Krogulec nie jest duży, ale wedle zapewnień Wojciecha Wójcika, jest niebywale sprawnym łowcą, który potrafi upolować nawet gołębia. Jak znalazł się u niego? Dzięki przypadkowej osobie, która dostrzegła ptasiego nieszczęśnika, gdy ten leżał przy drodze w Ropie.
- Ta osoba zabezpieczyła go na własnym podwórku i zadzwoniła do nas, że ptak najpewniej złamał skrzydło – wspomina.
Krogulec z Ropy
Na pobieżnej diagnozie nie mogło się skończyć. Potrzebne było kompleksowe badanie. Przede wszystkim prześwietlenie. Wiadomo: ptaszysku raczej trudno wytłumaczyć, że ma leżeć spokojnie przez chwilę, ale ekipa weterynarzy znalazła sposób by je wykonać. Ptak został na chwilę unieruchomiony dzięki... taśmom. Trzeba przyznać, że na zdjęciu, które zrobili mu lekarze, wygląda na co najmniej zaskoczonego całą sytuacją.
- Okazało się, że podejrzenia były słuszne i krogulec ma złamaną kość ramienną – wyjaśnia.
Można by więc pomyśleć, że złamane skrzydło dyskwalifikuje ptaka i nie daje mu szans na powrót do natury, ale współczesna weterynaria jest naprawdę mocno rozwinięta.
- Skrzydło można było zoperować i tak też zrobiliśmy – dodaje.
Zabieg przebiegł pomyślnie, wszystko goi się bardzo szybko.
- To nie jest jak u ludzi, że potrzebujemy kilku miesięcy, by wrócić do formy – komentuje z uśmiechem.

Dziki Projekt oraz jeże i jerzyki
Tuż obok krogulca rehabilituje się jerzyk. Malutki ptaszek, który jednego dnia potrafi zjeść 20 tysięcy komarów dziennie. Ten akurat, wypadł z gniazda i też wymaga pomocy.
- To niesamowicie piękne i pożyteczne ptaki – podkreśla.
TU możesz wesprzeć Dziki Projekt. Wystarczy KLIKNĄĆ
Jerzyków w ośrodku jest dużo więcej. Gdy dojdą do siebie, są wypuszczane na wolność. Czasem trwa to dłużej, czasem krócej. Cel jest zawsze ten sam – przywrócić zwierzaka naturze.
To samo dotyczy jaskółki, której koty wyszarpały piórka i by nie być ich ostateczną ofiarą, musi w bezpiecznym miejscu poczekać, aż odrosną nowe. W chwilowym azylu z ptakami sąsiadują jeże. Kolczaste kulki trafiły do nich z gminy Sękowa. Ważyły mniej, niż 100 gramów. Potrzeba było nie lada zacięcia i cierpliwości, by je karmić, pielęgnować, doglądać. Trafiły na wolność i teraz zapewne tuptają gdzieś po lesie.

Dziki nie znaczy, że bez kosztów
By jednak móc pomagać, potrzebne jest odpowiednie ku temu miejsce. A jest takie – kilkadziesiąt hektarów w Krzywej. Marzeniem lekarza jest utworzenie tam ośrodka rehabilitacyjnego z prawdziwego zdarzenia – z wybiegami, kojcami czy wolierami odpowiedniej wielkości. Powstała nawet Fundacja Dziki Projekt, która postawiła sobie za cel utworzenie takiego ośrodka. Bo wszystko kosztuje. Można się zachwycać krogulcem, ale zanim wyleci na wolność, pochłonie wiele myszy. Te trzeba po prostu kupić. To samo z jeżami, jaskółkami, karmionymi przez smoczek sarnami.
- Zaczynają nam się więc robić z tego konkretne kwoty – mówi.
TU możesz wesprzeć Dziki Projekt. Wystarczy KLIKNĄĆ
Dziki projekt tworzą lekarze weterynarii, leśnicy, ornitolodzy, społecznicy, który los dzikich zwierząt, nie tylko tych z głębi Magurskiego Parku Narodowego, ale też tych, które mieszkają na wyciągnięcie ręki, nie jest obojętny. Bez naszej pomocy, nie będzie to jednak możliwe.