- Wybierasz się na czerwcowy koncert Billie Eilish w krakowskiej Tauron Arenie?
- (śmiech) Oczywiście, że tak. Nawet kupiłam płytę w pre-orderze, żeby dostać kod do biletów wcześniej.
- Jej twórczość była dla ciebie inspiracją podczas tworzenia „przebłysków”?
- Niekoniecznie. Kiedy zaczęłam wrzucać do internetu covery różnych piosenek w moim wykonaniu, przestałam słuchać Billie Eilish, bo już poczułam się przesycona porównaniami do niej. Dużo było bowiem takich skojarzeń. Dlatego teraz na czas tworzenia zrobiłam sobie detoks od jej piosenek, żeby się nimi nie inspirować.
- Czym zatem się inspirowałaś?
- Różnie. Ta płyta to mieszanina dźwięków, które od zawsze mi się podobały i chciałam je wydobyć w swojej twórczości. Inspiracjami były dla mnie piosenki, których słuchałam, kiedy dorastałam, czyli Bon Iver, Lykke Li oraz sporo ambientu, choćby artysty działającego jako Øneheart. Są więc na tej płycie utwory, które od dawna chciałam stworzyć, ale trochę brakowało mi odwagi.
- Co ci jej dodało tym razem?
- Skupiłam się w pełni na przekazie i emocjonalności swoich piosenek. Wyłączyłam też głowę na tyle, że przestałam myśleć o oczekiwaniach i presji ze strony ludzi, którzy bardzo chcieli mi doradzić muzycznie. Dlatego jestem zadowolona i dumna z tej płyty, bo czuję jak bardzo jest moja.
- Dzisiaj mieszkasz i studiujesz w Warszawie, ale dom rodzinny masz w Krakowie. Gdzie jest twoje ulubione miejsce, w którym pracujesz nad piosenkami?
- To mieszkanie mojego przyjaciela Nikodema, z którym stworzyłam trzy utwory na tę płytę. Znajduje się w ono w okolicach Rynku Dębnickiego w Krakowie, więc to bardzo klimatyczna przestrzeń w starej kamienicy. Nikodem stworzył tam ze swoją narzeczoną bardzo komfortowe miejsce. Teraz, jeśli myślę o Krakowie, to od razu przychodzi mi właśnie ono na myśl. Ale świetnie się czuję nadal w moim pokoju z pianinem.
- Nagrałaś „przebłyski” z całym zastępem gości wokalistów i producentów. Co sprawia, że lubisz tworzyć z innymi artystami?
- Po prostu człowiek czuje się raźniej przy tej drugiej osobie. Fajnie jest podzielić się z kimś swoimi przemyśleniami i stworzyć wspólny przekaz. Kiedy współtworzy się coś z drugą osobą, dostaje się od niej potwierdzenie, czy to, co przychodzi nam do głowy, jest dobre czy nie. Ja jestem dosyć krytyczna wobec siebie, ciężko mi więc obiektywnie to stwierdzić. Współpraca z inną osobą to po prostu dialog.
- Kto miał największy wpływ na „przebłyski” poza tobą?
- Lessman. To producent, który wyprodukował trzy czwarte płyty. To też osoba, która pomogła mi stworzyć to, co zawsze chciałam stworzyć. Udało się to uzyskać dzięki jego wrażliwości i dzięki temu, że słucha bardzo podobnej muzyki jak ja. Lessman otworzył mnie emocjonalnie i to jemu zawdzięczam, jak ta płyta brzmi. Poznałem bowiem pewne procesy twórcze, które mogłam potem zastosować w pracy z innymi producentami przy tym albumie. Lessman był więc swego rodzaju moim przewodnikiem.

- „przebłyski” mają bardzo emocjonalny i różnorodny charakter: mamy tu smutne, radosne i dramatyczne piosenki. Z czego to wynika?
- Poprowadziły mnie moje własne przeżycia z ostatnich dwóch lat. „przebłyski” to zbiór wspomnień z tego czasu. Życie okazało się dla mnie przewrotne i potrzebowałam bezpiecznej przestrzeni, w której mogłabym się wyżyć emocjonalnie.
- W kilku utworach wspominasz swój wypadek samochodowy tuż po maturze. Jaki wpływ na muzykę i teksty miało to dramatyczne doświadczenie?
- Przełomowy. Miałam złamanych tyle kości, że stwierdziłam, iż nie chcę już więcej naginać swego kręgosłupa w moim życiu i twórczości. Robiłam więc tę płytę tak, jak chciałam i tak, jak czułam.
- Jak ci się pracowało po wypadku?
