Wszystkie wcześniejsze próby ustanowienia zawieszenia broni w Mariupolu, mające na celu bezpieczną ewakuację cywilnej ludności, upadły.
Teraz resort obrony Rosji mówi, że będzie przestrzegać zawieszenia broni w mieście w czwartek, a Ukraina informuje, że z Zaporoża ruszy na pomoc ludziom 45 autobusów.
- Mamy wiadomość od Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK), że Rosja potwierdza gotowość do otwarcia dostępu konwoju humanitarnego do Mariupola – mówiła wicepremier Ukrainy Iryna Wierieszczuk.
Lucile Marbeau, rzecznik MKCK na Ukrainie: Z autobusami powinny w piątek dotrzeć ciężarówki z pomocą dla tych, którzy chcą pozostać w oblężonym mieście.
Maksym Dotsenko, szef ukraińskiego Czerwonego Krzyża, powiedział w czwartek The Independent: autobusy opuściły Zaporoże – miasto 200 km na zachód od Mariupola i były w drodze.
- Poprzednie próby ewakuacji nie powiodły się – dodał Dotsenko, wyjaśniając, że pojazdy były ostrzeliwane przez siły rosyjskie. Jeśli tym razem się powiedzie, będzie to pierwsza prawidłowa ewakuacja ludzi z Mariupola.
W mieście, które najbardziej ucierpiało w wyniku rosyjskiego ostrzału, uwięzionych jest 170 tys. ludzi. Miasto opisane zostało jako „gorsze niż piekło” przez tych, którzy uciekli własnymi samochodami lub pieszo i opowiadali o przeżyciach dziennikarzom The Independent w Zaporożu.
MKCK twierdził, że od ewakuacji zależy życie dziesiątek tysięcy ludzi w Mariupolu. Ze względów logistycznych i bezpieczeństwa będziemy gotowi do prowadzenia operacji bezpiecznego przejścia w piątek, pod warunkiem, że wszystkie strony zgodzą się na przestrzeganie warunków – napisano w oświadczeniu.
Ci, którym udało się wydostać z Mariupola, opowiadali, że spędzili ostatnie cztery tygodnie żyjąc pod ziemią, wychodząc tylko, by zdobyć coś do jedzenia i wodę. Kiedy odcięto wodę, prąd, sieci komórkowe i ogrzewanie, ludzie brali wodę z grzejników, topili śnieg, pili deszczówkę lub biegali pod ostrzałem, by poszukać czegoś do picia.
- Ponad 80 procent miasta jest całkowicie zniszczone. Muszą być tysiące zabitych. Nawet wyciąganie ciał spod gruzów jest zbyt niebezpieczne – mówił 39-letni Rusłan, który we wtorek uciekł z Mariupola ze swoją trzyletnią córką i żoną po tym, jak natknął się na wolontariusza Czerwonego Krzyża, który próbował znaleźć ocalałych.
Mówił, że jego matka, siostra i ojczym są uwięzieni w mieście, ponieważ znajdowali się w obszarze znanym jako Lewy Brzeg, który został najbardziej dotknięty ostrzałem. Nie udało mu się do nich dotrzeć od drugiego tygodnia wojny, która wybuchła 24 lutego.
