Czytaj też:
Wybudował tam elektrownię na Dunajcu, która zacznie produkować prąd już w tym miesiącu. Kosztowało go to prawie siedem milionów złotych. Zadbał o wszystkie udogodnienia dla zwierząt, w tym przepławki i bariery uniemożliwiające wpłynięcie ryb pod turbinę. Chce produkować 150 kilowatów prądu i sprzedawać energię Tauronowi.
- Liczę, że inwestycja zwróci się za sześć lat - mówi Bochenek. - Wszystko zależy od mocy, którą osiągniemy.
Mniej szczęścia ma Józef Borzęcki z Florynki (gmina Grybów). Elektrownię na rzece Biała wybudował 15 lat temu, zanim w 2009 r. zaczęły obowiązywać przepisy Natura 2000. Przed rokiem powódź zniszczyła dopływ wody do turbiny. Od tamtej pory nie dostał zgody na ponowne uruchomienie.
- Od grudnia zeszłego roku czekam na odpowiedź z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie - denerwuje się Borzęcki. - Nie dostałem zezwolenia, choć zrobiłem wymagane przepisami przepławki.
RDOŚ tłumaczy, że Biała została objęta programem ochrony zagrożonych gatunków Natura 2000. Trwa tam właśnie akcja odtwarzania populacji łososia. Stąd potrzeba szczegółowego raportu oddziaływania elektrowni na środowisko.
Jan Opiło, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Starostwa Powiatowego w Nowym Sączu przyznaje, że o budowę elektrowni wodnej mogą dziś starać się tylko wyjątkowo zdeterminowani ludzie. Muszą uporać się nie tylko z unijnymi wytycznymi, na straży których stoi RDOŚ, ale także protestami organizacji ekologicznych, dla których każda ingerencja w naturę oznacza zło.
- Dochodzi do paradoksalnej sytuacji - zauważa Opiło. - Z jednej strony zachęca się do produkcji energii odnawialnej, a z drugiej wyznaje zasadę, że może ona zniszczyć gatunki chronione. W ten sposób nie przestawimy się na ekologię.
Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos!
Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!