Radosław Pielczyk jest kosmetyczką, a może kosmetykiem? Sama nie wiem jak zawód ten brzmi w rodzaju męskim. Młody, uśmiechnięty, natychmiast budzi sympatię. Moją uwagę od razu przykuwają jego zadbane dłonie. Przyznać trzeba, że może mu pozazdrościć ich niejedna zapracowana pani domu.
Jak trafił do gabinetu?
- Przed studiami ukończyłem szkołę masażu klasycznego i kursy aromaterapii - opowiada. - To jednak mi nie wystarczało, chciałem tworzyć. Długo zastanawiałem się nad wyborem studiów. Nie wiedziałem na co się zdecydować: psychologia, kosmetologia a może filologia czeska?
W końcu padło na kosmetologię, która wtedy była czymś zupełnie nowym.
- Rodzina podeszła do mojej decyzji z wielkim dystansem - wspomina Radosław Pielczyk, obecnie dyrektor Beauty Partner.
Na studiach był jedynym facetem wśród 130 studentek. Niejeden facet o tym marzy, ale...
- Nie zawsze było kolorowo. Jedni mnie akceptowali, inni nie - stwierdza. - Niektóre koleżanki nie były zadowolone z mojej obecności w grupie. Prowadzący zazwyczaj reagowali wielkim zdziwieniem. Niejednokrotnie wymagano ode mnie więcej niż od dziewczyn. Bycie rodzynkiem bywało męczące - śmieje się, a jego modne okulary lekko podrygują na nosie.
Tak jak na studiach, tak i teraz, reakcje ludzi odwiedzających gabinet przy ul. Kalwaryjskiej bywają różne.
- Są klientki, które bez żadnego skrępowania podchodzą do wizyty u mnie. Nawet takie zabiegi jak depilacja bikini nie są dla nich problemem. Wtedy to chyba ja się bardziej denerwuję niż one. Są i takie, które rezygnują z najprostszej usługi, gdy dowiadują się, że zabieg wykonuje mężczyzna.
Radosław Pielczyk jest przekonany, że dystans, z jakim niektóre panie podchodzą do wizyt w gabinetach prowadzonych przez mężczyzn, wynika nie tylko z obawy przed bliskim cielesnym kontaktem, który jest niezbędny podczas wielu zabiegów, ale także z braku wiary w ich umiejętności.
- Są kobiety, które uważają, że facet nie może znać się aż tak dobrze na sprawach, które na co dzień raczej go nie dotyczą. Coraz częściej jednak panie doceniają panów w gabinecie kosmetycznym, tak samo jak dobrych kucharzy czy fryzjerów - twierdzi Radosław Pielczyk.
Wraz z akceptacją środowiska zawodowego i rzeszą oddanych klientek, przyszła też aprobata ze strony rodziny.
- Mama jest fryzjerką, tata mechanikiem. Widzieli mnie raczej na psychologii. Teraz jednak, gdy przyjeżdżam do domu, żeńska część rodziny bardzo chętnie korzysta z różnych zabiegów, a młodsza siostra poszła w moje ślady - zdradza Radosław.
Obecnie firma Beauty Partner, prócz przyjmowania klientów indywidualnych, zajmuje się wyposażeniem gabinetów kosmetycznych w specjalistyczną aparaturę, a także organizacją szkoleń związanych z najnowszymi metodami w kosmetologii oraz obsługą sprzętu.
- Niektóre uczestniczki kursu były dość skrępowane, gdy prowadziłem zajęcia z depilacji całego ciała. Dlatego jakiś czas temu, by panie czuły się swobodniej, po prostu przekazałem tę funkcję mojej koleżance po fachu.
Florysta
W 2009 roku przy Katedrze Roślin Ozdobnych na Wydziale Ogrodniczym Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie ruszyły studia podyplomowe z zakresu florystyki. Tutaj też znaleźliśmy męskiego "rodzynka" Huberta Lamańskiego.
- Był to pierwszy nabór na ten kierunek, więc może z czasem będzie to wyglądać inaczej. Aktualnie w 24-osobowej grupie mamy jednego pana. Radzi sobie bardzo dobrze, czasem nawet lepiej niż kobiety. Ma inne, bywa, że ciekawsze niż panie podejście do sprawy - mówi dr Bożena Szewczyk-Taranek, współorganizatorka studiów podyplomowych na UR.
Mimo że w Polsce nadal zawód ten wykonują w większości kobiety, najlepsi floryści na świecie to mężczyźni.
- W Holandii, jak i w wielu innych krajach, to panowie wiodą prym w tym fachu. Wbrew pozorom to ciężki zawód, wymagający nie tylko wczesnego wstawania, ale czasem i siły fizycznej - dodaje Bożena Szewczyk-Taranek.
Hubert Lamański, student florystyki na UR potwierdza te słowa.
- Zgodnie z panującym stereotypem jest to zawód kobiecy. Osobiście jednak za taki go nie uważam, choć mam świadomość, że w Polsce mężczyzna w tej profesji nadal budzi duże zainteresowanie - komentuje Hubert.
Przekonuje mnie jednak, że gdy pasja jest siłą napędową działania, wszystko staje się łatwiejsze i bariery znikają.
- Od dziecka interesowałem się roślinami. Chętnie pomagałem i nadal pomagam mamie w kwiaciarni, którą prowadzi. Miało to duży wpływ na moje zainteresowania i wybór tego kierunku - dodaje.
Na podstawie licznych badań psychologowie twierdzą, że ludzie wykonujący zawód kłócący się z ich płcią są bardziej twórczy.
- Na mężczyzn w tej branży zwraca się po prostu większą uwagę. Ich poczynania są częściej, szerzej komentowane. Ale jest coś i w tym, że podchodzą do zawodu mniej stereotypowo, szukają, eksperymentują, są bardziej kreatywni - twierdzi Lamański. - W przyszłości planuję otworzyć własny interes, na razie zdobywam niezbędne w tej pracy doświadczenie - dodaje.
Przedszkolanka rodzaju męskiego
W Instytucie Pedagogiki Przedszkolnej i Szkolnej Uniwersytetu Pedagogicznego kształcą się głównie kobiety. Przedszkolanka w męskim wydaniu? Skądże znowu! A jednak…
Okazało się, że na pedagogice przedszkolnej i wczesnoszkolnej studiuje łącznie pięciu panów. I mimo że niektórzy twierdzą, iż mężczyźni wybierający ten kierunek nie wiążą z nim przyszłości, to sami zainteresowani nie potwierdzają tych pesymistycznych prognoz.
- Na początku nie byłem przekonany co do poprawności mojego wyboru. Z czasem jednak przekonałem się, że studia te są dla mnie jak najbardziej odpowiednie - opowiada Rafał Fudala, student III roku UP.
Reakcje otoczenia są różne, co jednak nie zniechęca go w dążeniu do celu.
- Najczęściej obserwowaną reakcją jest szczery uśmiech bądź zdziwienie - twierdzi Rafał. - Ale kilkakrotnie zetknąłem się również z pogardą ze strony znajomych, którzy prawdopodobnie nie są świadomi ogromnej roli dzieciństwa w życiu człowieka. Wykładowcy reagują zazwyczaj sympatycznie. Z większością koleżanek z grupy jestem w bardzo sympatycznych relacjach - dodaje.
Choć pan Rafał jest na początku swej zawodowej drogi, już wie, co to znaczy poskromić przedszkolaka.
- Mieliśmy już praktyki w przedszkolu. Było naprawdę świetnie - mówi. - Teraz czekają mnie jeszcze praktyki szkolne - zauważa.
Rodzice podopiecznych reagują zdziwieniem lub sympatią. Dzieci na pewno inaczej odbierają obecność "pana" niż kolejnej "pani".
- Nie mam jak dotąd żadnych negatywnych doświadczeń w tej kwestii - twierdzi Rafał.
Ale, jak sam przyznaje, przedszkolanka to w sumie zawód dla kobiet.
- Mają lepsze predyspozycje do tej pracy: opiekuńczość, odpowiedzialność, wysoko rozwinięte kompetencje emocjonalne - wymienia.
Mężczyźni nie wybierają tego zawodu m.in. ze względu na bardzo niskie (w porównaniu do innych krajów) zarobki, które nie wpisują się w stereotyp mężczyzny jako głowy rodziny, którego zadaniem jest przede wszystkim zaspokojenie potrzeb ekonomicznych.
- Wydaje mi się również, że niektórzy mężczyźni mogą zwracać uwagę na niski społeczny prestiż tego zawodu - tłumaczy Rafał.
Sam jednak czerpie wiele radości z tego, co robi i optymistycznie puentuje swą wypowiedź:
- Gdybym kiedyś nie pracował w zawodzie, zdobyta na studiach wiedza i doświadczenie na pewno okażą się pomocne w życiu prywatnym - wierzy męska przedszkolanka.