Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek, który nie umie przestać rzeźbić [ZDJĘCIA]

Ireneusz Dańko
fot. Joanna Urbaniec
We wsi Rogi mówią, że Józef Lizoń las wyciął na swoje rzeźby. I wiele się nie mylą. Dom, garaż, pole - wszędzie drewniane postaci. Około tysiąca figur tworzy niezwykłą galerię. - Na rekolekcje nie chodzę. Wolę rzeźbić. To moja modlitwa - mówi gospodarz, pochylony nad krucyfiksem.

Ponadpięciometrowy drewniany Janosik wita z daleka każdego, kto jedzie drogą przez Rogi ze Starego Sącza do Limanowej. Na końcu wioski, nieopodal drogowskazu "Owieczka", rzuca się w oczy wraz z białym domem ze spadzistym, czerwonym dachem. Wszędzie, jak okiem sięgnąć - małe i duże rzeźby. Przed bramą wyrzeźbiony w pniu "Tron odnowy". Dzieło wieńczy postać rzeźbiarza, w środku pnia można przysiąść.

- Każdy może się odnowić duchowo, czerpiąc z mojej twórczej energii - mówi autor z uśmiechem, sadowiąc się na tronie.

Dłuto trzyma przy życiu
67-letni Józef Lizoń od ponad pół wieku nie rozstaje się z dłutami. W domowej pracowni ma ich ponad setkę, nie licząc innych narzędzi potrzebnych do obróbki drewna.

Pierwsze rzeźby zobaczył w dzieciństwie w kościele parafialnym w pobliskim Podegrodziu. Od razu mu się spodobały. W domu nikt wcześniej nie rzeźbił, we wsi też nie było takich twórców. Józek postanowił sam spróbować. Zaczął dłubać w drewnie scyzorykiem, kiedy był w szkole podstawowej. Szło mu nieźle. Jako 13-latek strugał już postaci do szopek bożonarodzeniowych, z którymi chodził we wsi po kolędzie. W starosądeckiej zawodówce kształcił się dalej na stolarza, ale od robienia mebli wolał znacznie ciekawszą rzeźbę. Ubodzy rodzice nie rozumieli pasji syna. Nieraz usłyszał, żeby wziął się do konkretnej roboty, z której są pieniądze, zamiast dłubać w klockach i deskach.

- Wszystko z potrzeby serca. Jakbym nie rzeźbił, to bym umarł. To mnie trzyma przy życiu - wyznaje rzeźbiarz samouk.

Rzeźbi najchętniej w lipie, dębie i brzozie, rzadziej w kamieniu. Właśnie kończy kolejnego Chrystusa na krzyżu. Każde uderzenie młotka w dłuto odrywa kawałek twardego drewna. Brodata postać z cierpiącą twarzą wyłania się z metrowej, dębowej belki. I tak dzień w dzień. Po kilka, a nawet kilkanaście godzin. Tylko w niedzielę robota staje.

- Czasem drewno samo podpowiada, co mam z niego zrobić, a czasem trzeba dopiero samemu wymyślić. Bywa, że się człowiekowi coś przyśni - dodaje twórca.

Pracuje w garażu na parterze, który zamienił w pracownię rzeźbiarską. Koło jednego z okien zawiesił własny autoportret, który wyrzeźbił w drewnie w 1965 roku.

- Stolarstwo wydawało mi się zawsze za proste, mało ciekawe. Rzeźba jest szlachetniejsza - wspomina Lizoń.

Skansen rzeźby monumentalnej
Na ścianach domu (wewnątrz i na zewnątrz) trudno znaleźć wolne miejsce od drewnianych figur. Święci, Chrystus ukrzyżowany i frasobliwy, aniołowie, postaci z lachowskiego folkloru - to najczęstsze rzeźbiarskie motywy. W pomieszczeniu obok pracowni trudno przejść koło dziesiątków świątków, krucyfiksów i płaskorzeźb. Pomalowane i z surowego drewna stoją i wiszą niemal w każdym miejscu. O wszystkich autor może coś opowiedzieć. Za drzwiami przy schodach na piętro urządził "Kącik kuszenia Pana Jezusa". Postać Frasobliwego sąsiaduje tutaj twarzą w twarz z diabelskimi podobiznami.

Józef Lizoń wciąż tworzy następne dzieła, choć każdy pokój wygląda jak zapchana sala w galerii sztuki ludowej. W największym salonie ściany gęsto pokrywają sakralne płaskorzeźby i rzeźby, w tym wielki krucyfiks. Anielskie zastępy zdają się sfruwać z sufitów na głowę. Święci - Antoni i Ambroży - trzymają wartę koło telewizora.

- "W naszym domu anioł czuwa, pokój daje, oczkiem mruga" - głosi napis wyryty na jednej ze skrzydlatych figur.
Zafrasowany Chrystus siedzi w różnych pozach. Raz podtrzymuje głowę obiema rękami, raz podciąga do góry nogi, przyjmując pozycję "embrionalną".

- Pan Jezus nie mógł przecież siedzieć ciągle tak samo, kiedy frasował się o świat i ludzi. Musiał czasem zmienić pozycję, żeby mu noga czy ręką nie ścierpła - zdradza Lizoń twórczy zamysł.

Co nie zmieściło się w domu, stoi w polu, ogrodzie, dobudówce, drewutni.

- W sumie mam około tysiąca rzeźb - wylicza twórca "skansenu rzeźby monumentalnej", jak sam nazywa swoje gospodarstwo. Najpierw pod domem stanęła figura Jana Pawła II. Było to wkrótce po wyborze kardynała Karola Wojtyły na papieża. Potem pojawiły się kolejne rzeźby, w tym okazała kopia bazyliki Mariackiej z Krakowa ("chciałem sprawdzić, czy dam radę ją wyrzeźbić i udało się").
Niektóre najstarsze dzieła pociemniały, choć autor starał się je zaimpregnować. Brakuje mu jednak pieniędzy, aby wszystkie systematycznie zabezpieczać przed szkodliwym wpływem deszczu, śniegu i słońca.

W szyi drewnianego Janosika kilka lat temu dzięcioł wydłubał głęboką dziuplę, w której dochował się małych. Wielka rzeźba stoi w bramce do domu. Przechodzi się między janosikowymi nogami, kto chce zadzwonić, ciągnie za dwa metalowe dzwonki nad głową.
To niejedyny zaskakujący pomysł gospodarza. Po drugiej stronie drogi ustawił np. wielką rzeźbę Światowida.
- "Usiądź i podumaj sobie" - zachęca napis na przydrożnej kapliczce.
- "Usiądź i odpokutuj sobie" - kuszą drewniane dyby z diabelską głową.
- Jeszcze zostało trochę wolnej ziemi na moje rzeźby - dodaje twórca z uśmiechem.

Krzyż Trzeciego Tysiąclecia
Dzieło życia Józefa Lizonia stoi pośrodku pola, nieopodal domu. Pięciometrowa postać Chrystusa w koronie cierniowej wygląda jakby chciała zaraz oderwać się od siedmiometrowego krzyża. "Według własnej wizji wyrzeźbił J.Lizoń, Rogi 2007" - informuje inskrypcja autora.

- To Krzyż Trzeciego Tysiąclecia - wyjaśnia, stojąc zadumany przy olbrzymim dębowym krucyfiksie. - Pan Jezus przez dwa tysiące lat widział tę udrękę ludzką, te wojny, nieprawości i tak ciągnął do nas, żeby wszystkich objąć w swojej dobroci, aż belkę wygiął i na trzecie tysiąclecie oderwał się od tego krzyża.

Monumentalną rzeźbę ("waży około dwie tony") robił Lizoń przez dwa lata - z drzewa, które wypatrzył przypadkiem wędrując po okolicznych lasach. Fantazyjnie wygięty pień z konarem od razu zwrócił jego uwagę i podpowiedział temat.

- Tylko belka poprzeczna jest z innego drzewa - zaznacza gospodarz. - Ten dąb specjalnie urósł na krzyż. Dlatego mnie tam poniosło, żeby go odszukać i wyrzeźbić takiego Pana Jezusa.

Właścicielka lasu z początku nie chciała sprzedać upatrzonego drzewa. Szykowała je na opał, ale w końcu się zgodziła. Nie doczekała ukończenia dzieła. Lizoń wystawiał je później m.in. na dziedzińcu klasztoru Sióstr Klarysek w Starym Sączu i pod papieskim oknem przy ul. Franciszkańskiej w Krakowie.

Orzeł dla prezydenta Busha
- Chcę zostawić coś po sobie. Upiększyć tę naszą Sądecczyznę. Niech ludzie wiedzą, że kiedyś tu żyłem. Niech słyszą o naszej wiosce na całym świecie - mówi Lizoń.

W latach 80. XX wieku usłyszeli o nim nawet w Ameryce. Przypadkiem sprzedał tam rzeźbę orła w koronie. Wielki ptak z rozłożonymi skrzydłami trzymał w szponach węża, symbolizującego zło ("w tamtym czasie komunę"). Dzieło z podpisem Lizonia tak się spodobało działaczom amerykańskiej Polonii, że skontaktowali się z nim i zaczęli zamawiać kolejne orły. Wręczali je politykom, którzy wspierali polską walkę o wolność i demokrację.

- Co roku słałem po kilka orłów. Każdy z innej poczty i na inny adres: osobno ptak, osobno korona, żeby nie było podejrzeń - wspomina rzeźbiarz. Jeden orzeł "doleciał" aż do Białego Domu. Prezydent George Bush senior dostał go z ciupagą przed wizytą w 1989 r. w Polsce.

- Na ciupadze wyrzeźbiłem historię Polski, walkę o biało-czerwoną flagę "Solidarności" z komuną - dodaje Lizoń. Prezent tak się spodobał, że przyszedł do Rogów list ze specjalnym podziękowaniem od samego George'a Busha. - Warto było rzeźbić - mówi Lizoń, przechowując pieczołowicie prezydencką korespondencję.

Józef Lizoń, Rogi 57
Gospodarz lubi i potrafi opowiadać o pasji rzeźbiarskiej. Chętnie też oprowadza po swojej galerii. Żeby zobaczyć jego dzieła, najlepiej zadzwonić wcześniej i się umówić. Telefon: 18 445 92 83

Rzeźbiarz marzy, aby znaleźć kogoś, kto sfinansuje przewóz pięciometrowego Chrystusa Ukrzyżowanego na przyszłoroczne Światowe Dni Młodzieży w Krakowie. Sam nie jest w stanie tego zorganizować. A chciałby swoje dzieło-przesłanie na Trzecie Tysiąclecie pokazać milionom uczestników, a być może nawet papieżowi Franciszkowi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska