Z europejskimi pucharami jeszcze na Cracovii nie powinni się oczywiście rozpędzać, walka o postawienie kropki nad i trwać będzie do ostatniej kolejki. Jednak po porażce Jagiellonii w Gliwicach wszystko jest w rękach krakowian. Niezależnie jednak od końcowego efektu - był ten sobotni wieczór na stadionie przy ul. Kałuży koronnym dowodem zmian na lepsze, do których doszło w klubie w trwającym wciąż sezonie. Na wszystkich poziomach.
Nagle zaczęło się wszystko tutaj zgadzać. Frekwencja rośnie (choć nie należy ustawać w apelach, by z trybun zniknęły flagi z przekreślonymi symbolami Wisły), rozszalał się klubowy dział marketingu, a sportowy projekt trenera/wiceprezesa Michała Probierza ma ręce i nogi. A przed sobą przyszłość, bo mowa też o systemie rozwoju grup juniorskich.
Kiedy na początku grudnia Cracovia pokonała u siebie Lecha – również 1:0 – co było początkiem serii siedmiu zwycięstw z rzędu, nikt nie spodziewał się, że koszmarny do tego momentu sezon będzie można jeszcze tak spektakularnie odwrócić. Pięć miesięcy później rozmowy toczą się na zupełnie inne tematy niż dola garbata: jak rozwijać ten zespół, jak dłubać przy nim, żeby go ulepszać, a nie zepsuć, czy to ten moment, w którym krakowianie w czołówce zameldują się na stałe.
Kibice na meczu Cracovia - Lech Poznań. Wow, działo się nie ...
Można z ich drogi w tych rozgrywkach wysnuć taki wniosek, że nie do twarzy im z odważnymi deklaracjami. Po haśle o mistrzostwie Polski – fatalny początek sezonu. Po zamiarach pozamiatania w grupie mistrzowskiej były trzy porażki z rzędu w rundzie finałowej. Tak, jakby to nie był jeszcze zespół, który może głowę nosić zbyt wysoko. Bo przecież nie jest, raczej cały czas musi patrzeć pod nogi, harować na boisku i wystrzegać się błędów. Tak jak w sobotę w starciu z „Kolejorzem”.
Dariusz Żuraw, trener Lecha: - W piłce liczą się konkrety, a Cracovia była konkretniejsza. Grała twardo, agresywnie, nie pozwalała nam rozwinąć skrzydeł.
- Najważniejsze, że zawodnicy wytrzymali stawkę tego meczu, wiedzieliśmy też, że wygrywając wywieramy presję na inne zespoły – przyznawał Probierz. - Wielu było zdziwionych zapewne zmianami w składzie (na ławce usiedli Airam Cabrera i Javi Hernandez – red.), ale chcieliśmy od początku narzucić wysokie tempo. Dużo biegaliśmy, byliśmy agresywni, ale też przy tym potrafiliśmy zagrać ciekawie. Pokazaliśmy moc.
Skupiona Cracovia jest bez wątpienia jedną z najmądrzej i najlepiej broniących się drużyn w lidze. Zmusić ją do popełnienia błędu jest niebywale trudno, a fakt, że Lech nie oddał w Krakowie ani jednego celnego strzału nie wziął się z przypadku. Gdyby ten defensywy potwór nabył umiejętność częstszego zdobywania goli – w grupie mistrzowskiej „Pasy” są w tym elemencie zdecydowanie najsłabsze - to pokaz świateł nie będzie jedyną drogą do bardziej kolorowej rzeczywistości.
A rezerwy tutaj są i to ogromne. Niesatysfakcjonujące statystyki zdobytych goli nie wynikają przecież z taktyki, bo Cracovia potrafi być zachwycająca w ofensywie – vide: gol Michala Siplaka w sobotę. Wiele z takich akcji to jednak puste przebiegi, a słaba skuteczność to z pewnością główny temat do przerobienia.
Cracovia - Lech: walka o europejskie puchary
- Brakuje nam czasem cwaniactwa. Nie zamknęliśmy tego meczu, choć mieliśmy kilka sytuacji i powinniśmy to zrobić. A tak naraziliśmy się nerwową końcówkę, w której zawsze mogło zdarzyć coś nieprzewidzianego i kosztownego w skutkach – podkreślał Probierz. - Po raz kolejny też nie zdobyliśmy bramki ze stałego fragmentu gry, musimy być groźniejsi w tym elemencie.
Przed jego piłkarzami dwa ostatnie, a zarazem decydujące kroki: w środę zmierzą się w Lubinie z Zagłębiem, w niedzielę u siebie z Pogonią Szczecin. W Cracovii liczą, że będzie święto.
- W sobotę atmosfera była bardzo dobra, kibice przygotowali fantastyczną oprawę. Pokazu w przerwie siłą rzeczy nie widziałem, ale słyszałem, że wyszło wspaniale. Mam nadzieję, że w niedzielę będzie komplet. Mamy przecież o co walczyć – przypomniał trener „Pasów”.
W Lubinie będzie musiał się być bez rosnącego w oczach, ale pauzującego za kartki Sergiu Hanki (wychuchana asysta przy golu), ale już nie takie problemy rozwiązywał w tym sezonie. Do meczowej kadry wróci za to najprawdopodobniej Marcin Budziński.
- Jest po długim urazie, ale może coś wnieść pozytywnego – mówi Probierz. - Nawet gdy był kontuzjowany, to pomagał drużynie mentalnie. I to jest dla mnie ważne, że ta drużyna tworzy jedność.
I swoją drogą, kto wie, czy to nie jest dziś główny kapitał chcącego przełamać historyczne klątwy klubu.
Kto z Cracovii i Wisły do "Gry o tron"? Zmieniliśmy obsadę s...
Oceniamy piłkarzy Cracovii za mecz z Lechem Poznań
