https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Marek Ziętara, trener Comarch Cracovii: To pierwszy rok budowy drużyny. O medale ma walczyć w trzecim

Jacek Żukowski
Marek Ziętara - trener Comarch Cracovii
Marek Ziętara - trener Comarch Cracovii WOJCIECH MATUSIK / POLSKAPRESS
- Po cichu mogłem liczyć na to, że pokusimy się o coś więcej. Zawsze chcę zrobić lepszy wynik i byłbym szczęśliwy, gdyby tak się stało - mówi Marek Ziętara, trener Comarch Cracovii

Comarch Cracovia przegrała w ćwierćfinale play-off z Re-Plast Unią Oświęcim. Czy przed sezonem zakładał pan, że możecie coś więcej zrobić?

To ciężkie pytanie… Przed rozpoczęciem sezonu określiliśmy nasza strategię, w której przewidzieliśmy między innymi to, że chcemy skupić się na świadomym budowaniu zespołu. Ciężko zakładać wysokie cele, gdy buduje się coś od podstaw. W trzyletnim planie było jasno powiedziane, że pierwszy rok to będzie sprawdzenie zawodników, danie szansy większej liczbie hokeistów. Ten sezon miał być więc selekcją do kolejnego. Patrząc więc stricte przez pryzmat planu, to ciężko było zakładać wielki wynik, podium. Drugi rok powinien być lepszy, a w trzecim powinniśmy grać o medale. W klubie stworzono struktury, które pozwalają nam budować drużynę i jest to proces długotrwały.

Pewnie nikt medalu nie wymagał…

Chcę, by to zostało podkreślone. W „złotej erze” trenera Rohaczka plan był inny. Teraz mieliśmy jasno sprecyzowane zadania i, wspólnie ze sztabem sportowym, skupiliśmy się na ich realizacji. Oczywiście, każdy trener chciałby, by było jak najlepiej i zrobić coś jak najszybciej. Po cichu mogłem liczyć na to, że pokusimy się o coś więcej. Zawsze chcę zrobić lepszy wynik i byłbym szczęśliwy, gdyby tak się stało. Kilka czynników zadecydowało o tym, że wynik mógł być lepszy, a nie był.

Co pan ma na myśli, mówiąc te słowa?

Stworzyliśmy zespół z siedmioma obcokrajowcami i 20 Polakami. Taka była strategia. Początek sezonu był bardzo dobry. Jeszcze trzy kolejki przed końcem drugiej rundy mieliśmy szansę zakwalifikować się do najlepszej czwórki i grać w Pucharze Polski. To był dobry symptom. Wiadomo, że jeśli buduje się nową drużynę, opartą na młodych zawodnikach to kluczem do wszystkiego jest bramkarz. Szukaliśmy długo, wertowaliśmy rynek. Popatrzmy na topowe drużyny, Unia ma Lundina, Katowice Murraya. Wydawało nam się że Alex d’Orio to strzał w „10”. Wyglądało to wszystko dobrze i gdyby nie jego problemy zdrowotne, to jestem głęboko przekonany, że nasza pozycja byłaby znacznie wyższa.

Co mu się dokładnie stało?

Pojawił się u niego uraz w okolicach biodra. Wydawało się, że wszystko wróci do normy, bo wrócił do gry, ale powrócił ten sam uraz. Zrobiliśmy głębsze badania i okazało się, że ten uraz może mu doskwierać do końca play-offów. Wtedy zaczęliśmy szukać bramkarza. Było ciężko znaleźć w sytuacji, gdy wszystkie ligi grają. W końcu zdecydowaliśmy się na Dominika Salamę.

Z tego wniosek, że Salama jest słabszym golkiperem?

Tak nie można oceniać. Salama nie bronił źle. Dominik chciał wyjeżdżać z Sanoka do Finlandii po bardzo ciężkim okresie, on sam zrezygnował z gry, nie było tak, że myśmy go stamtąd wyciągnęli. Nie było mu łatwo, bo przychodził do mocniejszej drużyny i musiał wszystko unieść na swoich barkach. Potrzebował trochę czasu, by się dostosować.

