Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Siedmioletnia Nikola walczy z nowotworem

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. lech klimek
Zaczęło się od pozornie niewinnych guzków na szyi. Początkowo lekarze myśleli, że to skutek przeziębienia. Uspokajali, że wszystko będzie dobrze. Okazało się, że guzki na tarczycy są złośliwe. Dziewczynka była dwukrotnie operowana, czekają ja długa terapia.

Nikola to drobniutka siedmiolatka. Pierwszoklasistka. Na kolorowej sukieneczce ma nalepkę Pacjent na Medal.
- O tu – pokazuje bliznę na szyi – miałam operację.

Od razu zastrzega, że nic jej nie bolało, bo spała. Bardziej, od wspomnień frapuje ją to, co dzieje się na ekranie telewizora, a konkretnie muzyka dobiegająca z odbiornika. Uwielbia tańczyć. Nikola, poza różnymi dziecięcymi talentami, ma też raka. Nowotwór zaatakował tarczycę. Onkolodzy zdecydowali o usunięciu gruczołu, ale na tym się niestety nie skończyło.

Rodzinne zmartwienie

Mądre medyczne podręczniki mówią, że nowotwory tarczycy u dzieci, to rzadkość. Zaraz potem padają liczby, które mają to niby uzasadnić – bo to tylko ileś tam przypadków na dziesiątki tysięcy pacjentów. Pani Patrycja, mama dziewczynki statystyk nie zna. Nie są jej potrzebne. Doskonale natomiast orientuje się w leczeniu córki. Już wie, że nie będą to tygodnie, ani nawet miesiące. Czas ma liczyć w latach. Co najmniej dwóch. A zaczęło się zwyczajnie. Od powiększonych węzłów chłonnych. Nieco ponad rok temu.
- Lekarz rodzinny obejrzał Nikolę, ale nie dopatrzył się niczego niepokojącego – opowiada. - Uznał, że to na pewno przez przeziębienie – dodaje.

Wróciła do domu. Wydawało się, że medyk ma rację – za jakiś czas guzki zniknęły. Nikola brykała jak inne kilkulatki. No, może czasem szybciej niż inne dzieci się męczyła. Mama, ciągle jeszcze spokojna po diagnozie lekarza myślała sobie: dzieci są przecież różne, nie każde to od razy wybij-okno.

- W sierpniu minionego roku pojechaliśmy na Śląsk, na wakacje do rodziny – opowiada. - Będąc już tam, na miejscu zauważyłam, że Nikola ma znowu powiększone węzły, na szyi znowu pojawiły guzki – dodaje.

W głowie zaświeciła się czerwona lampka. Ktoś z rodziny podpowiedział: idź tu u nas do przychodni, na wszelki wypadek, dla własnego spokoju. Poszła od razu. Lekarz, który ich przyjął i wysłuchał krótkiej historii guzków, zrobił prześwietlenie i nie owijając w bawełnę, powiedział wprost: z tarczycą małej dzieje się coś złego. W głowie mamy zaczęły się kłębić tysiące myśli – jestem daleko od domu, lada dzień zaczyna się rok szkolny, dzieciaki idą do przedszkola. Co robić? Zostać na Śląsku czy wracać do Gorlic? Były też inne.
- Pamiętałam, że zmarła babcia miała raka, właśnie tarczycy - dodaje cicho.

Podwójna operacja

Po diagnozie sprawy potoczyły się błyskawicznie. Nikola wylądowała w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka. Było wiadomo, że nie obejdzie się bez operacji. Tyle tylko, że nie wiadomo było, kto ją wykona.
- Operacje tarczycy wykonuje się głównie u dorosłych – opowiada mama. - Chirurdzy mieli nie lada dylemat, bo Nikolka to przecież jeszcze dziecko, na dodatek drobniutkiej budowy – dodaje.

Przez chwilę, nad dziewczynką wisiało widmo wyjazdu na leczenie za granicę. Na szczęście, po konsultacjach, badaniach i uzgodnieniach, zapadła decyzja o operacji na miejscu, w Katowicach. Nikola jechała na blok operacyjny, a mama liczyła kolejne upływające minuty.

- Powiedzieli mi, że usuną z tarczycy tylko jeden płat – wspomina pani Patrycja. - Miało wystarczyć – dodaje.
Był początek listopada 2016 roku. Nikola szybko dochodziła do siebie, została wypisana do domu. Wydawało się, że zły rozdział z jej życia zamknął się na zawsze. Obie mocno się pomyliły. Po kontrolnych badaniach lekarze uznali, że nie ma na co czekać – trzeba usunąć resztę gruczołu. Nikola znowu trafiła pod skalpel, a przecież od pierwszej operacji nie minęło więcej, jak trzy tygodnie.

Dawka pod ścisłą kontrolą

Rodzina jakoś się trzyma. Zajmują niewielkie mieszkanie socjalne. Trójka dzieci z mamą mają do dyspozycji niecałe trzydzieści metrów kwadratowych. Ciasnota wychodzi z każdego kąta. Wokół nich nie brakuje jednego – rozmaitych sędziów, którzy uzurpują sobie prawo do oceny. Oczywiście w imię „troski” i miłości o bliskich, sąsiadów, znajomych. Mama, na te wszystkie podsumowania wzrusza ramionami. Wie swoje: dba o dzieci, jak tylko potrafi. Nikola jest pod szczególną ochroną, bo potrzebuje spokoju, miejsca do odpoczynku.

- Po usunięciu tarczycy, zaczęła się terapia – opisuje dalej.

Technicznie, to nic skomplikowanego – pacjent połyka po prostu pigułkę – ale to tylko pozory. Przed każdą taką aplikacją, konieczne jest wykonanie wielu badań, które pozwalają określić, jaka dawka leku jest potrzebna. U Natalii jest teraz niestety większa niż na początku. Za każdym razem, dziewczynka przebywa w szpitalu, a dwa tygodnie po przyjęciu leków – musi być odizolowana. Jest słaba, byle przeziębienie jest niebezpieczne.

W przyszłość z niepokojem

Od roku, życie toczy się wokół Nikoli. Wymaga nie tylko leków, systematycznych wyjazdów do specjalistów, ale też diety. Nabiał, słodycze, sól poszły w odstawkę. Odpadają kotlety, chyba że uda się je „usmażyć” na parze albo ugotować. Nie straszne jej dziecięce katary i gorączki, a logistyka. Zwłaszcza gdy trzeba jechać z Nikolą do lekarza na Śląsk. Jadą we czwórkę.

Chłopcy zostają u rodziny, a ona z córką do szpitala. Jeśli Nikola dostaje leki, po dziesięciu dniach wracają do domu, do Gorlic tylko we dwie. Gdy mija karencja dla leku, jadą znowu na Śląsk, po chłopców. I tak w kółko. Nie ma innego wyjścia, bo ich mieszkanie to jeden pokój z wnęką kuchenną. A Nikola? Bawi się, chodzi do szkoły, uwielbia swoją klasę i wychowawczynię.

W minionym tygodniu byli znowu w lekarza na Śląsku. Początkowo, miała jechać tylko mama, ale lekarz zdecydował, ze chce widzieć również dziewczynkę. Miał powody – w wykonanych wcześniej zdjęciach klatki piersiowej, dopatrzył się zmian.
- Miałam nadzieję, że to tylko źle wykonane zdjęcie – mówi cicho mama.
Prawda okazał się inna. Zmianu niestety są. Nie wiadomo jeszcze jakiego typu.
- Na razie kazali na czekać argumentując, że operacja w tym stanie przyniesie więcej szkody, niż pożytku – mówi.

Każdy, kto będzie chciał, może wesprzeć Nikolę.
https://zrzutka.pl/wxf9ta

Krowoderska.pl - zabudowa Krowodrzy - odc. 1

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska