii przy Dworcu Głównym.
Nie wystarczy rozumieć
Co na te zmiany sami Ukraińcy? Społeczność jest duża więc i głosy różne. Studenci (jest ich w mieście ok 8 tys. ) mówią, że doskonale radzą sobie z odbiorem kultury w języku polskim. - Od pierwszych dni w Krakowie uczyłam się języka polskiego, dlatego nie miałam problemu z tym, że w większości instytucji kultury używano głównie języków polskiego oraz angielskiego - mówi Anna Tsaruk, studentka która od trzech lat mieszka pod Wawelem. - Podobnie jest z moimi znajomymi, nie słyszałam, żeby brak napisów czy dubbingu w ojczystym języku powstrzymywał ich przed korzystaniem z kultury.
Olga Menko, prowadząca portal dla Ukraińców UAinKrakow.pl sprawę postrzega trochę inaczej.
Oczywiście, ci którzy mieszkają w Polsce od kilku lat, są zasymilowani, studiują, mogą bez graniczeń korzystać z oferty kulturalnej. Nieco inaczej wygląda jednak sytuacja osób, które dopiero co przyjechały do Krakowa. One często nie potrafią kupić biletu w automacie, a co dopiero korzystać z kultury. A właśnie na tym etapie, w pierwszych miesiącach po przyjeździe, potrzebują szczególnego wsparcia i sygnałów akceptacji ze strony miasta
- mówi.
Menko zauważa również, że nawet świetna znajomość polskiego nie oznacza, że emigranci nie potrzebują oferty kulturalnej w ojczystym języku. - Mam znajomych, którzy żeby obejrzeć filmy jeżdżą do Katowic, bo tam znajduje się najbliższe kino z ukraińskim dubbingiem. Ja sama szukałam kiedyś przez Facebooka ukraińskich książek. Nie dlatego że nie znamy polskiego. Znamy, tylko czasem mamy ochotę po prostu cieszyć się kulturą, bez jakiejkolwiek językowej bariery - mówi.
W tej chwili szacuje się, że nawet co 10 mieszkaniec Krakowa pochodzi z Ukrainy. A pewnie będzie ich jeszcze więcej, bo ci którzy już zapuścili korzenie, często zachęcają do przyjazdu rodzinę i znajomych. - To grupa tak liczna i widoczna, że nie sposób ignorować jej obecności, mówi Głuchowski. - Udawanie, że nie są naszymi sąsiadami i nie zapraszanie ich do uczestnictwa w kulturze byłoby co najmniej dziwne.
FLESZ - Juwenalia. Skąd się wzięły?
