Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Debaty, czyli strojenie fochów

Zbigniew Bauer
Odbyło się coś, co tylko z grubsza można było nazwać serią przedwyborczych debat. Z grubsza, bo tylko jedna z nich była debatą prawdziwą (ta z TVN24), dwie pozostałe zamieniły się w klasyczne wywiady. TVP z prezesem Kaczyńskim i taż TVP z Donaldem Tuskiem - przy czym z Tuskiem mieli dyskutować i Pawlak i Napieralski, ale w ostatniej chwili skrewili, zaś od początku było wiadomo, że prezes JK u Lisa się nie stawi.

I co? I nic. To, co było rzeczywistą debatą ekspercką, okazało się nudne, choć merytoryczne było z pewnością. A premier i prezes powiedzieli sobie to, co mówią zawsze - do bólu przewidywalni, do mdłości zadowoleni z siebie, a niechętni przeciwnikowi. Dyskutowali zatem na odległość i gdyby można było w ten sposób odbywać pojedynki bokserskie, nie znalibyśmy takich słów jak nokaut czy liczenie. Wszyscy wtedy byliby zwycięzcami, albo wszyscy by przegrywali; nawet remisów by nie było.

Narzekałem tu nieraz, że media celowo tak dobierają partnerów do różnych dyskusji, debat czy wywiadów, by mogli się "naparzać". Że w tym wszystkim nie chodzi o merytoryczność, ale o show.
Jarosław Kaczyński powtarzał - w trakcie niekończącego się debatowania o debatowaniu - że jemu na show nie zależy. Więc wybrał monodram z lekkim dziennikarskim wsparciem. Monodram notabene nudny, a jego zakończenie było widzom znane od początku. Tusk był gotów na wyjście z prezesem "na solo", ale skończyło się tylko solówką. Widzowie obu tych monodramów z pewnością ziewali i w końcu zmieniali kanał. Jedyną pociechą było to, że można było sobie poskakać między TVN24 a TVP, bo prezes dawał wywiad w tym samym czasie, gdy u konkurencji spierali się eksperci. Naturalnie - prezes miał tę przewagę, że nikt od niego nie żądał konkretów i mógł mówić tak jak zawsze.

Wiadomo zatem, że do prawdziwej debaty nie dojdzie, żadnej prawdziwej konfrontacji nie będzie i wyborcy zagłosują nie na programy, tylko jak zawsze - przeciw komuś, a nie za kimś. W polskich wyborach konfrontacja następuje przy urnie, a nie w głowach elektoratu. Tymczasem np. w USA debaty telewizyjne, a także przy wykorzystaniu Internetu i jego narzędzi, są stałym elementem gry i nikt tam nie zastanawia się, czy przyjść do studia, czy wykręcić się sianem. Jeśli kandydat udawałby, że go nie ma albo przebierał w stacjach telewizyjnych jak w ulęgałkach, sam wykluczyłby się z gry. I nikt tam nie zastanawia się, czy mediom chodzi tylko o show, czy też jest w tym jakiś głębszy sens. Kampania wyborcza jest także rodzajem spektaklu, ale nie monodramu (z lekkim dziennikarskim suportem), tylko dramatem faktycznym, pełnym słownych fajerwerków, retorycznych popisów. Tu chodzi o taki spektakl, w którym coś się dzieje, jest jakaś akcja, jakiś suspens. Szkoda, że w Polsce, gdzie tak lubimy przejmować różne amerykańskie wzory, w tym medialne, tym razem dziwnie się o tym zapomina. Trwa natomiast pojedynek na miny, obrażanie się i strojenie fochów. Kto większe fochy pokaże - wcale nie będzie wygranym. A może wcale nie chodzi o jakąś wygraną?

Serwis Wybory 2011: Najświeższe informacje wyborcze z Małopolski!

Weź udział w akcji Chcemy Taniego Paliwa! **Podpisz petycję do rządu**

Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska