Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Hiszpan Pol Llonch będzie chciał odejść z Wisły Kraków?

Justyna Krupa
Justyna Krupa
Anna Kaczmarz
– Głową jestem tutaj, w Wiśle, a nie gdzie indziej – przekonuje Pol Llonch, pomocnik „Białej Gwiazdy”, któremu po sezonie kończy się obecny kontrakt z krakowskim klubem. Czy będzie chciał odejść?

– Z jakim nastawieniem wracał Pan do Krakowa po świątecznej przerwie?
– Kiedy człowiek już od trzech tygodni nie gra w piłkę, to naprawdę przepełnia go chęć, żeby wreszcie zacząć trenować. Bardzo zmotywowany podchodzę do tego okresu przygotowawczego. Ostatnie miesiące były dla mnie trudne, ze względu na problemy zdrowotne. Ciągnęły się za mną urazy i problemy mięśniowe. Pod tym względem dobrze zrobiła mi ta świąteczna przerwa. Trenowałem indywidualnie i mogłem popracować nad tym, by w przyszłości mieć mniej takich problemów.

– Wrócił Pan do pełnej dyspozycji akurat pod sam koniec roku, na mecz derbowy, za który zebrał Pan bardzo dobre recenzje. Ten mecz pokazał, że będąc w optymalnej formie fizycznej jest Pan ważnym ogniwem obecnej Wisły.
– Staram się po prostu dawać z siebie maksimum. Bardzo się cieszyłem z derbowego zwycięstwa zespołu, ale też kończyłem ten mecz wkurzony. Bo przez półtora miesiąca nie mogłem grać w piłkę, w końcu zaliczyłem jeden występ i od razu dostałem żółtą kartkę, przez którą nie mogłem zagrać w ostatnim meczu z Zagłębiem Lubin. Nie mogłem się przez to odpowiednio pożegnać z kibicami przed przerwą świąteczną. Teraz jednak jestem już „wyczyszczony” z kartek i kontuzji i w stu procentach przygotowany na to, co przed nami.

Nowy trener Joan Carrillo, podobnie jak Pan, pochodzi z Barcelony. Znał Pan wcześniej tego szkoleniowca?
– Jest Katalończykiem, podobnie jak ja, ale dla mnie to zupełnie nowa postać. Mam jednak mnóstwo chęci, by z nim pracować i się przy nim rozwijać. Po rozpoczęciu treningów z nim mam bardzo pozytywne wrażenia. Pierwsze zajęcia były wymagające pod względem fizycznym, ale za to z piłkami.

– Mówiło się, że był Pan „dzieckiem” Kiko Ramireza, to on zażyczył sobie Pana w Wiśle. Jak bardzo dotknęło Pana jego zwolnienie?
– Wszyscy wiemy, jak funkcjonuje świat futbolu. Bardzo się cieszyłem, gdy mogłem trafić do Krakowa i rozpocząć pracę z Kiko. Przykro mi, że ostatecznie drogi jego i Wisły się rozeszły. To świetny człowiek. Ale taka była decyzja klubu, a ja jestem jego częścią i absolutnie tę decyzję szanuję.

– W ostatnich dniach pojawiły się jednak doniesienia, że nie planuje Pan przedłużać umowy z Wisłą, a nawet że może Pan odejść z klubu jeszcze w przerwie zimowej. Pana kontrakt z Wisłą obowiązuje tylko do końca sezonu, więc teoretycznie może Pan już negocjować z innymi klubami.
– Do mnie też dotarły różne dziwne informacje i bardzo bym się cieszył, gdybyście podali w swojej gazecie, jak jest naprawdę. Nie rozmawiałem z żadnym innym klubem i nie mam oferty z żadnego innego klubu. Zresztą, nie rozmawiałem też na razie z Wisłą o ewentualnej ofercie przedłużenia mojego kontraktu. Na razie nie kontaktowano się ze mną w tej sprawie. Na ten moment nic się w tej sprawie nie dzieje. Jestem jednak w stu procentach skoncentrowany na grze w krakowskim klubie. Głową jestem tutaj, w Wiśle, a nie gdzie indziej. Jestem naprawdę bardzo zmotywowany przed drugą częścią sezonu.