Wszystko zrzuca pan na kwestie bramkarskie, czy coś jeszcze zadecydowało, że coś się zacięło w waszej grze?

To była istotna przyczyna, nie ma co tego ukrywać. Drużyna się wykrystalizowała, mieliśmy dwie formacje ofensywne, dwie bardziej defensywne do gry w osłabieniach. Potem ta gra w osłabieniach nie wychodziła nam tak, jak chcieliśmy, podobnie jak gra w przewagach nie funkcjonowała. Mecz w Jastrzębiu, wysoko przegrany, był dla nas bardzo trudnym przeżyciem. Takie spotkanie zdarza się jedno na sto…

Zajęliście 6. miejsce, ale realnie patrząc mogliście walczyć o 5. O wyższe już nie, bo taki był potencjał drużyny.

Jeśli popatrzy się na potencjał takich drużyn jak Tychy, Katowice, Unia, Jastrzębie, nawet Toruń, który ma chyba najwięcej obcokrajowców w kraju, to pewnie nie. Wszystko jest jednak możliwe.

Gdybyście zajęli 5. lokatę to by to coś zmieniło? W play-offie gralibyście zapewne z Jastrzębiem, ale w ocenie sezonu by to coś zmieniło?

Chyba nie. Każdy chce zająć jak najwyższe miejsce. Jest różnica być na 6. czy 5.

A groziła wam nawet 7. lokata…

Proszę popatrzeć na Zagłębie, to też mocna drużyna, powzmacniana na play-off, a też niewiele zdziałała. Wyleciał im bramkarz Spesny i zaczęli ponosić porażki.

Miał pan bardzo zróżnicowany zespół – gwiazdy jak na nasza ligę Lundgrena czy Wahlgrena, pierwszoplanowych zawodników czy takich na dorobku, którzy dopiero co debiutowali w ekstraklasie jak Ślusarek, Mętel, Tynka. Czy taki model będzie się przewijał w kolejnych latach? Co z planem 3-letnim? Jakie są wasze perspektywy?

Jestem odpowiedzialny za obszar sportowy hokeja i będę mógł się odnieść do tego pytania, jak już dokładnie przeprowadzimy analizy naszych spotkań i wyciągniemy wnioski sportowe.

A czy to będzie zmierzać w dobrą stronę?

Poczekajmy na wyniki analiz i efekt rozmów z całym pionem sportowym. Dyrektor operacyjny oraz sportowy są w bieżącym kontakcie z zarządem.

Trzeba będzie znowu tworzyć nową drużynę, bo zawodnicy mieli roczne kontrakty?

Nie wszyscy. Jest sprawa do dyskusji, kto się sprawdził, kto nie?

A kto z młodzieży rokuje, że warto na niego stawiać?

Na pewno są tacy. Jeżeli wszyscy wykażemy cierpliwość w dążeniu do celu to jak najbardziej, a jeśli ktoś już dziś chce grać o mistrzostwo, to tak to nie działa. Klub zakłada program długofalowy.

Zakładając te cierpliwość, to czy warto stawiać na młodych, dawać im szansę?

Kilku na pewno tak, ale nie wszyscy. Nie chcę mówić o nazwiskach.

Czy pan się zgodzi, że np. Brynkus, czy Bezwiński, którzy już pokazywali się z dobrej strony mieli gorszy sezon niż ten poprzedni.

Pewnie po części tak, ich możliwości są większe. Pełnili swoje role, można się było więcej spodziewać po tych zawodnikach. Każdego trzeba byłoby analizować oddzielnie. Brynkus grał w różnych formacjach, i ze Szwedami, i w trzeciej. Łatwego sezonu nie miał. Po niektórych można się było spodziewać więcej.

