Józef Borowiec, właściciel 4-hektarowego pola już dziś denerwuje się na myśl o tym, jak latem dojedzie do niego kombajnem, by skosić zboże.
- Chyba będę musiał wybudować lotnisko, aby olbrzymią maszynę udało się tu do mnie przetransportować - żartuje. Do śmiechu jemu, ale też jego sąsiadom z Dąbrówki jednak nie jest.
- Zostaliśmy praktycznie odcięci od świata, bez drogi, bo drogą na pewno nie można nazwać tego szerokiego na półtorej metra odcinka, który biegnie w kierunku naszych domów - mówi Stanisław Jarosz.
On, ale też właściciele zlokalizowanych w tym rejonie budynków boją się, że brak dojazdu doprowadzi kiedyś do tragedii.
- W tej chwili przecież nie dojedzie do nas pogotowie, ani straż pożarna. Jesteśmy w razie pożaru lub choroby zdani tylko na siebie. Tak przecież nie może być - podkreśla zdenerwowany mieszkaniec Dąbrówki w gminie Rzezawa.
Jeździli tak od zawsze
Jeszcze dwa lata temu, gdyby ktoś im powiedział, że mogą mieć problemy z dojazdem do domów, pewnie by go wyśmiali. Drogę mieli ładną, asfaltową, szeroką na trzy metry.
- Nigdy nie było żadnych problemów. Jeździliśmy po niej samochodami osobowymi, ale też maszynami rolniczymi - tłumaczy Józef Borowiec. Dodaje, że nie było problemu, bo działki położone po dwóch stronach drogi, nie były zabudowane. Nikt wówczas nie myślał, że kiedyś może się to zmienić. Ludzie zaczęli się jednak budować i robiło się coraz ciaśniej.
Sprawa stanęła na ostrzu noża, gdy Jerzy Winiarski, właściciel pierwszej, dość wąskiej działki postawił na niej dom. Zaraz potem ogrodził posesję, stawiając słupki na... drodze.
Zobacz jak wyglądał Tarnów przed laty! [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Błąd urzędników?
Mieszkańcy zdają sobie sprawę, że Winiarski nie złamał prawa.
- Okazało się bowiem, że przed laty gmina kładąc asfalt, zajęła półtora metra jego prywatnej działki - mówi Józef Borowiec.
W tej chwili kilkanaście osób ma problem, by dostać się do swoich domów, bo ogrodzenie bardzo przeszkadza.
Moja własność
Jerzy Winiarski, który wykańcza budynek, broni swojej własności.
- Czy ja komuś coś zabrałem? - pyta. - Przecież to, co znajduje się za tym ogrodzeniem, jest tylko moje. To nie moja wina, że był bajzel w urzędniczych dokumentach, dlaczego mam oddawać swoją ziemię - dodaje.
Wójt chce kupić, ale...
W rozwiązanie problemu włączył się Mariusz Palej, obecny wójt Rzezawy. Asfalt na prywatnej działce położono za jego poprzedników.
- Bardzo zależało mi jednak na tym, aby ci ludzie doszli do porozumienia. Zwróciłem się do pana Winiarskiego, z propozycją odkupienia od niego tego wąskiego 1,5-metrowego odcinka na całej długości jego działki. To by raz na zawsze rozwiązało problem - tłumaczy. Właściciel działki nie zgodził się jednak.
- Odmówiłem, bo sprzedaż tego wąskiego odcinka mi się zwyczajnie nie opłaca. Mogę owszem, ale odsprzedać gminie całą działkę z domem - tłumaczy. Na takie rozwiązanie nie przystaje jednak gmina.
- Nie stać nas na takie zakupy - przekonuje wójt Palej, zapewniając, że cały czas szuka rozwiązania tej sprawy.
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska