"Mineralne" to już jednak teraz pierwszy polski żeński zespół klubowy, który od 50 lat gra tak wysoko. Jeśli lepszy będzie także w Turcji, zostanie pierwszym, który w ogóle wygrał któreś z europejskich rozgrywek.
W małej Muszynie starcie z rywalem z wielkiego Stambułu wzbudziło niesamowite zainteresowanie. Tylu dziennikarzy nie widziano tam od miesięcy, a bilety, których sprzedaż rozpoczęto dwie godziny przed początkiem meczu, zniknęły kilkanaście minut później. - Z tego, co wiem, w naszych kasach też już wejściówek nie ma. Będzie gorąco - opowiadał zauroczony wczorajszą atmosferą polski dyrektor sportowy Fenerbahce, Dariusz Stanicki.
- U siebie, w teorii, rewanż gra się lepiej. Podstawą jest jednak teraz pierwszy mecz na swoim parkiecie. Jeżeli uda się go rozstrzygnąć na swoją korzyść, to fakt, że drugie spotkanie odbędzie się na wyjeździe, nie będzie miał już takiego dużego znaczenia - mówił przed starciem opiekun Małopolanek, Bogdan Serwiński. I jego siatkarki bez strachu przed wielkimi nazwiskami rozpoczęły bój o przewagę psychologiczną przed drugim starciem.
Publiczność oglądała spotkanie z wypiekami na twarzach od pierwszej sekundy. Turczynki szybko objęły prowadzenie 8:6. Potem od stanu po 16 cztery punkty z rzędu zdobyły miejscowe. Fenerbahce zdołało jednakże doprowadzić do remisu 24:24. Na koniec pierwszej partii dwa razy skutecznie zaatakowały jednak "Mineralne".
Jeszcze bardziej niesamowity przebieg miał drugi set, który do stanu po 14 był wyrównany. Fenerbahce uciekło jednak na prowadzenie 24:20. "Mineralne" zdobyły oczko i wtedy w polu zagrywki pojawiła się Anna Werblińska. Dzięki jej trudnemu serwowi muszynianki zdobyły pięć punktów z rzędu. Sama Werblińska popisała się kapitalnymi dwoma asami.
W trzeciej partii było równie gorąco. Co prawda Fenerbahce wyszło na prowadzenie nawet 8:2, ale wspierane niesamowitym dopingiem muszynianki potrafiły zbliżyć się na punkt (15:16, 16:17). Ostatecznie lepsze były Turczynki.
Na kolana siatkarki ze Stambułu powalone zostały jednakże już po kilku chwilach, kiedy "Mineralne" objęły prowadzenie aż 7:0. W bloku szalała Agnieszka Bednarek-Kasza. Na pierwszej przerwie technicznej Małopolanki wygrywały 8:2. Potem nastąpił ciąg dalszy niesamowitych wydarzeń. Turczynki podniosły się i wygrały 25:23.
W tie-breaku bardziej nad emocjami panowały Polki, które już dziś udadzą się do Stambułu. - Jesteśmy gotowe na tureckie piekło - uśmiechnięte przekonywały w środę.
Bank BPS Fakro Muszyna - Fenerbahce Stambuł 3:2 (26:24, 26:24, 19:25, 23:25, 15:11)
Sędziowali: Kari Partiainen (Finlandia) oraz Sandro La Micela (Włochy). Widzów: 1200.
Bank BPS Fakro: Serena, Dziękiewicz, Werblińska, Popović, Bednarek-Kasza, Jagieło, Maj (libero) oraz Kasprzak, Rousseaux.
Fenerbahce: Pequeno, Soroglu, Berg, Tokatlioglu, Kim, Okuniewska, Guneyligil (libero) oraz Calik, Ozdemir, Denkel, Basaran, Dalbeler.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze