Mieszkańcy walczą, by jego falę zatrzymać i zaczynają odnosić małe zwycięstwa. Okazuje się, że firma Atal prawdopodobnie będzie musiała skończyć na budowie 300, a nie jak planowała 500 mieszkań, ponieważ Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił pozwolenie wydane przez miejskich urzędników na postawienie kolejnego budynku.
Stało się to po wielu bojach, które musieli stoczyć krakowianie z Zabłocia. Nie musieliby, gdyby w głowach urzędników prezydenta Jacka Majchrowskiego w końcu pojawił się znak „stop”, który byłby dla nich sygnałem: oj nie, tu już bloku nie ma co wciskać, bo jest, używając jednego z określeń prezydenta Krakowa, „naćkane”.
Oczywiście magistrat tłumaczy się, że jeśli inwestor spełni wszystkie warunki, to nie można mu odmówić wydania pozwolenia na budowę. I niby to prawda, ale jak widać, czasami przy wydawaniu zgód urzędnicy popełniają błędy, na które wskazał sąd w ostatniej decyzji dotyczącej kolejnego bloku, jaki miałby powstać na Zabłociu.
I choć ten apel zabrzmi absurdalnie, to jednak może warto go do urzędników wystosować: popełniajcie więcej takich błędów, bo wychodzą one na dobre krakowskiej, „naćkanej” blokami przestrzeni. A jeśli apel zostanie wysłuchany, może wkrótce list z Zabłocia będzie można zacząć słowami: „Tyle zieleni to tutaj kiedyś nie było...”.
Kraków. Sąd wstrzymuje zabudowę Zabłocia i uchyla decyzję urzędu miasta
ZOBACZ KONIECZNIE:
data-hide-cover="false" data-show-facepile="false">
