W tych zeznaniach najczęściej pojawiał się kapitan wojska. Stał za bramą kopalni i strzelał z kbk AK. Tak go zapamiętał Tomasz Molenda z ZOMO.
- Lufę karabinu zwróconą miał w stronę budynku kotłowni - zapewniał.
- Zauważyłem charakterystyczne iskrzenie i kawałki odpadającego muru. Amunicja musiała być ostra - dopowiadał Henryk Mozgol, też z ZOMO. - Spojrzałem w okno kotłowni, skąd wcześniej spadła gaśnica. Seria oddana z kbk AK przeszyła górnika i wypadł on na ziemię.
Zobacz także: Emilia, niepokorna baletnica
Kim był ten górnik? To najbardziej zagadkowa historia, jakiej nie udało się nigdy wyjaśnić.
Henryk Mozgol mówił w sądzie pewnie, jakby utrwalony w pamięci obraz nie zatarł się nigdy.
Kolejny zomowiec, Jan Kowacki, też widział oficera wojska, który strzelał.
- Strzały padły zza moich pleców. Kiedy się odwróciłem, wojskowy, mógł być porucznikiem lub kapitanem, ściągał w dół lufę karabinu i następnie wrzucił na tylne siedzenie uaza. Była to broń długa, z lunetą - przypomniał Kowacki.
Władysław Tochowicz opisał tę sytuację identycznie.
- Stałem za bramą kopalni, gdy usłyszałem strzały zza moich pleców. Odwróciłem się i zobaczyłem oficera wojska w wyjściowym mundurze z bronią długą i lunetą. Wykonywał ruch, jakby po oddanym strzale opuszczał karabin w dół i następnie wrzucił go na tylne siedzenie gazika.
W 1992 roku poddano ekspertyzie balistycznej trzy przestrzelone szyby z budynku kotłowni. Uszkodzenia w dwóch z nich powstały prawdopodobnie w wyniku strzałów oddanych z broni kaliber 9 mm, a więc z pistoletów P-64 lub PM-63, w które również wyposażony był pluton specjalny. Oficer wojska strzelał, według świadków, z karabinu kbk AK, do którego używana jest amunicja 7,62 mm.
Uszkodzenia na trzeciej szybie nie pochodzą od pocisku kaliber 9 mm, ale nie wiadomo, jaki przedmiot je spowodował.
Nie dało to odpowiedzi na zasadnicze pytanie, czy z okna kotłowni lub z dachu tego budynku rzeczywiście spadł mężczyzna ubrany tak jak pozostali górnicy. Jedni widzieli na jego ciele rany postrzałowe klatki piersiowej, drudzy brzucha, a jeszcze inni głowy, które odsłonił upadający kask.
Jedni zomowcy widzieli, jak leci z wysokości drugiego, trzeciego piętra, inni, jak leży na placu, a obydwie strony usiłują zbliżyć się do ciała. Ostatecznie zabrali je zomowcy i wynieśli na swoje tyły.
- Przechodzili obok mnie - mówił pewnie Zbigniew Cień z ZOMO. - Ciało górnika było bezwładne.
Z relacji świadków wynika, że górnik trzymał w ręce jakiś przedmiot, który chciał zrzucić. Zachwiał się i wyglądało tak, jakby spadał razem z nim. Prokurator Jacek Ancuta nie znalazł dowodów, że takie zdarzenie w ogóle miało miejsce.
Zobacz także: Emilia, niepokorna baletnica
- Żadna z ofiar pacyfikacji kopalni Wujek nie doznała obrażeń świadczących o upadku z dużej wysokości - twierdzi stanowczo.
Andrzej Paduch był pewny, że widział, jak z dachu kotłowni spada człowiek. Zresztą po co miałby kłamać.
- Dwóch moich kolegów z ZOMO odciągnęło go w kierunku wyjścia - dodał.
Bogdan Daszewski, również z ZOMO, zobaczył mężczyznę już na ziemi.
- Mogłem przypuszczać, że doznał rany postrzałowej, bo zauważyłem punktowe ślady na odzieży i wypływającą stamtąd krew - zeznał.
Joachim Pawleta zbliżył się do ciała.
- Górnik miał otwarty brzuch, rozerwany na długości piętnastu centymetrów - twierdził.
Pawleta nie słyszał strzałów, ale za ogrodzeniem zobaczył wojskowego, który stał we włazie czołgu. Trzymał kbk AK z wycelowaną lufą w stronę kotłowni.
Bogdan Sapor potwierdził, że między zomowcami a górnikami doszło do przepychanki o leżące ciało.
- Jeszcze żył, kiedy zomowcy zabierali go na swoje pozycje - dodał Sapor.
Jerzy Malinowski opisywał leżącego na ziemi mężczyznę. Był szczupły, wysoki, w roboczym ubraniu. Malinowski twierdzi, że to właśnie on wynosił go poza teren kopalni.
- Następnego dnia ktoś powiedział w jednostce ZOMO, że ranny nie żyje - dodał.
Andrzej Czapla także zapewnia, że z opustoszałego już placu wynosił górnika do karetki. Jego zdaniem mężczyzna został ranny w głowę. Czy aż tylu świadków doświadczyło złudzenia? Niewątpliwie zadziwiające jest to, że tę historię powtarzali tylko zomowcy i ani jeden górnik.
Stanisław Płatek, współorganizator strajku w kopalni, uważa, że jest to próba odwrócenia uwagi od faktycznych sprawców. Upadek górnika łączy się z użyciem kbk AK przez żołnierza.
Jaki powód do kłamstwa miałby kpt. Zygmunt Ostrowski, dowódca batalionu 25. Pułku Zmechanizowanego Piechoty z Opola? - Od strony wyłomu przy bramie głównej szło w moją stronę trzech zomowców niosąc górnika. Pomogłem im chwytając górnika za prawą rękę. Mocno krwawił. Wynieśliśmy go do wyłomu, skąd został zabrany przez załogę karetki - zeznał kapitan Ostrowski pod przysięgą.
Zobacz także: Emilia, niepokorna baletnica
Jeśli to prawda, na pewno nie była to jedna z 9 śmiertelnych ofiar tragicznej pacyfikacji, ani jedna z 21 osób rannych. W takim razie kto? Czy żołnierze mogli strzelać podczas tej akcji? Oficer operacyjny kontrwywiadu wojskowego Roman Kręgiel twierdzi, że nie.
Po wyjściu z kopalni Wujek sprawdzano amunicję oddziałów wojskowych i stan się zgadzał. Możliwe jest jednak, że któryś z żołnierzy dysponował amunicją ponad normę.
- Z pewnością bym wiedział, że ją wystrzelił. Mieliśmy bardzo dobre rozpoznanie operacyjne - tłumaczy Kręgiel.
- Wojsku zależałoby na ujawnianiu takich faktów? - pytam.
- Chyba nie, ale w tej sytuacji ukrywanie prawdy obróciłoby się przeciwko nam - wyjaśnia.
Kręgiel zaprzecza też, by przed rozpoczęciem odblokowania kopalni Wujek wystrzelono z armaty czołgu ślepym nabojem. Tak twierdzili górnicy.
- W czołgach nie było ślepej amunicji - wyjaśnia Kręgiel. - Gdyby była, może nie doszłoby do tragedii. Wystrzał z czołgu ślepakiem mógłby powstrzymać napierających górników. Dlatego nocą, po akcji w kopalni Wujek, wyposażaliśmy załogi w ślepą amunicję.
Dziesięciu siedzi w więzieniach
W zakładach karnych pozostaje 10 członków plutonu specjalnego ZOMO skazanych za strzelanie 16 grudnia 1981 roku do górników kopalni Wujek.
Trzech wyszło w tym roku na warunkowe zwolnienie.
Dowódca plutonu specjalnego, chor. Romuald Cieślak, skazany na 6 lat pozbawienia wolności, zakończy odsiadkę w styczniu 2013 r. Pozostałym koniec kary przypada w 2012 r. Do aresztów trafili wkrótce po prawomocnym wyroku, jaki zapadł w czerwcu 2008 r. przed katowickim Sądem Apelacyjnym. W kwietniu 2009 roku Sąd Najwyższy odrzucił kasację skazanych.
Kto ostrzeliwał kopalnię z helikoptera?
Nie wiadomo, kto stanowił załogę helikoptera. Pewne jest, że z pokładu ostrzeliwano górników środkami chemicznymi. Czy strzelano też z broni ostrej? Na to pytanie może odpowie IPN w Katowicach, który prowadzi śledztwo przeciwko ciągle nieosądzonemu zomowcowi.
Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Rzucił się z nożem na kolegę przy grillu
Najciekawsze świąteczne prezenty, wigilijne przepisy, pomysły na sylwestra - wszystko w serwisie świątecznym**swieta24.pl**