– Dyrektor Manuel Junco potwierdził nam, że na razie Wisła nie złożyła Panu konkretnej propozycji nowej umowy.
– Dopiero co wróciłem do Krakowa. Działacze też byli na pewno czym innym zajęci w okresie świątecznym. Ja też odpoczywałem w gronie rodzinnym. Mój agent nie kontaktował się w każdym razie ze mną w sprawie przedłużenia umowy z Wisłą. Nie rozmawiałem też na ten temat z dyrektorem Junco.

– Pytanie jednak, czy Pan chciałby zostać na dłużej w Krakowie, czy jednak np. ze względów rodzinnych nie wolałby Pan wrócić do ojczyzny?
– Moja rodzina bardzo dobrze się zaaklimatyzowała w Krakowie. Moja żona i córka dobrze się tu czują. Jesteśmy tu szczęśliwi i na ten moment w ogóle nie myślę o powrocie do Hiszpanii. Wisła dużo mi dała jako klub. Do końca mojego kontraktu z krakowskim klubem zostało jeszcze pół roku i może jest trochę za wcześnie, by rozmyślać na ten temat i to roztrząsać. W zeszłym roku o przedłużeniu współpracy rozmawialiśmy chyba w kwietniu.

– Ale wtedy Wisła mogła po prostu skorzystać z zawartej w kontrakcie opcji jego przedłużenia.
– Tak. Natomiast myślę, że przed nami dużo czasu na zajmowanie się tym tematem. Podkreślam – koncentruję się w tym momencie tylko na Wiśle. Chcę walczyć z zespołem o to, by ten sezon zakończyć być może w trójce najlepszych drużyn ligi. Poza tym bardzo ważne jest to, by nowy trener mógł poznać mnie, a ja jego styl pracy. Podchodzę do tego wszystkiego spokojnie.

– To skąd w takim razie pogłoski o Pana możliwym odejściu?
– Nie mam pojęcia, dotarły do mnie na dwa dni przed wznowieniem treningów z drużyną, poprzez media społecznościowe. Byłem wtedy jeszcze w Hiszpanii. Nie chciałem nic publikować na swoim profilu, bo nie wiem, skąd się w ogóle to informacje wzięły. W każdym razie te informacje to plotki.

– Czuje Pan jednak, że w ojczyźnie zwrócono na Pana nieco większą uwagę dzięki występom w polskiej ekstraklasie? Czy nie ma takiego przełożenia?
– Ludzie bardziej się interesują moimi występami, im dłużej gram w Wiśle, tym szerszy jest w Hiszpanii odbiór tych występów. Zwłaszcza w Katalonii. Samego mnie to zaskakuje. Ale mówię tu o zwykłych ludziach, kibicach. Niekoniecznie musi się to przekładać na zainteresowanie ze strony piłkarskich agentów czy środowiska. Myślę, że jak raz się opuści hiszpański rynek piłkarzy, to potem trudno jest na niego wrócić.

– W okresie rehabilitacji, miał Pan szansę obserwować grę Wisły z boku. Co było największym problemem drużyny, dlaczego wpadła pod koniec roku w taki dołek?
– Utrzymywaliśmy dobrą formę, w pewnym momencie byliśmy w okolicach podium ligowej tabeli. Moim zdaniem problemy zaczęły się tak naprawdę od pechowego meczu w Niecieczy. Później nie udało nam się wygrać dwóch meczów na własnym stadionie z rzędu, a przecież wcześniej własne boisko było naszym ogromnym atutem. Te dwie porażki bardzo nas dotknęły pod względem mentalnym. Udało się jednak pokazać w derbach, że nadal jesteśmy jedną drużyną, że wszyscy działamy w tym samym kierunku, walczymy. Myślę, że powinnyśmy na wiosnę pokazywać taką właśnie twarz zespołu, jaką zademonstrowaliśmy w derbach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska