FLESZ - Nowa szczepionka położy kres pandemii?
Napisać, że to miejsce, którego nie znajdziemy „nigdzie indziej na świecie”, to banał. Bywali tu najwięksi artyści, nie tylko sławiący się w sztukach plastycznych. Wystawiali swoją sztukę wcześniej w galeriach od Warszawy po Nowy Jork, skąd więc przyszło im do głowy, żeby wystawiać w jakimś tam zapyziałym Nowym Sączu? To nie tajemnica, że ulubione dla wielu sądeczan miejsce, rozsławiali artyści, których skusił tu prof. Andrzej Szarek i Alicja Hebda. To właśnie oni przez trzydzieści lat uczyli sądeczan jak odbierać sztukę, jak nie nabierać się na tanie estetyczne chwyty, ale przeżywać comiesięczną propozycję w murach galerii na Plantach. Dlatego teraz ta publiczność w obliczu zwolnienia (na emeryturę) Hebdy i przekazania Nowosądeckiej Małej Galerii pod pieczę innej placówki, słusznie zaprotestowała.
W tym uwrażliwianiu sądeczan Szarek ma szczególne miejsce. Kto pamięta, jak wyświetlał tablice z Dekalogiem na blokach Milenium? Supermarket przemierzał z ikoną w wózku na zakupy? Czy wyprowadzał auto na spacer… To tylko kilka spośród ponad 70 happeningów Profesora. Szarek przykuwał uwagę głównie rzeźbą, którą tworzył ze wszystkiego co miał pod ręką: czajników, garnków i innych przedmiotów, którym nadawał drugie życie. Pamiętam wiele z nich: „Wrzątek frasobliwy”, czyli Chrystus frasobliwy wkomponowany w czajnik, „Kursk” (płyta granitowa, w którą zatopiony jest kilof jak lodź podwodna), „Mój dom” - rzeźba skonstruowana na bazie futerału od kontrabasu czy „Manhattan”, stworzony z kości i patelni. Niektóre z nich wyglądają jak gotowa scenografia teatralna lub filmowa i przywołują groteskowe skojarzenia. Szarek był i jest odważny nie tylko w sztuce. Pamiętam, jak wyrażał swoje oburzenie, kiedy prokuratura zarekwirowała instalację z Chrystusami Alberta Załuskiego. Niech nam się udzieli podobne, aby to miejsce teraz nie straciło swojej artystycznej rangi.
Niech żyje Nowosądecka Mała Galeria!
Janusz Bobrek, kierownik nowosądeckiego oddziału „Gazety Krakowskiej”
