Wygraną z sanoczanami należało wkalkulować w poczynania „Pasów”. Wygrali z nimi wszystkie mecze w tym sezonie. W dodatku bramkarz Dominik Salama miał powody, by dobrze się zaprezentować w tym meczu, bo właśnie z Sanoka przyszedł do Comarch Cracovii.
Wszystko potoczyło się według z góry napisanego scenariusza – gospodarze bardzo szybko objęli prowadzenie, bo już w 3 min, gdy Wahlgren wykorzystał rzut karny. Warto dodać, że został on podyktowany za przerwanie akcji, gdy „Pasy” grały w osłabieniu. Goście zrewanżowali się golem zdobytym także wtedy, gdy grali 4 na 5.
Huhdanpaa pojechał sam na Salamę i pokonał niedawnego kolegę z drużyny. Wkrótce goście złapali drugą karę i wtedy miejscowi znów wyszli na prowadzenie po „bombie” Brandhammara, który strzelił w ostatniej sekundzie podwójnej przewagi.
Świderski w bramce sanoczan dwoił się i troił na początku II tercji, broniący m.in. strzał Bieńka oraz w sytuacji sam na sam z Wahlgrenem. Nie dał jednak rady obronić uderzenia Bieńka, który dobijał strzał D. Kapicy.
Nic nie było jeszcze rozstrzygnięte, zaatakowali goście. Krążek znalazł się w siatce Salamy, ale został tam wepchnięty nieprzepisowo. Potem Kowalczuk trafił w słupek. Wreszcie gdy gospodarze zagrali w podwójnym osłabieniu stracili gola. Jakub Bukowski, były gracz „Pasów”, który wrócił do Sanoka, zemścił się na poprzednim klubie.
Potem jednak nastąpiły niecałe dwie minuty, które wstrząsnęły sanoczanami. W przeciągu 114 sekund „Pasy” zdobyły trzy gole i było po meczu. Najpierw Marzec strzałem przy słupku, a po 16 s Brynku pokonali Świderskiego. A dołożył swoje F. Kapica i było 6:2.
Goście walczyli jeszcze o honorowy wynik i Biłas po kontrze pokonał Salamę. A trzy minuty później wyróżniający się w Sanoku Huhdanpaa popędził na krakowska bramkę i w sytuacji sam na sam znów pokonał Salamę, tak jak w I tercji.
Gospodarze musieli ochłonąć, trener wziął czas, a po nim Olsson trafił w słupek. Potem Lundgren przegrał w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Z kolei w odpowiedzi Strzyżowski trafił w spojenie krakowskiej bramki. Goście wzięli czas, a potem wycofali bramkarza. Zamiast jednak kontaktowego gola, stracili siódmego, co zamykało sprawę wygranej gospodarzy. Mogli oni wygrać wyżej, ale Brynkus w sytuacji sam na sam trafił w słupek.
Comarch Cracovia – Texom STS Sanok 7:4 (2:1, 4:1, 1:2)
Bramki: 1:0 Wahlgren 3 karny, 1:1 Huhdanpaa (Sienkiewicz) 14, 2:1 Brandhammar (Lundgren, Wahlgren) 16, 3:1 Bieniek (D. Kapica) 26, 3:2 J. Bukowski (Huhdanpaa, Niemczyk) 30, 4:2 Marzec (Olsson, Kamieniew) 34, 5:2 Brynkus (Bezwiński) 34, 6:2 F. Kapica (Sterbenz) 35, 7:4 Jarosz (Olsson) 58
Cracovia: Salama – Brandhammar, Kruczek, Lundgren, Wahlgren, D. Kapica – Bieniek, Wanacki, Brynkus, Bezwiński, Mocarski – Jaśkiewicz, Kamieniew, Jarosz, Olsson, Marzec - Tynka, Kapa, Sterbenz, F. Kapica, Ślusarek.
Sędziowali: K. Kozłowski, W. Wrycza. Kary: 14 – 12 min. Widzów: 1300.
