https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dyspozytor nie chciał ryzykować życia pacjentów. Stracił pracę

Anna Górska
Jarosław Zapała, dyspozytor i ratownik ze Skawiny: Mówiłem, że system jest  niesprawny
Jarosław Zapała, dyspozytor i ratownik ze Skawiny: Mówiłem, że system jest niesprawny Adam Wojnar
Dopiero po tym jak zmarły dwie pacjentki na Podhalu, prokuratura wszczęła postępowanie na wniosek wojewody małopolskiego, by wyjaśnić, dlaczego karetki jechały do nich tak długo. Tymczasem Jarosław Zapała, dyspozytor i ratownik z 17-letnim stażem ze Skawiny, pół roku temu głośno krytykował nowy system wysyłania karetek. Poinformował też prokuraturę o możliwym narażeniu życia i zdrowia pacjentów przez źle funkcjonujący system, który polega na tym, że karetki do chorych w całym województwie wysyłają tylko dwie dyspozytornie, w Krakowie i w Tarnowie. Śledczy z Wieliczki wówczas nie podjęli sprawy, a Zapała stracił pracę. Zaś w tym tygodniu Marek Sowa, marszałek Małopolski podjął decyzję o dokupieniu anten i innych urządzeń, które mają poprawić łączność między zespołami ratowniczymi a dyspozytorami. Koszt:1,5 mln zł.

Ratownicy nie tylko z Podhala, ale całej Małopolski czekają na wnioski postępowania, które wszczęła prokuratura po dramatycznych wydarzeniach na Podhalu. Przypomnijmy. Do 82-letniej mieszkanki Skrzypnego (pow. nowotarski) karetka jechała z Zakopanego aż 42 minuty. Do pokonania miała 19 km. Gdy medycy dojechali na miejsce, kobieta już nie żyła. Niemal w tym samym czasie inni ratownicy reanimowali 44-latkę z Nowego Bystrego, ale potrzebowali pomocy lekarza ze specjalistycznego ambulansu, który szukał drogi w Skrzypnem. Specjalista dotarł do 44-latki dopiero po 40 minutach. Też nie żyła.

Zdaniem ratowników, to nowy system wysyłania karetek oparty na sieci komórkowej zawodzi, a utworzenie tylko dwóch dyspozytorni w województwie jest niebezpieczne dla życia pacjentów. Zresztą ratownicy bili na alarm znacznie wcześniej. Jednym z nich był Jarosław Zapała, wieloletni pracownik pogotowia ratunkowego w Skawinie.

- Najpierw informowałem przełożonych o tym, że tablety w karetkach ciągle się zawieszają, przez co ratownicy nie mają łączności z dyspozytorami. Przykładów nie brakowało, gdyż dość często coś nie działało - opowiada Jarosław Zapała. - Z dnia na dzień było gorzej, wtedy postanowiłem działać: występowałem w mediach, informowałem o źle działającym systemie mieszkańców i radnych podczas sesji rady miasta w Skawinie. Zapała wspólnie z radnymi oraz ratownikami ze Skawiny, Krakowa i Myślenic przekonywał, że jeszcze za wcześnie na likwidację dyspozytorni w Skawinie i jej przyłączenie do centrali w Krakowskim Pogotowiu Ratunkowym (KPR).

- Na elektronicznych mapach powtarzały się numery domów w Skawinie, dyspozytor z Krakowa nie znający terenu, nie miał szans na prawidłową lokalizację. Poza tym tablety w karetkach, gdzie wyświetlają się trasy, często zawieszały się. Przecież to wszystko może mieć tragiczne skutki! - podkreśla ratownik. Zapała poprosił o spotkanie z Jerzym Millerem, wojewodą małopolskim. Do dziś nie doczekał się odpowiedzi.

- Tablety i teraz w ambulansach się zawieszają, przez co pomoc do pacjentów dociera znacznie później, a ja już nie pracuję - nie kryje rozczarowania Jarosław Zapała. - Po tym jak w maju tego roku złożyłem doniesienie do prokuratury, w czerwcu dyrekcja pogotowia wyznaczyła mi pojedyncze dyżury w zespole ratowniczym, natomiast w lipcu nie dostałem ani jednego.
Zdzisław Procki, szef pogotowia w Skawinie, ripostuje, że po likwidacji dyspozytorni Zapała miał szansę zatrudnienia jako dyspozytor w Krakowie. Nie skorzystał z niej.

- Nic o tym nie wiedziałem. Poza tym to nie zmienia faktu, że w rozpisce dyżurów nie było mojego nazwiska - ucina pan Jarosław.
Dyrektor Procki potwierdza natomiast, że zdarzały się awarie systemu wysyłania karetek w Skawinie, a teraz też dochodzi do zawieszenia tabletów w karetkach.

Jak wynika ze statystyki KPR, co tydzień jest kilka zgłoszeń dotyczących problemów z ich funkcjonowaniem. Ratownicy skarżą się m.in. na to, że sprzęt nawigacyjny często się psuje, w niektórych rejonach w ogóle nie działa. W całej Małopolsce w ambulansach znajdują się 104 tablety. - Awarie sprzętu wiążą się m.in. z intensywną eksploatacją wynikającą ze specyfiki pracy w ratownictwie: działanie pod presją czasu, w różnych warunkach - tłumaczy Barbara Grzybek-Korgól, rzecznik KPR. Dodaje, że w rejonie obsługiwanym przez dyspozytornię w Krakowie 74 karetki realizują ok. 10 tys. 500 wyjazdów miesięcznie.

Wojewoda małopolski też broni systemu i przypomina, że dbanie o to, by sprzęt był sprawny i by ratownicy potrafili się nim posługiwać, jest obowiązkiem szpitali i stacji pogotowia. - Jeśli jednostka nie może zapewnić sprawnego funkcjonowania karetki, nie powinna startować w konkursie NFZ - wyjaśnia Monika Frenkiel, rzecznik wojewody.

Sąi dobre wieści. Marszałek Marek Sowa postanowił przeznaczyć 1,5 mln zł na zakup dodatkowych anten i urządzeń mobilnych. Szefowie stacji pogotowia będą mogli sami wybrać taki sprzęt jakiego najbardziej potrzebują.

Ratownicy mimo wszystko chcą, żeby mieszkańcy województwa wiedzieli o problemach, z którymi oni się borykają na co dzień. Planują manifestację pod urzędem wojewódzkim. Przybycie zapowiadają ratownicy z całego regionu.

Jarosław Zapała ostrzegał

  • Przypadki źle działającego systemu, który opisał Jarosław Zapała w doniesieniu do prokuratury:
  • 7.08.2011 - brak łączności z serwerem
  • 26.08-7.09.2011 - brak informacji o przychodzącym połączeniu na nr alarmowy 999
  • 29.09.- zawieszanie się tabletów
  • 1.10.- zanikanie pozycjonowania karetek na mapie
  • 4.10.- brak możliwości przesłania zlecenia wyjazdu na tablet w karetce
  • 12.20- zawieszanie się map, brak możliwości śledzenia jak poruszają się karetki, dwukrotne zlecenie dla zespołu ukazało się bez danych, jedno zlecenie nie dotarło do zespołu
  • wrzesień-kwiecień 2011/2012- ciągłe zawieszanie się tabletów i problemy z przesyłaniem zleceń na tablet
  • 4.03.2012- trzykrotne zawieszenie systemu
  • 9.05.- brak możliwości opisania kart pacjentów.
  • Powtarzające się na mapach numery domów w tej samej miejscowości uniemożliwiają prawidłową lokalizację.

Tak dawniej wyglądała droga Kraków - Tarnów [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 11

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

q
qqq
Na szczęście Piano pada. Mało kto chce to kupować.
q
qqq
Na szczęście Piano pada. Mało kto chce to kupować.
q
qqq
Na szczęście Piano pada. Mało kto chce to kupować.
G
Gość
Wyraźnie masz napisane, że z braku karetki z Nowego Targu pojechała karetka z Zakopanego. Po drugie sieć, która korzysta ze wszysktich operatorów często przerywa rozmowę, zanika. Wiem, bo mój znajomy z niej korzysta i często w odległości do 50 km od Krakowa to się dzieje.
z
zCxzc
Przez to Piano usuwam dzisiaj waszą stronę z listy ulubionych zakładek w przeglądarce. Na szczęście są dziesiątki tym podobnych gazet, w których za czytanie artykułów nie trzeba płacić (arytkułów często na żenująco niskim poziomie).
r
ratownik
twoja wypowiedź to nauka o kolorach prowadzona przez ślepego, dziesiątki razy status połączenia był na czerwono na naszym tablecie i jakoś nie miał ochoty na zmianę operatora gps też potrafi zniknąć , jeśli nie wiesz to pojechali nie w swój teren
n
nie-czytelnik
mam was gdzieś !
M
Marcel
Może warto przed napisaniem artykułu dowiedzieć się o czym się pisze. Obecnie powiela Pani wyłącznie kłamstwa telewizji Polsat. Ta druga zmarła osoba otrzymała natychmiastową pomoc zespołu ratownictwa medycznego. Był to zespół podstawowy z ratownikami medycznymi. Niestety nie udało się jej uratować. Nie ma tu niczyjej winy, a już na pewno nie ma winy systemu. Dziennikarzy udało się oszukać (zwalając winę na system) używając określenia, że "zmarła bo zabrakło pomocy specjalistycznej". To gra słów - bo owszem nie wysłano zespołu specjalistycznego, a zespół ratownictwa medycznego podstawowy.
Ktoś umiejętnie zmanipulował fakty tak by dobrze rozpętać aferę.
L
Loki
Pan Zapała stracił ciepłą posadkę w przytulnym gniazdku. Spokojna robota, telefon dzwonił raz na 2 -3 godziny. Noc spędzona na wygodnym łóżku. Tak wyglądała praca w większości dyspozytorni w Małopolsce. Nie w smak mu było to tracić więc podjął walkę o utrzymanie swojej posadki. Nie udało się więc zemścił się składając donos do prokuratury.
Warto dodać, że w Skawinie (czy np w Niepołomicach) dyspozytor miał... 2 karetki. Utrzymywano 4 etaty tylko po to by zarządzać dwoma zespołami. I co ważne - gdy dyspozytor prowadził rozmowę czy udzielał porady wtedy osoba, która naprawdę potrzebowała pomocy w słuchawce słyszała sygnał zajętości. Nie było możliwości dodzwonić się bo była wyłącznie jedna linia telefoniczna.
p
pempek
Czy dyspozytor byłby w Nowym Targu czy Zakopanem to tak samo bez dodatkowych anten "ani rusz". To tylko czynnik ludzki w tym przypadku zawiódł. Brak zasięgu telefonii komórkowej jednej z sieci w jakimś miejscu na Podhalu? No to kierowca karetki zatrzymuje się przy najbliższym domostwie. Założę się, że nie odmówią udostępnienia telefonu stacjonarnego. Poza tym taki kierowca karetki na pamięć powinien znać w swoim rejonie wszystkie drogi, miejsca, przysiółki... Kolejne poza tym - jedna z sieci komórkowych w Polsce działa na NADAJNIKACH wszystkich operatorów. Mają komórki w tej sieci można zminimalizować ewentualne braki zasięgu.
k
kws
OFIARA SYSTEMU?
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska