https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Wdowczyk szukał tylko pretekstu?

Bartosz Karcz
Trener Dariusz Wdowczyk
Trener Dariusz Wdowczyk Andrzej Banaś
Krajobraz po odejściu Dariusza Wdowczyka z Wisły. Trenerzy Radosław Sobolewski i Kazimierz Kmiecik będą chcieli zdobyć jak najwięcej punktów.

Gdy po serii siedmiu porażek z rzędu trener Dariusz Wdowczyk najpierw zachował posadę, a następnie wyprowadził Wisłę z kryzysu, wydawało się, że szkoleniowiec spokojnie wypełni swój kontrakt, a już na pewno nikt nie spodziewał się, że zostanie zwolniony ze swoich obowiązków. I rzeczywiście nie został, choć życie, a w zasadzie sam Wdowczyk napisał scenariusz, jakiego nikt się nie spodziewał. W efekcie przy ul. Reymonta mamy kolejne przesilenie.

Gdy w marcu Dariusz Wdowczyk przejmował Wisłę, można było mówić o dużym zaskoczeniu. Ówczesny właściciel klubu Bogusław Cupiał, złamał bowiem w ten sposób swoją niepisaną zasadę, że nie zatrudnia trenerów zamieszanych w korupcję. Wdowczyk przełknął słowa krytyki, jakie zwaliły się na jego głowę i wziął się do pracy. Solidnie, bo błyskawicznie wyprowadził „Białą Gwiazdę” na spokojne wody. Z beznadziejnej w pewnym momencie sytuacji o mały włos nie wprowadził drużyny do czołowej ósemki, a gdy ta sztuka mu się nie udała, zajął z zespołem przynajmniej dziewiąte miejsce.

Nowy sezon miał przynieść walkę w górnej części tabeli, ale przyniósł przede wszystkim ogromne zamieszanie w klubie, związane ze zmianami właścicielskimi i fatalną passę drużyny, związaną ze wspomnianymi wcześniej siedmioma porażkami. A jednak Wdowczyk kolejny raz wyprowadził drużynę z kryzysu i sprawił, że dzisiaj wiślacy mogą snuć plany o ataku na pierwszą ósemkę. Już jednak bez trenera, który zaskoczył wszystkich, rzucając pracę w Wiśle z dnia na dzień.

On sam twierdzi, że z takim zamiarem nosił się od dłuższego czasu. Już od momentu, kiedy zwolniono jego asystentów Marcina Broniszewskiego i Pawła Primela. Problem w tym, że choć wtedy rzeczywiście zareagował nerwowo, to w kolejnych tygodniach nie dawał swoją postawą i wypowiedziami nawet cienia przesłanki, że ma zamiar z prowadzenia Wisły zrezygnować. Mało tego, sam podkreślał, że sytuacja w klubie znacząco się poprawiła, że chciałby z drużyną zagrać w finale Pucharu Polski. Co zatem stało się takiego, że zmienił zdanie? Czy rzeczywiście chodzi tylko o to, że klub zalegał z wypłatami?

Odpowiedź kryje się raczej w stosunkach, jakie panowały w ostatnim czasie pomiędzy zarządem i trenerem. Szkoleniowcowi nie podobało się to, że kierownictwo klubu wymaga od niego nie tylko prowadzenia drużyny, ale również udziału w spotkaniach ze sponsorami. Do takiego spotkania miało dojść w miniony czwartek i to była właśnie iskra, która zapaliła lont i sprawiła, że na trenerskiej ławce w Wiśle wybuchła bomba. Nie wiemy jak dokładnie brzmiało pismo, w którym prezes Marzena Sarapata przypomniała trenerowi o jego kontraktowych obowiązkach. Wdowczyka to pismo wyprowadziło jednak z równowagi. My natomiast usłyszeliśmy przy ul. Reymonta, że pismo nie wykraczało poza normy obowiązujące na linii pracodawca - pracownik. Może było zatem i tak, że Wdowczyk rzeczywiście od jakiegoś czasu nosił się z zamiarem odejścia, a sprawę spotkania ze sponsorami wykorzystał jako pretekst. Pozostaje pytanie, czy umowę z winy klubu rzeczywiście mógł rowiązać? To będzie już jednak problem prawników obu stron, którzy przed organami PZPN rozstrzygną czy zaległości klubu wobec trenera były na tyle duże, że umowa mogła zostać rozwiązana z winy kluby, czy nie.

W Wiśle zresztą w ostatnim czasie kilka razy balansowano w tej kwestii na granicy. Kilku piłkarzy składało już bowiem pisma z wezwaniem do zapłaty. Klub reagował jednak w każdej z tych sytuacji niemal natychmiast, przelewając na konta zawodników zaległe wynagrodzenia i gasząc w ten sposób pożar. Czy podobnie nie można było rozwiązać sprawy z Wdowczykiem? Cóż, musiałyby tego chcieć obie strony, a szkoleniowiec najwyraźniej w Krakowie zostać nie chciał.

Wisła znalazła się więc w trudnej sytuacji, w której na trenerskiej ławce będzie miała charyzmatycznego, ale raczkującego w zawodzie trenera Radosława Sobolewskiego i inną legendę klubu Kazimierza Kmiecika. Obaj mają jeden cel, uzbierać jak najwięcej punktów przed końcem roku i przygotować w ten sposób dobrą pozycję wyjściową dla stałego trenera, który zespół przejmie najprawdopodobniej w zimie.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

b
buba
nad czym tu się zastanawiać, nie pasowała mu praca to odszedł, gdyby każdy komu nie pasuje praca mógł ją rzucić z dnia na dzień jutro stanęło by pół Polski, sam bym nie poszedł do pracy
k
kibic
przestraszył się panów z maczetami mających wiele do powiedzenia w klubie
a
as
Kazek co najwyżej to może "przekazać" puchar przechodni!
k
krakus
Sam powiedzial w wywiadzie, ze kasa przelana, a braki sa niewielkie wiec co za pitolenie, ze opoznienia. Tez uwazam, ze szukal pretekstu. Szkoda, bo to bardzo solidny trener jak na nasze warunki i spokojnie gralibysmy z nim o puchar polski i europejskie puchary jakby gracze utrzymali forme. szczegolnie teraz kiedy jestesmy rozpedzeni. TSW!!!
S
Sztywny Pyton
Do nauki niedouczony tumanie, bo zdania poprawnie nie potrafisz sklecić...
P
Polok
taka prawda że Wisła za 3 miesiace juz mu zaplacila i pozniej normalnie dostawal wypłate.. zaniedlugo w innym klubie bedzie a dlaczego odszedł z Wisły ? bo myślał że więcej pewnie dostanie a jednak sie mylil. teraz pewnie bedzie trenował Górnik Łęczna
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska