Miliony ludzi czekają na taką imprezę od dziesięcioleci. Na to, że pokażemy dobrą piłkę, liczyło niewielu. Ale w to, że będzie to wielkie, radosne święto, przy okazji którego podejmiemy setki tysięcy gości z całego świata, pokażemy im nasz kraj, naszą sprawność organizacyjną, gościnność, wierzyły miliony.
Ta nadzieja ginie. I nie dlatego, że jakaś autostrada, która miała być na ten moment gotowa, będzie zaledwie przejezdna. To Polski Związek Piłki Nożnej zabija tę wytęsknioną radość, za tym, żeby u nas był fantastyczny, choćby mały mundial!
Przecież teraz powinniśmy żyć sprawami naszej reprezentacji, stanem stadionów, scenariuszem uroczystości otwarcia. Żyjemy od lat korupcją w piłce, a ostatnio w centrali związku, jej paranoicznymi decyzjami w sprawie orła na koszulkach. A przede wszystkim uczuciem kompletnej żenady, jakie wywołują występy medialne tzw. działaczy, z prezesem Latą na czele.
Gdy słucham wykwitów jego intelektu i manier, to myślę sobie, że jest przykładem człowieka, który nie skorzystał z okazji, by pozostać wielkim. Do tego statusu wystarczyłoby mu siedem piłek, jakie umieścił w siatkach bramek podczas niemieckich mistrzostw świata w 1974 r. Ale od lat Grzegorz Lato uparł się, że będzie trenerem, działaczem, politykiem nawet. W każdej z tych dziedzin pokazał, że daleko mu do mistrzostwa, jakie pokazał na boisku. Jest w nich marnym, ale krzykliwym amatorem o wszystkich cechach niejakiego Dyzmy. Nikodema Dyzmy. Za to reprezentatywnego dla tak krystalicznie uczciwego i kompetentnego środowiska jak Polski Związek Piłki Nożnej.
Od dziesięcioleci związek trwa w bezradności wobec zmian, jakie zachodzą we współczesnym świecie.
Z nadzwyczajną sprawnością potrafi tylko z futbolowego szaleństwa wyciągać kasę. Jak poucza wiele przykładów, także do prywatnych, bardzo głębokich kieszeni. A za te, które wpływają na oficjalne konta, postanowiło zbudować sobie siedzibę za 50 baniek. Bo polski futbol najbardziej potrzebuje pałacu.
To państwo i samorządy budują orliki dla młodzieży. PZPN rozgląda się po świecie, by znaleźć wyszkolonego w innych państwach piłkarza, który ma jednak choćby jedną kroplę polskiej krwi, załatwić mu nasze obywatelstwo i wepchnąć go do reprezentacji, która swoimi wynikami będzie świadczyć o chwale tegoż PZPN.
Do takiej działalności szkoleniowej rzeczywiście związek potrzebuje biura na kształt małego Lengley, czyli siedziby CIA. PZPN awansował już dawno do grona nieszczęść narodowych. I co z tym zrobić?
Najracjonalniejszy wydaje postulat: zaorać to wszystko i zacząć od nowa. Tyle, że oranie bagna jest przedsięwzięciem daremnym.
Ale radości z Euro odebrać sobie nie damy. Mimo dużych wysiłków PZPN.
Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię najpiękniejszych kandydatek!
"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!
Mieszkania Kraków. Sprawdź nowy serwis
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!