- Na szczęście wiedziałam, że po pobycie w szpitalu i rehabilitacji będę mogła normalnie funkcjonować. Tylko muszę jakoś przeżyć pół roku. Dlatego postanowiłam, że pierwsze co zrobię po tym, jak stanę na nogi, to wrócę do śpiewania i do muzycznych planów sprzed wypadku. Poczułam, że nic mnie nie powstrzyma i nie miałam żadnych wątpliwości. Uznałam, że dostałam od losu drugą szansę i muszę ją wykorzystać na maksa.
- Jak się poczułaś, kiedy znów stanęłaś na scenie?
- Mam wrażenie, że teraz czuję wszystko o wiele bardziej intensywnie niż przedtem. Jestem bardziej obecna w momentach tych uniesień muzycznych. Dlatego zdarza się, iż wzruszam się w trakcie koncertu, kiedy widzę swoich słuchaczy, którzy byli i są ze mną od samego początku i mimo przerwy, nadal interesuje ich moja twórczość. Czasem robię kawę czy sprzątam i nagle łapię się na tym, że łzy płyną mi do oczu i myślę sobie, jak jest fajnie. (śmiech)
- Straciłaś też niedawno bliską osobę z rodziny. To nie podcięło ci chęci do życia i tworzenia?
- Kiedy to się stało, byłam od siebie bardziej odcięta i robiłam wręcz mechanicznie to, co było zaplanowane. Bo wiadomo – z pewnych rzeczy dzień przed nie da się zrezygnować. Nie byłam jednak za bardzo obecna w tym, co robiłam. Chciałam tylko być jak najbliżej moich rodziców i nie robić im dodatkowych problemów.
- Na drugim biegunie płyty są piosenki o różnych odcieniach relacji między dwojgiem, a czasem nawet trojgiem osób. Miłość pomogła ci przetrwać złe chwile?
- Jestem na maksa wdzięczna za relację, którą doświadczałam w tamtym czasie. Była ona dla mnie wielką odskocznią od tych mrocznych przeżyć. Pierwsza piosenka, którą napisałam po wypadku, to „jesteś głupi”, w której wyznają w przewrotny sposób miłość drugiej osobie. To pokazuje, jak dużo ciepła dawała mi ta relacja. Dlatego cieszę się, że pojawiła się akurat w tym momencie.
- Przeszłaś przyspieszony kurs dojrzewania w ciągu ostatnich dwóch lat. Jesteś dziś już inną osobą?
- Zdecydowanie. To przerażające, kiedy myślę w jak krótkim czasie wydarzyło się to wszystko. Czasem szokuje mnie to, jaka jestem teraz i do jakich rzeczy mnie ciągnie. Lubię myśleć o tych wszystkich doświadczeniach, że skumulowały się one po to, by potem było już tylko lepiej. Musiałam się szybko wiele nauczyć i przeżyć, bym później dłużej miała fajne życie.
- O takich traumatycznych przeżyciach trudno się rozmawia, a co dopiero pisze piosenki. Jak było w twoim przypadku?
- O wiele łatwiej było mi pisać o tym piosenki niż mówić na głos. Muzyka pomogła mi być w kontakcie z sobą i skonfrontować się z trudniejszymi emocjami. Cieszę się, że miałam możliwość, by odreagować te przeżycia w ten sposób. Ludzkie ciało raczej odcina się od ciężkich emocji, a potem skutkuje to problemami natury psychicznej. Ja miałam przestrzeń, by wyrzucić z siebie te emocje i pomogło mi to być teraz w tym miejscu, w którym jestem obecnie.
- Niebawem wystąpisz na Męskim Graniu. Dasz radę zaśpiewać tak emocjonalne piosenki?
- Na Męskim Graniu na pewno będę płakać. Jakby więc ktoś chciał posłuchać mojego występu, przez połowę którego śpiewam, a przez połowę którego płaczę – to zachęcam. (śmiech) A tak na serio – na pewno będę wzruszona. Kiedy bowiem dorastałam i ktoś mnie pytał, gdzie widzę się za kilka lat, to zawsze odpowiadałam, że na scenie Męskiego Grania. Nie spodziewałam się, że stanie się to tak szybko.
- Przeprowadzka do Warszawy dała ci oddech od tych trudnych historii z Krakowa?
- Kocham moje rodzinne miasto i wiele mu zawdzięczam. Te ciężkie przeżycia, których tu doświadczyłam ostatnio sprawiły jednak, że Kraków zaczął mi się negatywnie kojarzyć. Warszawa pomogła mi się więc trochę zresetować.
- Co teraz porabiasz w stolicy?
- Studiuję zdalnie pedagogikę. A na co dzień uczę śpiewu w prywatnej szkole. Fajnie mi się więc życie tutaj ułożyło. Jestem też bliżej centrum polskiego świata muzycznego. Dzięki temu pojawiła się we mnie nowa energia, która inspiruje do dalszego działania.