Kraków zapłacił aż 9 mln zł za organizację zakończonych właśnie mistrzostw Europy w piłce ręcznej mężczyzn i promocję miasta przed i w czasie trwania turnieju. Niestety gdy miliony widzów na całym świecie oglądały transmisje z meczów przed telewizorami, logo naszego miasta i jego nazwa, ukazywały się na ekranach tylko przez parę sekund. Nie byliśmy też wyeksponowani w spocie wyświetlanym przed relacjami z zawodów, na banerach elektronicznych przy boisku oraz wśród sponsorów i partnerów na stronie internetowej Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej, a nawet Związku Piłki Ręcznej w Polsce (ZPRP), któremu gmina przekazała pieniądze.
Katowice zapłaciły ZPRP cztery miliony złotych, Gdańsk tyle samo, Wrocław 6 mln zł, a Kraków 9 mln zł. Więcej, bo u nas grała polska reprezentacja, szczególnie przyciągająca kibiców do Kraków Areny i przed telewizory. Niestety odpadła z rozgrywek dość wcześnie.
Umowy podpisywano jeszcze z końcem roku 2014. Promocja miała trwać przez rok 2015 i nasilić się w czasie mistrzostw. W Krakowie w 2015 roku pojawiły się m.in. dekoracje uliczne (z logiem mistrzostw) oraz zegar na rondzie Matecznego odliczający czas do turnieju. Kraków był prezentowany na wcześniejszych meczach piłki ręcznej np. Polski z Danią, Egiptem, Rumunią. Do tego doszły różnego rodzaju reklamy zapowiadające mistrzostwa pod Wawelem.
Ale najważniejsze dla wizerunku miasta powinny być same mecze i prezentacja Krakowa w transmisjach telewizyjnych. Tymczasem napis „Kraków” wisiał na stosunkowo niewielkim banerze z przodu stolika sędziowskiego. Problem w tym, że główne kamery rejestrujące mecze, znajdowały się... za miejscem dla arbitrów. Pokazywały piłkarzy i elektroniczne banery znajdujące się za nimi, po drugiej stronie, na bandach boiska. Tam napisu „Kraków” nie było widać.
Co prawda działały też kamery skierowane z drugiej strony, ale skupiały uwagę na ławkach rezerwowych grających drużyn. Oglądaliśmy transmisje telewizyjne, i napis „Kraków” widać było może przez kilka sekund. A mecze trwały po półtorej godziny! Przeglądnęliśmy też setki zdjęć z zawodów w internecie i trudno zauważyć tam logo naszego miasta.
Widać było głównie innych sponsorów turnieju, loga i nazwy dużych koncernów, jak np. PGNiG. Podobnie było na stronach internetowych federacji piłki ręcznej i polskiego związku tej dyscypliny sportu. Znaku Krakowa nie ma tam wśród partnerów, ani sponsorów. Na głównej stronie informuje się jedynie, że turniej odbywał się w Polsce, ale poszczególnie miasta nie są wskazane. Trzeba dopiero odnaleźć informacje o nich.
Co ciekawe lepiej niż Kraków w czasie meczów promowało się... ministerstwo sportu i turystyki, a wydało 2 mln zł. Jego nazwa pojawiała się na elektronicznych banerach przy boisku. Ponadto pieniądze przekazane przez rząd poszły na wynajem obiektów dla organizacji mistrzostw, a działania promocje ministerstwo dostało w zamian.
- W umowie zobowiązano się do ekspozycji logo ministerstwa w proporcji 20 proc. do całości czasu lub powierzchni przeznaczanej na informacje o organizatorach lub sponsorach - podaje Bartosz Zbroja, rzecznik prasowy ministerstwa sportu i turystyki. Ponadto w umowie zaznaczono, że prezentacja ma też być na banerach przy boisku.
Krakowscy urzędnicy oraz przedstawiciele ZPRP zapytani dlaczego w czasie transmisji Kraków był tak słabo promowano udzielają wymijających odpowiedzi. Wyliczają głównie działania podejmowane przed turniejem, w których Kraków się pojawiał: kampanie reklamowe, spoty, konferencje prasowe, flagi, czy banery na ulicach. Tam faktycznie obok loga mistrzostw widniał znaczek Krakowa. Problem w tym, że wtedy oczy kibiców ze 160 krajów gdzie transmitowano zawody, nie były jeszcze zwrócone na nasze miasto.
ZPRP przyznaje, że na bandach przy boisku w czasie meczów nasze miasto nie zaistniało. - W Krakowie z racji rangi rozgrywanych meczów, federacja dopuściła umieszczenie nazwy miasta gospodarza nad wyjściem zawodników. Pojawiła się również na wejściu drużyn do hali Tauron Arena Kraków, dzięki temu w oku kamery widoczna była nazwa miasta - podaje Magdalena Bobryk z ZPRP.
To jednak trochę mało patrząc na wydaną kwotę. - Należy w zawieranych umowach bardzo dokładnie określać cele promocji jakie miasto chce osiągnąć oraz działania z tym związane, co, gdzie, kiedy i przez ile czasu - mówi Robert Stępowski, ekspert ds. marketingu miejsc. - Miasta powinny promować się przez sport, bo to bardzo dobre narzędzie. Ważne jednak, aby publiczne pieniądze wydawać z głową i kalkulatorem - dodaje.
Urzędnicy nie mają sobie nic do zarzucenia. Twierdzą, że ZPRP wywiązał się z umowy na promocję i przyniesie ona wymierne korzyści. ZPRP podaje, że do listopada 2015 roku wartość rynkową reklamy miasta wycenia się na 6 mln zł. - Przyjmując prognozę na okres trwania mistrzostw i zainteresowanie mediami, wartość rynkowa, która zostanie dokładnie przeanalizowana w lutym, wzrośnie przynajmniej dwukrotnie - zapowiada Bobryk.