Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorota Pomykała: Wolę nie rozpraszać nikogo, tylko sprawiać, że widzowie skupiają się na tym, co gram i jak

OPRAC.:
Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Dorota Pomykała w filmie "Kobieta na dachu"
Dorota Pomykała w filmie "Kobieta na dachu" Kino Świat
„Kobieta na dachu” Anny Jadowskiej to poruszający polski dramat psychologiczny, który możemy właśnie oglądać w kinach. Główną rolę gra w nim aktorka Starego Teatru w Krakowie – Dorota Pomykała. Kreacja przyniosła jej prestiżowa nagrodę podczas ubiegłorocznego Tribeca Festivalu w USA. Aktorka opowiada nam o swej pracy przy „Kobiecie na dachu”.

Prezes ZBP o prognozach inflacyjnych

od 16 lat

Mirka to sześćdziesięcioletnia położna. Jest świetna w swoim fachu, a jeszcze lepsza w ukrywaniu swoich potrzeb i uczuć. W domu też skupia się na innych – mężu i dorosłym synu. Czasem wymyka się na dach swojego bloku, żeby zapalić papierosa. To jedyna rzecz, jaką robi tylko dla siebie, aż do dnia, w którym napada na bank uzbrojona w niewielki nóż kuchenny. Czy wydarzenie to pozwoli, by Mirka spojrzała na swoje życie z innej perspektywy?

- Postać, którą pani gra, jest obecna niemal w każdej scenie filmu. To musiało być duże wyzwanie.
- Owszem, chociaż nie jestem aktorką, która siedzi i czeka na role. Pra­cuję - i to dużo. Przy filmie „Kobieta na dachu” pracowałam codziennie przez 27 czy 28 dni, a kiedy ostatni raz patrzyłam do swojej metryki, nie miałam wcale trzydziestu lat. Pracowaliśmy w szalonym upale, co stanowiło dodatkową trudność. Anna Jadowska powiedziała mi potem, że na planie byłam niesamowicie skupiona. Koledzy i koleżanki cudownie mnie wspierali – widzieli, że tworzymy coś pięknego, ale i trudnego, dlatego nie rozpraszali mnie rozmowami, czy dowcipami. Jeśli chodzi o sprawy techniczne, to najlepiej pamiętam drogę z planu do kampera i z powrotem. Miałam cudowną asystentkę Olę, która bardzo o mnie dbała, dzięki czemu mogłam jeszcze mocniej skupić się na pracy. Kiedy tylko miałam chwilę przerwy, chodziłam na krótkie spacery, żeby odetchnąć świeżym powietrzem.

- Graną przez panią Mirka zdaje się być niewidzialna. Także dla samej siebie.
- Jest jedną z wielu kobiet, które chodzą do pracy, robią zakupy, uzupeł­niają lodówkę, służą mężowi i synowi. Mało myślą o swoich potrzebach, a właściwie tłamszą je tak bardzo, że ich już nie odczuwają. Rolę Mirki zadedykowałam mojej mamie, która z miłością i pokorą oddawała się swojej rodzinie – mężowi, i nam, trzem córkom. Pochodzę ze Śląska, gdzie tradycyjny model rodziny jest wciąż mocno obecny. Ważne jest, żeby mąż był spokojny, żeby go niczym nie obarczać.

- Na świecie jest wiele kobiet, które zapominają o sobie.
- Teraz młode pokolenie dwudziesto- czy trzydziestolatek jest inne – patrzą na siebie i swoje potrzeby, domagają się uwagi. Mirka taka nie jest. Ona i jej mąż Julek mieszkają w osobnych pokojach, nie przytulają się nawet na dobranoc. Mirka dostaje mało miłości, a dużo jej z siebie daje. Jest położną, pracuje z wielkim oddaniem, a po zakończonej zmianie dba o dom, robi zakupy. I czasem wychodzi na papierosa – to jest może jej jedyny i jawny „grzech”, chociaż to, że nie myśli o sobie, też bym nazwała grzechem. Wszystko się zmienia, gdy Mirka dokonuje napadu na bank. W jej życiu coś pęka. Czasem trzeba krachu, aby móc odżyć, nawiązywać lepsze relacje. Dziś młodsze kobiety chodzą po wsparcie do psychologów, Mirka jest na to zbyt introwertyczna i skryta.

- Jest bardzo oddana innym w pracy i w domu. Jako położna dosłownie pomaga przyjść na świat nowemu życiu.
- Podczas przygotowań do filmu miałam do pomocy profesjonalną pielęgniarkę, która nauczyła mnie odbierać poród. Pamiętam to do dziś. Mirka wykonuje taki zawód, dzięki któremu daje nowe życie, ale sobie dać go nie potrafi. W końcu jednak pyta samą siebie: „Kiedy mam żyć, jak nie teraz?”. Zbiera się nawet na odwagę, żeby porozmawiać z mężem, zaproponować, by teraz spróbowali żyć inaczej.

- Gra pani z minimalnym makijażem lub bez niego, a pani bohaterka nosi wypłowiałe, jasne kolory. To było dodatkowe utrudnienie?
- Wolę grać w ten sposób, nie rozpraszać nikogo rzęsą, tylko sprawiać, że widzowie skupiają się na tym, co gram i jak. Na Śląsku mówi się na to „grać na rzadziola”, czyli z niepomalowaną twarzą. Przyznam, że kiedy oglądałam film, byłam pod wrażeniem, jak mimo tych jasnych kolorów udało się pokazać, jak silne emocje targają Mirką, co ją porusza i boli, mimo że nie gram ekstrawertycznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska