https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Eksmisja jeżowego centrum wstrzymana

Anna Agaciak
Anna Agaciak
Udało się pomóc! Po naszych artykułach o dramatycznej sytuacji jedynego w Polsce pogotowia jeżowego w Krakowie, sprawa nabrała ogólnopolskiego rozgłosu. Do wynajętego mieszkania przy ulicy Kąpielowej zjechały ekipy telewizyjne, a historia Andrzeja Kuziomskiego i leczonych przez niego jeży wzruszyła ludzi w całej Polsce. Chcą go wesprzeć.

Andrzej Kuziomski miał stracić 1 listopada lokum, w którym leczy chore i porzucone jeże. Ma duże długi i nie stać go na płacenie czynszu. Przypomnijmy, że jego pogotowie nie ma żadnego dofinansowania i wszystkie koszty leczenia musiał pokrywać sam. Medialne zamieszanie na szczęście przesunęło w czasie eksmisję. Właściciele mieszkania zgodzili się poczekać, aż pogotowie znajdzie nowe lokum.

Mamy nadzieję, że sytuacja jeży pana Andrzeja poprawi się dzięki dobrym ludziom. Po naszych artykułach wiele osób dzwoni i pisze do nas. Chcą jakoś pomóc. - Robimy zbiórkę pieniędzy w naszej firmie, chcemy je przekazać panu Andrzejowi. Tylko jak to zrobić, jego telefon jest zajęty - pytał wczoraj pan Rafał.
- Ten człowiek robi wielką rzecz, trzeba mu pomóc, chcę tam pojechać z córką i dać mu trochę pieniędzy - zadzwoniła z kolei pani Jadwiga. Otrzymaliśmy też telefon z Poznania od mężczyzny gotowego zabrać Pogotowie Jeżowe . - Możemy mu w lesie przygotować siedzibę, chcemy porozmawiać - zasugerował.
Podobnych telefonów odbieramy bardzo dużo. Okazuje się, że osoby pragnące pomóc, dzwonią także do pana Andrzeja, stąd kłopoty z uzyskaniem połączenia do centrum.

Pomóc chce także Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Dorota Dąbrowska z KTOZ powiedziała nam, że na ostatnim posiedzeniu zarządu stowarzyszenie zdecydowało o zakupie karmy dla jeży, rozpoczęto też procedurę otwierania subkonta, na które trafiałyby datki dla jeży.
A są potrzebne nie tylko na bieżące leczenie, ale i spłatę długów: m.in. na uregulowanie zadłużenia w klinice weterynarii. Tylko jedna operacja potrąconego przez samochód lub poszarpanego przez psy jeża kosztuje ok. 250 zł (cena obniżona do minimum). Tymczasem takich pechowców trafia do pogotowia kilkanaście miesięcznie.

Pan Andrzej nie ukrywa wzruszenia. - Jestem ogromnie wdzięczny za wszelką pomoc i wparcie. Każda złotówka w obecnej sytuacji jest na wagę złota... - mówi. - Teraz z całego kraju trafiają do mnie malutkie jeże, które nie osiągnęły wymaganej zimą wagi 600-700 g. Mają zaledwie 200-300 g. Same zimy nie przetrwają. Okazuje się, że jeżyce w całej Europie spóźniły się z drugim miotem. Sytuacja jest dramatyczna. To już ratowanie gatunku! Jestem więc zajęty jeżami całą dobę. Nie mam czasu na szukanie pieniędzy - przyznaje.

Na szczęście wrażliwych osób nie brakuje. Kto chciałby wesprzeć działalność tej instytucji proszony jest o kontakt z Kuziomskim: 503-309-303 lub mailem - [email protected]
Można też wysyłać pieniądze na konto KTOZ z dopiskiem "Jeże" - 80 1500 1487 1214 8000 9036 0000 Kredyt Bank.

W połowie listopada ma wyjaśnić się sprawa siedziby pogotowia. Pan Andrzej nie chce się wyprowadzać z Krakowa.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

r
realstep
skoro ten pan potrzebuje pomocy to dlaczego nie ujawnia swojego konta a dopiero podaje je po rozmowie telefonicznej? czemu zasłania się kontem KTOZ? czy ktoś o tym pomyślał?
k
kielbie we lbie
Donko, Beato, Damianie, bo pod takimi nickami wystepujesz w roznych miejscach - w zasadzie widze, ze cigale piszesz to samo, wiedzy chyba dzialasz na zasadzie "copy - paste". Chyba, bardzo ci zalezy, zeby oczernic kuziomskiego.......
D
Donka
Lojalnie ostrzegam każdego, kto chciałby wspomóc Pana Andrzeja. Znam tego człowieka osobiście. Rzeczywistość zobrazowana przez media jest wielce przekoloryzowana. Otóż Pan Andrzej mógłby liczyć na pomoc wielu ludzi, gdyby nie jego stosunek do nich. Jego współlokatorzy (o których media nie raczą wspomnieć) mogliby wiele przybliżyć... otóż Pan Andrzej, mając do dyspozycji spore podwórko, zamęcza 60 jeży w jednym pokoiku. Człowiek „do rany przyłóż"? Żałuję, że nikt nie odwiedza jego pogotowia nocą, kiedy do życia budzą się te kolczaste stworzonka... Andrzej klnie, wrzeszczy i wyżywa się na tych biednych stworzeniach. Pomijam już fakt, iż rąk nie skazi pracą, woli żebrać... sprytnie narobił wokół siebie sporo szumu... W mieszkaniu, nawet gdy na zewnątrz panuje zerowa temperatura Andrzej, nie zważając na swoich współlokatorów, otwiera wszystkie okna, jeże kąpie w wannie, z której oni korzystają (nie myjąc jej potem), mieszkanie to jeden wielki śmietnik pełen puszek, kartonów i plastikowych butelek, a pod stołem w kuchni Andrzej suszy siano nie zważając na dolegliwości alergiczne współlokatorów. Nie pomagają prośby i groźby, jego postawa jest niedopuszczalna!! Za nic w świecie nie oddałabym swojego zwierzaka pod jego opiekę! Dlaczego ich nie wypuszcza na wolność po wyleczeniu? Bo w lesie coś im grozi? BZDURA!! Tam będą żyły w swoim naturalnym środowisku!! Mam nadzieję, że prawdziwa twarz Andrzej zostanie w końcu ukazana!!
Wielu ludzi nie ma co jeść, a ja mam pomagać leniuchowi, który na jeżach robi karierę?! Na zwierzątkach, którym najlepiej byłoby na wolności?!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska