https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czechowice-Dziedzice liżą rany po wielkiej wodzie. Zobacz ZDJĘCIA. Straty idą w miliony złotych

Jacek Drost
W Czechowicach-Dziedzicach trwa lizanie ran po wielkiej wodzie
W Czechowicach-Dziedzicach trwa lizanie ran po wielkiej wodzie Arkadiusz Gola / Dziennik Zachodni
Wypompowywanie wody z posesji, porządkowanie zniszczonego mienia, liczenie strat i przeglądanie prognoz pogody - tak wygląda poniedziałek, 16 września, w Czechowicach-Dziedzicach. To jedna z kilku gmin na południu województwa śląskiego, które najbardziej ucierpiały z powodu ulewnych deszczy, jakie od piątku utrzymywały się w regionie, a później wylanych rzek i potoków.

Czechowice-Dziedzice liżą rany po wielkiej wodzie

W poniedziałek rano czechowicka ulica Wierzbowa, z której wczoraj ewakuowano ponad 30 osób, bo znalazła się pod wodą, wyglądała na ulicę opuszczoną. Ale to tylko pozory, bo tam, gdzie się dało dojść do posesji, ludzie wracali, żeby wypompować wodę, trochę uporządkować dobytek, na oko oszacować straty, bo na dokładne liczenie przyjdzie jeszcze czas.

Wczoraj na ewakuację nie zdecydował się Marek Cieślik ul. Wierzbowej.

- Zostaliśmy w domu. W 2010 roku chcieli nas okraść, więc teraz zostaliśmy. Pilnujemy dobytku - stwierdził pan Marek. Dodał, że się nie boją, bo gorzej już być nie może. Wstępnie straty oszacował na 80-100 tysięcy złotych. Mieszkaniec ul. Wierzbowej narzekał na zabezpieczenia przeciwpowodziowe, jakie zostały zrobione w ostatnich latach. - Miała być grodź wodoszczelna zrobiona między mostami, ale jest most taki, że tira w poprzek można postawić, więc nie ma szans, żeby to uratować. Jak droga była przebudowywana, to pod torami miały być dwa przepusty zrobione. Obiecanek, to było tyle, że by tego na taczkach nie wywiózł. Ale nic nie zostało zrealizowane. My sobie poradzimy, byleby nam nie przeszkadzali - komentuje Marek Cieślik.

"Gmina ma takie położenie jakie ma"

Burmistrz Czechowic-Dziedzic Marian Błachut stwierdził w niedzielę, że gmina ma takie położenie jakie ma. Zazwyczaj musi przyjąć wodę spływającą z miejscowości wyżej położonych.

- Nasze położenie geograficzne takie jest. Dramat dodatkowy jest taki, że przelała się woda z wałów rzeki Iłownicy. To rzeka, którą wcześniej zasilają rzeki Jasienica i Wapienica - powiedział burmistrz Błachu. Dodał, że z soboty na niedzielę spadło w tych rzekach 170 litrów na metr kwadratowy. - Między godziną 3. a 4. były olbrzymie opady deszczu. Nie było szans jakimikolwiek działaniami zabezpieczyć mieszkańców. To podwójny dramat, jaki wszyscy przeżywamy - dodał.

Burmistrz Błachut stwierdził, że wybudowane zbiorniki retencyjne na terenie gminy spełniają swoje zadanie, bo dramatycznych sytuacji w mieście nie było jak w w poprzednich latach - 2014, 2013 i 2009 roku. Obecny nawalny deszcz wylał się na cały obszar.

- Nasze zbiorniki mają rezerwę powodziową 50 tysięcy metrów sześciennych i wszystkie były pełne. Zadam pytanie: gdyby ich nie było, to co wtedy by się działo? To nie jest tak, że zbiornikami wszystką wodę zatrzymamy, ale masa krytyczna mogła zostać przekroczona. Tam, gdzie mamy zbiorniki, ilość wody była dramatycznie niższa i skala zniszczeń mniejsza. To nie były wyrzucone pieniądze w błoto, zmarnowany czas, ale - jak się okazuje - wobec tych żywiołów, które są, są one dalece niewystarczające. Ale na tym nie poprzestajemy, mamy dalsze plany działania - powiedział burmistrz Błachut.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska