Daria Zawiałow „Dziewczyna pop”, Sony, 2023
Długo dobijała się do wrót show-biznesu. Zaczynała już w „Od przedszkola do Opola” – i potem już jako dorosła faktycznie wystąpiła na słynnym festiwalu. Sukces przyszedł jednak dopiero w 2017 roku wraz z płytą „A kysz!”. Jej indie-popowe piosenki spodobały się młodej publiczności w tym samym czasie co podobne dokonania Dawida Podsiadło czy Korteza. Młoda piosenkarka była na tyle odważna, że postanowiła spróbować czegoś nowego. Mocno electro-popowy album „Helsinki” cieszył się jeszcze większym powodzeniem. W końcu Daria postanowiła zapełnić największe hale koncertowe w kraju.
Ma jej w tym pomóc najnowsze dzieło. „Dziewczyna pop” to concept-album zainspirowany podróżą wokalistki do USA. Dwanaście znajdujących się na nim utworów zostało podzielonych na cztery rozdziały, w których Daria odwołuje się do czasów swego dzieciństwa. Stąd na płycie pobrzmiewają echa muzyki alternatywnej sprzed 2-3 dekad – od Nirvany do The Strokes. Te gitarowe brzmienia producent Bartosz Dziedzic zamienia na typowo popowe piosenki o przebojowych refrenach, które z powodzeniem można wykorzystać nawet w reklamie. Plany wielkiej trasy koncertowej w wykonaniu Darii na pewno się więc powiodą.
Mariusz Duda „AFR AI D”, Mystic, 2023
Riverside to jeden z najważniejszych zespołów rocka progresywnego, który pojawił się w XXI wieku. Polskim muzykom udało się wypracować własny styl, który stał się atrakcyjny dla fanów tego gatunku na całym świecie. Mimo tego sukcesu wokalista formacji z powodzeniem rozwija działalność solową. Najpierw poznaliśmy jego projekt Lunatic Soul, a potem pojawiły się pierwsze płyty artysty firmowane jego imieniem i nazwiskiem. Po trzech wydanych własnym sumptem krążkach, przyszedł czas na pierwszy album dla dużej wytwórni – Mystic.
„AFR AI D” to płyta podporządkowana jednemu tematowi: lękowi człowieka przed sztuczną inteligencją. Materiał ten idealnie wpisuje się więc w swój czas. Duda unika jednak wszelkiej publicystyki, przede wszystkim przez to, że serwuje nam wyłącznie instrumentalną muzykę. Na „AFR AI D” spotykają się różne fascynacje frontmana Riverside: od kosmische musik i rocka progresywnego, po współczesny ambient i neoklasykę. Elektroniczne partie są tu zgrabne splecione z gitarowymi solówkami w stylu Pink Floyd, tworząc bogatą aranżacyjnie i klimatycznie muzykę o wręcz soundtrackowym rozmachu.
Bruklin „Szumopolita”, Warner, 2023
Rockowa grupa o wdzięcznej nazwie Bruklin powstała w 2018 roku w Łodzi. Rok później wydała debiutancką EP-kę zatytułowaną „#nieznam”, nagraną dzięki wygranej w przeglądzie kapel rockowych organizowanym przez Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie. Potem przyszły kolejne sukcesy na różnych przeglądach i konkursach. Dzięki licznym występom kwintet wyszlifował swoje brzmienie, co w naturalny sposób sprawiło, że muzycy poczuli się gotowi do nagrania pierwszego albumu. Tak powstał „Szumoolita”, który wyprodukował w legendarnym Izabelin Studio ceniony producent Andrzej Puczyński.
Choć korzenie Bruklin tkwią w klasycznym rocku, tak naprawdę muzyce z „Szumopolity” blisko do grunge’u z lat 90. To przede wszystkim zasługa przesterowanych gitar i dudniącego basu, które przywołują wspomnienie dokonań Nirvany, Soundgarden i Alice In Chains. Pasuje do tego charakterystyczny wokal Bartłomieja Makrockiego: mocny, męski, ze stylową chrypą. Puczyński zjadł zęby na produkowaniu polskiego rocka w latach 90., dzięki czemu nadaje muzyce z „Szumopolity” nieco bardziej wygładzone brzmienie, co sprawia, iż piosenki z płyty mają również radiowy potencjał. Bruklin nie wywoła żadnej rewolucji, ale słuchaczom Antyradia i Rock Radia na pewno te nagrania się spodobają.
Lech Janerka „Gipsowy odlew falsyfikatu”, Mystic, 2023
Już dwie dekady temu zażartował, że jest „świętą krową” polskiej sceny rockowej i żaden krytyk nie napisze negatywnej recenzji jego wydawnictwa. Faktycznie tak jest – a ten status zapewniły wrocławskiemu wokaliście i basiście właściwie dwie płyty z lat 80. To oczywiście album jego zespołu Klaus Mitffoch oraz jego solowy debiut – „Historia podwodna”. Krążki te obok płyt Brygady Kryzys i Republiki są najciekawszymi dokonaniami polskiego post-punka. Potem wiodło się Janerce gorzej i dopiero „Fiu Fiu” z 2002 roku pokazał, iż stać go na nowoczesne i efektowne piosenki.
Dziś piosenkarz powraca po 18 latach przerwy fonograficznej z długo wyczekiwanym nowym albumem. „Gipsowy odlew falsyfikatu” przywołuje wszystkie dawne fascynacje swego autora. Najlepiej brzmią tutaj nowofalowe piosenki, podszyte neurotycznym nerwem w stylu dawnych The Stranglers. Nie mogło się tu również obyć bez odwołań do psychodelii – wszak Janerka jest wielbicielem The Beatles z ich schyłkowego okresu. Wszystko to zgrabnie łączy nowoczesna produkcja i nieco cyniczne teksty, przypominając, iż wrocławski wokalista jest mistrzem czterominutowej formy.
