Kilkadziesiąt tysięcy złotych zapisano w tegorocznym budżecie na opracowanie koncepcji trzech dodatkowych zjazdów z południowej obwodnicy Tarnowa. To szansa na lepsze skomunikowanie miasta z okolicznymi miejscowościami. Zgodni co do tego są radni i prezydent.
Wybudowana ponad 20 lat temu obwodnica jest fragmentem drogi krajowej nr 94. Od czterech lat ruch jest na niej znacznie mniejszy niż przed otwarciem odcinka autostrady Szarów - Tarnów.
- Korzystam z obwodnicy niemal codziennie, dojeżdżając do pracy w Mościcach i nadziwić się nie mogę, że nikt do tej pory nie pomyślał o tym, aby tę drogę lepiej wykorzystać dla miasta - mówi Jacek Łabno, radny klubu PiS, przewodniczący komisji rozwoju. Zwraca uwagę na wyliczenia wydziału komunikacji, które mówią o tym, że w ciągu ostatnich dwóch dekad w Tarnowie liczba pojazdów zwiększyła się trzykrotnie. - W ślad za tym niestety nie poszła budowa nowych dróg o znaczeniu strategicznym dla rozładowania korków w mieście. Powstało ich jedynie kilka, a to zdecydowanie za mało - przekonuje.
Jego zdaniem ważną rolę w udrożnieniu ulic w centrum mogłaby odgrywać południowa obwodnica miasta. Tyle że trzy obecnie istniejące zjazdy to zdecydowanie za mało. Najnowszy pomysł dotyczy budowy trzech dodatkowych zjazdów - jednego w rejonie ul. Koszyckiej, aby można było szybko pojechać w stronę centrum i Mościc, bez niepotrzebnego nadkładania drogi przez ul. Krakowską.
Drugi zlokalizowany byłby w sąsiedztwie al. Tarnowskich i prowadziłby nowo wybudowaną drogą. Jedna jej odnoga biegłaby do powstającego właśnie, szerokiego przejazdu pod torami na ul. Dąbrowskiego, a druga - ul. Lotniczą i Jarą do Gumnisk.
Trzeci nowy zjazd planowany jest natomiast w Skrzyszowie i łączyłby się z biegnącą tamtędy drogą powiatową w kierunku gminy Ryglice.
- Zapisane w budżecie pieniądze na ten cel pozwolą na zorientowanie się, czy takie zjazdy mogłyby powstać i gdzie konkretnie - mówi Roman Ciepiela, prezydent Tarnowa. Przyznaje, że południowa obwodnica nie jest w tym momencie w pełni wykorzystana i mogłaby wyprowadzić z centrum nie tylko ruch tranzytowy, ale również lokalny.
Ponad połowa obwodnicy leży w granicach administracyjnych Tarnowa. Jednak na mocy porozumienia pomiędzy samorządem oraz Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, dwupasmówką zarządza i utrzymuje ją GDDKiA.
- Obwodnice są traktowane jako drogi o ograniczonej dostępności. Nie uzgadnia się z nich zjazdów indywidualnych, mogą to być tylko skrzyżowania z drogami publicznymi. Każdy jednak przypadek jest rozpatrywany indywidualnie. Brane są również pod uwagę względy bezpieczeństwa - komentuje przymiarki dotyczące nowych zjazdów w Tarnowie Iwona Mikrut-Purchla, rzeczniczka krakowskiego oddziału GDDKiA. Drogowcy czekają na oficjalne wnioski z Tarnowa.
Koszt wybudowania jednego najprostszego zjazdu z obwodnicy, bez estakad jak na ul. Lwowskiej czy Tuchowskiej, szacowany jest na kilka milionów złotych.
- Jestem przekonany, że miasto, przy wsparciu GDDKiA, udźwignęłoby to zadanie. Gra na pewno jest warta świeczki - zapewnia Łabno.
Kłopot dla inspekcji
Południową obwodnicą Tarnowa, według GDDKiA, przejeżdża dziennie ok. 10 tysięcy pojazdów. Między węzłami „Tuchowska” i „Lwowska” od kilku miesięcy zapędy kierowców temperują kamery Inspekcji Transportu Drogowego. Wyznaczony został tu bowiem odcinkowy pomiar prędkości. - Wraz z utworzeniem dodatkowych zjazdów musielibyśmy się mocno zastanowić nad tym, czy jest sens, aby takie pomiary nadal tutaj wykonywać. W grę mogłoby wejść ewentualnie skrócenie tego odcinka lub skoncentrowanie się wyłącznie na kierowcach, którzy jadą tędy tranzytem - tłumaczą w ITD.