Kiedy pan się spodziewa wiadomości od prezesa, rozmowy o przyszłości?

Z prezesem mam bieżący kontakt. Wielokrotnie rozmawialiśmy na meczach, czy to domowych czy wyjazdowych. Prezes poprosił o podsumowanie sezonu i takie spotkanie ma mieć miejsce w przyszłym tygodniu.

Drużyna dobrze pokazała się w meczach z Unią w sezonie zasadniczym u siebie, dwukrotnie z nią wygrywając, zwyciężyła GKS Katowice, rozbiła Jastrzębie 5:0, Energa Toruń przegrywała w Krakowie. Zespół miał więc potencjał. Wydawało się, że powalczy o to 5. miejsce.

Toruń przez pierwsze dwie rundy miał kłopoty z bramkarzem, Svensson był kontuzjowany. Był nawet na 7. miejscu i miał stratę. Potem pojawił się w bramce i ta drużyna nagle zaczęła wygrywać. To pokazuje, jak ważnym ogniwem jest bramkarz. Jeśli broni na poziomie 93 – 94 procent to drużyna gra zupełnie inaczej. Każda drużyna popełnia błędy, nie ma idealnych. Toruń dokupił zawodników, wzmocnił się. Podobnie Zagłębie. W Jastrzębiu też kontuzję złapał bramkarz i miało kłopoty. Ale nowy – Heikkinen zaczął świetnie bronić. Cracovia chce innej struktury hokeja, wybiera trenera z kilku, każdy przedstawia swój program. Wybrano mnie, miałem 2 miesiące na budowę w oparciu o polskich zawodników, mając określone możliwości budżetowe. Znam zawodników, ale czy formacje zgrają się ze sobą? Tego nigdy nie wiadomo. Zaczęliśmy więc od podstaw, dlatego stworzenie tej drużyny wymagało wielkiego nakładu pracy. Znalezienie bramkarza to ogrom czasu i wysiłku, podobnie jak wybranie dwóch formacji ofensywnych, czy znalezienie obcokrajowców. Skoro wiem, że mogę mieć sześciu zagranicznych zawodników w polu, to muszę długo szukać, by nie popełnić błędu. Przy w sumie siedmiu nie można zrobić żadnej pomyłki. A uważam, że obcokrajowców znaleźliśmy całkiem dobrych, nie narzekałbym więc. Jedna sytuacja to był niefart zdrowotny z bramkarzem. Pozostało dokooptowanie pozostałych zawodników z Polski. W obronie zawsze było 6 – 8 zagranicznych hokeistów, teraz trzeba było ściągnąć Polaków. Bieniek praktycznie rozegrał pierwszy pełny sezon, stał się szóstym obrońcą. Odszedł nam też, wyraźnie na swoją prośbę, Younan. Było więc czterech obrońców... Proszę spojrzeć na atak, na czwarte formacje u innych – choćby w Unii, w której gra Liljewalla, który ma za sobą mecze w ekstralidze szwedzkiej. A my dawaliśmy szansę zawodnikom, którzy wcześniej mniej grali. Moim zdaniem Unia ma jeszcze lepszą drużynę niż rok temu i spotyka się z zespołem, który jest całkowicie nowy. Można gdybać, jak potoczyłaby się rywalizacja w play-off, ale gdyby pierwszy mecz skończył się inaczej (była dogrywka – przyp.) to play-off mógł wyglądać inaczej. Nie jest tak, że byliśmy tłem dla Unii, ostatni mecz w Krakowie o tym świadczył, a w poprzednim na naszym lodzie wszyscy widzieli, jak wyglądała praca arbitrów. Myślę, że zadanie na tyle, na ile mogłem, to wykonałem.

Kto będzie mistrzem Polski?

Trzy drużyny mają równe szanse – GKS Tychy, Re-Plast Unia i GKS Katowice. Mają ogromny potencjał i szeroka ławkę.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 Ekstra - Zaskakujący finisz Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska