Triumfator francuskiego Touru zwycięzcą hiszpańskiego etapu
Najlepszy na przełęczy Tourmalet we francuskich Pirenejach okazał się triumfator Tour de France Duńczyk Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma), który o pół minuty pokonał kolegę z drużyny i właściciela koszulki lidera Seppa Kussa. Trzeci na mecie Słoweniec Primoz Roglić uzyskał o 33 sekundy gorszy rezultat.
To pierwsze zwycięstwo 26-latka podczas tegorocznego Touru odbywającego się w Hiszpanii. W piątek miał szczególną motywację.
– Dziś są urodziny mojej córeczki, chciałem wygrać dla niej. Jako drużyna nawet nie przypuszczaliśmy, że na Tourmalet uda się nam osiągnąć tak dużo – skomentował.
Amerykanin wciąż na prowadzeniu
W klasyfikacji generalnej zawodnicy holenderskiego zespołu również zajmują trzy czołowe lokaty: Kuss wyprzedza o 1.37 Roglicia oraz o 1.44 Vingegaarda.
28-letni Kuss miał pomagać na górskich odcinkach swoim bardziej utytułowanym kolegom, ale jest we wspaniałej formie i już szósty dzień z rzędu założył na podium czerwoną koszulkę lidera.
Królewski, morderczy etap?
Etap był niezwykle wyczerpujący. Po krótkim odcinku w Hiszpanii kolarze przekroczyli granicę i wspinali się na trzy przełęcze w Pirenejach - Aubisque, Spandelles oraz słynną Tourmalet, gdzie wyznaczono metę po 19-kilometrowej wspinaczce na wysokość 2115 m n.p.m.
Już we wcześniejszej fazie etapu odpadł dotychczas trzeci w klasyfikacji zwycięzca ubiegłorocznej Vuelty Belg Remco Evenepoel (Soudal-Quick Step), który dojechał do mety prawie 28 minut po zwycięzcy, gdy kończyły się ceremonie dekoracji. Kryzys przeżywał także Portugalczyk Joao Almeida (UAE Team Emirates).
Choć do zakończenia wyścigu pozostało jeszcze osiem etapów, to trudno przypuszczać, by kolarze Jumbo-Visma dali sobie wyrwać zwycięstwo. Wszystko wskazuje na to, że skompletują hat-trick w tegorocznych wielkich Tourach. W maju w Giro d'Italia triumfował Roglic, a w lipcu w Tour de France - Vingegaard.
(PAP)
