Gawliński buntuje się przeciw cywilizacji

Teledysk do piosenki "Grzesznicy" z Twojego nowego albumu wywołał prawdziwą burzę. Został ocenzurowany ze względu na drastyczne i kontrowersyjne treści. Skąd pomysł na ten film?Jego reżyserem, scenarzystą i operatorem był Borys Lankosz. Znamy się od lat i przyjaźnimy, pracowaliśmy razem już wcześniej. Zanim Borys stał się sławny, robił teledyski do moich solowych utworów i do piosenki "Słońce pokonało cień" Wilków. Kiedy wysłałem mu tę piosenkę e-mailem i zapytałem, co o niej sądzi, powiedział po prostu "Zróbmy do tego film. Nie teledysk, gdzie śpiewasz do mikrofonu, tylko krótki film, który będzie dopełnieniem tekstu". No i zrobiliśmy - na tej samej greckiej plaży, gdzie trzy lata temu pisałem teksty na ten album. Myślę, że ci, którzy ocenzurowali ten film, kompletnie nie zrozumieli jego idei.

Ale sam przyznasz, że moment, w którym naga szamanka cię zabija, jest ostry...
To tylko metafora podana, moim zdaniem, i tak bardzo subtelnie.

Czego metafora?
Rzeczywistości. Ta piosenka jest wyrazem mojego buntu przeciwko otaczającej nas zewsząd cywilizacji wojny i pieniądza. Przyzwolenie na konflikty zbrojne, które w rzeczywistości mają podłoże ekonomiczne, jest wszechobecne. Poza tym zarówno tą, jak pozostałymi piosenkami na płycie "Kalejdoskop" chciałem zburzyć funkcjonujący dotąd obraz Roberta Gawlińskiego - wiecznego romantyka. Miałem ostatnio wiele cierpkich przemyśleń, które chciałem wykorzystać na tej płycie. Nic na to nie poradzę, że od jakiegoś czasu widzę ludzi w złym świetle. Jest w nas, Polakach, taka złożoność dziwnych cech, zagubiliśmy się gdzieś. Pijemy jak Rosjanie, a pracujemy jak Niemcy.

A nie przeszło Ci przez myśl, żeby wyemigrować z Polski? Kiedyś przecież planowałeś opłynąć świat żaglówką...
Cały czas o tym myślę. Może to kiedyś z moją żoną Moniką zrobimy. Patent żeglarski już mamy, ale na razie czekamy, aż nam chłopaki z domu wyfruną. Ale absolutnie nie chcę się nigdzie na stałe wyprowadzać. Zdałem sobie z tego sprawę po ostatnim powrocie z Grecji. Wyszedłem rano na taras i poczułem zapach polskiego lasu. Pomyślałem wtedy - "Polska to jest moja ojczyzna, nie mógłbym opuścić jej na zawsze". Chodzi mi o zmiany w ludziach, zmiany ich nastawienia do wielu spraw. Tu trzeba zostać i zrobić rewolucję.

I dlatego postanowiłeś zaszokować nowym krążkiem?
Pracowaliśmy z Leszkiem Biolikiem, producentem, nad tą płytą trzy lata. Od początku bardzo zależało mi na tym, żeby ten album był dopieszczony w warstwie zarówno muzycznej, jak i tekstowej. Chciałem też, by był inny od tego, co robiłem w Wilkach, ale na pewno nie zamierzałem nikogo szokować. Przyznaję, "Kalejdoskop" nie jest najłatwiejszą płytą. Ale ludzie takiej muzyki ode mnie oczekiwali. I wiem to nie tylko z e-maili od fanów. Ostatnio byłem w pewnym małym sklepie i tam panie nuciły "Grzeszników". Byłem bardzo mile zaskoczony.

"Baśkę" też wszyscy chętnie do dziś nucą. Z tego też się cieszysz?
Pewnie. Uważam, że to fajny utwór, i w ogóle nie czuję obciachu, śpiewając go czy słuchając w radiu. Doskonale zdaję sobie sprawę, że od "Baśki" już się nie uwolnię, jak U2 od "The Joshua Tree".

Na koniec pytanie, które samo się nasuwa. Nagrałeś solową płytę. Co w takim razie będzie dalej z Wilkami?
Wilki zawiesiły działalność. Na razie na rok, ale może to potrwać dłużej. Myślę, że wszyscy potrzebujemy od siebie jakiś czas odpocząć, naładować akumulatory i sprawdzić się w solowych projektach. Wilki wrócą, kiedy zatęsknimy do tego, by znów stanąć razem na scenie.