Ekstraklasa: Cracovia - Górnik Zabrze wynik meczu
Trener Cracovii Michał Probierz przed starciem z Górnikiem bagatelizował fakt, że za chwilę jego zespół może być na pierwszym miejscu w ligowej tabeli. - Po jedenastu kolejkach nikt mistrzostwa jeszcze nie zdobył, ani nie spadł z ligi – stwierdził. Nie bez racji, choć zaangażowanie, z jakim jego piłkarze rozpoczęli ten mecz, przeczyło nieco zapewnieniom, że to jedynie statystyczny – i dziś niewiele znaczący – fakt. Krakowianie w pośpiechu parli do przodu, szybko wznawiali grę, jakby tę szansę chcieli w ekspresowym tempie wykorzystać i skonsumować.
Szansę dla kibiców symboliczną, przed spotkaniem dzielono się informacją, że samodzielnym liderem „Pasy” mogą być po raz pierwszy od 71 lat i historycznego sezonu w 1948 roku, zakończonego zdobyciem mistrzowskiego tytułu. Było w tych wyliczeniach trochę kreatywnej księgowości, bowiem „samodzielnym liderem” Cracovia była po pierwszej kolejce sezonu 2016/2017 i zwycięstwie 5:1 z Piastem Gliwice. Posiłkowano się więc argumentem, że trzy lata temu decydowała tylko różnica bramek, a nie punktów, ale to naciągana teoria. Pal jednak sześć szczegóły – zupełnie inaczej wszak brzmią odwołania do klubowej prehistorii i zjawisk z dzisiejszej perspektywy niemalże nadprzyrodzonych.
Zawodnicy oczekiwaniom tym bardziej więc chcieli sprostać, ale gdy Cracovia się spieszy, to się rywal cieszy. Zabrzanie już w 13 minucie skarcili gospodarzy, spoglądających wyłącznie w stronę bramki Martina Chudego. Przy rzucie rożnym zagapił się Michal Siplak i nie powstrzymał Szymona Matuszka, który strzałem głową skierował piłkę do siatki.
Zimny prysznic, przypoinmający również o wydarzeniach z tej kolejki, które sprawiły, że drużyna z ul. Kałuży miała otwartą drogę do pierwszego miejsca. Porażki u siebie Pogoni Szczecin (z Rakowem) i Lechii Gdańsk (z Zagłębiem Lubin) niby były niespodziankami, jednak w realiach polskiej ligi faworyt to słowo używane zdecydowanie na wyrost.
Ekstraklasa: Cracovia Górnik Zabrze 1:1
Cracovia w tej roli też jeszcze czuje się nieswojo, jej siła nie jest tak duża, by paraliżować – strachem i umiejętnościami - przeciwników w rodzaju Górnika. Nawet gdy już skutecznie odpowiedziała (35 min), po rzucie rożnym i strzale głową Ołeksija Dytiatjewa, nie była w stanie pójść za ciosem. Nie brakowało chęci, bo dominowała zdecydowanie, ale zabrzan nie była w stanie ani ominąć, ani przepchnąć. Jedną doskonałą okazję już w drugiej połowie zmarnował Rafael Lopes, gdy gości jakimś cudem od utraty gola uratował Chudy, ale to by było na tyle.
W Cracovii brakowało szybkości i witalności kontuzjowanego Mateusza Wdowiaka (zastąpił go z przeciętnym skutkiem Tomas Vestenicky), brakowało też precyzji i chłodnej głowy przy rozgrywaniu piłki w kluczowych momentach. Rozpędu, widzianego w niektórych meczach tego sezonu, nie nabrała, choć kilka razy zepchnęła zabrzan do rozpaczliwej obrony. Gości interesował jeden punkt i swój plan zrealizowali, choć akcję serca u trenera Marcina Brosza musiała zatrzymać sytuacja z czwartej minuty doliczonego czasu gry. Podobnie zresztą, jak u szkoleniowca „Pasów”. Sędzia Mariusz Złotek błędu jednak przy ocenie sytuacji z nieuznanym golem Dytiatjewa nie popełnił.
Teraz dwa tygodnie przerwy. Potem Cracovię czeka wyprawa do Białegostoku i mecz z Jagiellonią. I kto wie, być może kolejna szansa walki o fotel lidera.
Piłkarz meczu: Ołeksij Dytiatjew
Atrakcyjność meczu: 5/10
- Tak przez lata zmieniały się koszulki piłkarzy Cracovii. Zdjęcia
- Koszulki Wisły. Tak zmieniały się przez lata ZDJĘCIA
- Najpiękniejsze piłkarki świata [ZDJĘCIA]
- Niezwykłe oprawy kibiców Wisły na meczu z Cracovią
- Andreea Hanca, żona piłkarza Cracovii, wykonała piękny gest
- Rekordowy Bieg Trzech Kopców, tysiące biegaczy na trasie
