Jest w Ewangelii proste zdanie na temat wielkich tego świata, którego ciężar rozumiemy lepiej w obecnej sytuacji: „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę” (Mt 20,25). Wiemy to już nie tylko z opowieści naszych rodziców i dziadków, ale widzimy na własne oczy, jakiego ucisku może doświadczyć naród ze strony władców i jak może odczuć na własnej skórze przewagę wielkich. Widzieliśmy w Buczy półnagie ciała zabitych strzałem w tył głowy lub prosto w serce. Słyszeliśmy o kobietach gwałconych na oczach własnych dzieci i mężów…
Na szczęście niebawem świętować będziemy Niedzielę Palmową, która w tę ciemność niszczącego panowania wniesie nadzieję na obecność pośród nas władzy zupełnie innej. Do Jerozolimy przybędzie zgodnie z proroctwem Zachariasza jej król, „sprawiedliwy i zwycięski, łagodny i pokorny, który jedzie na oślątku, źrebięciu oślicy”. W Nim realizuje się również proroctwo Daniela o panowaniu Syna Człowieczego, którego królestwu nie będzie końca (Dn 7,14).
Jasne, że król, którego panowanie jest wieczne, zostanie ukrzyżowany przez wielkich, którzy dają innym odczuć swoją władzę. Jasne, że wielcy tego świata mogą wzruszyć ramionami na biblijne proroctwa i spytać cynicznie „ile papież ma dywizji”. Jasne, że można zupełnie nie dostrzegać w baranku lwa z pokolenia Judy. Chrześcijanie jednak głęboko wierzą, że król na ośle jest potężniejszy niż car na Kremlu, a witający go z plamami w rękach uczestniczą w potężniejszym królestwie niż żołdacy z karabinami w Buczy.
Weźmy więc palmy w ręce w tę niedzielę i idźmy witać króla na ośle. Niech to będzie wyrazem wiary, że większa jest siła tych, którzy drugiemu służą, niż tych, którzy innych uciskają. Niech nasze „Hosanna” będzie głośniejsze i niech brzmi pewniej niż „Hurra” atakujących kolejne miasto. Ścielmy nasze płaszcze przed nową władzą, która nie znaczy swojego panowania ścielącymi się po ulicach ciałami, ale otwartymi domami, gotowością pomocy i ofiarnością w służbie drugiemu.
Na władzę szerzącą przemoc i zniszczenie można odpowiedzieć rozpaczą i załamaniem rąk. Można odpowiedzieć tym samym językiem, którym ona się posługuje, ale wtedy gwałt będzie odciskał się gwałtem. Od wjazdu Jezusa do Jerozolimy można jednak odpowiedzieć wyborem tej nowej władzy, nowego króla, których jedzie pokorny na ośle, ale będą Mu służyły miliony. I to On wygra.
Chrześcijanie wobec przemocy wielkich nie są skazani ani na bezradność, ani na wejście w logikę tego świata. Jezus tworzy w każdym nardzie ludzi należących do innego królestwa, które dysponuje innego rodzaju siłą. To o niej napisze święty Paweł, że „miłość Chrystusa przynagla nas…”, gdy poczuje władzę króla na ośle nad samym sobą. Obyśmy wszyscy poczuli potęgę tego dziwnego Królestwa.
