Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Groźne osuwiska zagrażają mieszkańcom powiatów brzeskiego i bocheńskiego

Małgorzata Więcek-Cebula
Drogę na Górnym Gościńcu w Łapczycy zniszczyły deszcze, ale także sami kierowcy, którzy bagatelizowali ustawione znaki zakazu wjazdu
Drogę na Górnym Gościńcu w Łapczycy zniszczyły deszcze, ale także sami kierowcy, którzy bagatelizowali ustawione znaki zakazu wjazdu Małgorzata Więcek-Cebula
Około stu decyzji dotyczących rozbórki budynków zagrożonych osuwiskiem wydał do tej pory powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Brzesku.

- Byłoby ich pewnie więcej, ale staram się nie wydawać takich decyzji przynajmniej tam, gdzie jest jeszcze nawet niewielka szansa, aby zachować taki budynek - wyjaśnia Wojciech Migdał, szef brzeskiego PINB.

W powiecie brzeskim od początku czerwca, gdy tylko uaktywniły się osuwiska, inspektorzy pracują niemal bez przerwy. Także w soboty i niedziele. Przy tak niewielkiej obsadzie nie jest to proste.

- Wszyscy staramy się racjonalnie podchodzić do problemu. Nie chcemy zostawiać mieszkańców bez pomocy. To dla tych ludzi jest bardzo ważne. Proszę mieszkańców, by sami także obserwowali, co się dzieje, gdy zaklejają pęknięcia gipsem lub betonem - mówi Wojciech Migdał.

W najgorszej sytuacji są tereny gminy Czchów, Iwkowej niebezpiecznie jest także w Brzesku-Okocimiu.

- Zagrożony jest dom mojej sąsiadki. Pęknięcia, które pojawiły się na ścianach kilka tygodni temu, przynajmniej na razie się nie powiększają. Mieszkańcy tego domu jednak nie są spokojni, przecież nie wiadomo, jak to wszystko może się jeszcze skończyć - mówi Monika Rysak z Okocimia.
Jej dom także stoi na tej samej skarpie.

- Wydawało się, że powódź nam nie powinna zagrażać, przecież nie mieszkamy przy żadnej rzece ani strumieniu. Okazało się jednak, że nigdzie tak naprawdę nie możemy czuć się bezpieczni - mówi młoda kobieta.

Nieciekawie jest także na terenie powiatu bocheńskiego. W tym przypadku w najgorszej sytuacji jest gmina Bochnia.

- Mamy ponad 20 budynków już rozwalonych lub zagrożonych pęknięciem - wyjaśnia Jerzy Lysy, wójt gminy Bochnia.

Najgorzej jest w Chełmie, Nieprześni, Zawadzie - pojedyncze przypadki osuwisk występują także w Woli Nieszkowskiej, Siedlcu, Łapczycy i Buczynie.
- Zleciliśmy już wstępną opinię geologiczną dotyczącą każdego indywidualnego przypadku. Część tych raportów jest już gotowa, niestety, geolodzy nie przekazali nam dobrych wiadomości - przekonuje samorządowiec.

Problemem w gminie Bochni są nie tylko zagrożone budynki. Ulewne deszcze doprowadziły także zniszczenia wielu dróg.

- Choćby Górnego Gościńca w Łapczycy. Do sytuacji, w jakiej znajduje się w tej chwili ta droga, przyczynili się zresztą także sami kierowcy. Gdy pojawiły się pierwsze pęknięcia, zamknęliśmy przejazd, mimo to wielu zmotoryzowanych bagatelizowało zakaz, doprowadzając do jeszcze większych szkód - dodaje wójt Lysy.

Nad zniszczoną drogą ubolewa także Jerzy Raczyński, sołtys Łapczycy: - Nawet nie przypuszczałem, że woda może doprowadzić do tak poważnych szkód. Zanim je wszystkie odbudujemy, minie kilka lat - ubolewa gospodarz wioski.

Osuwiska zniszczyły także drogi w Grabinie i Sobolowie. W tym ostatnim przypadku na tyle poważnie, że wodociąg, który biegł pod drogą, trzeba było w trzech miejscach umieścić... na słupach.

- W sumie szkody drogowe związane z osuwiskami oszacowaliśmy na 10 mln złotych. Sami ich nie jesteśmy w stanie naprawić. Czekamy na pomoc, jednak o dotacjach na usuwanie tego typu szkód, przynajmniej na razie, nic się nie mówi - ubolewa Jerzy Lysy.
Na usuwanie skutków powodzi gmina Bochni otrzymała zaledwie 2 mln złotych. Wnioskowała o kilka razy więcej. Aby ratować sytuację, radni podjęli decyzję o sprzedaży budynku dawnego hotelu Florian, który samorząd zakupił kilka miesięcy temu. W tym miejscu miał się mieścić urząd gminy - przeniesiony z ciasnej kamienicy przy ulicy Kazimierza Wielkiego. Powódź zweryfikowała te plany. Okazało się, że są pilniejsze potrzeby, na które szybko muszą się znaleźć pieniądze. Decyzję samorządu chwalą mieszkańcy.

- Są pewne priorytety. Do nich należy przywrócenie odpowiedniego stanu naszych dróg. To mądra decyzja bocheńskiego samorządu - chwali Adam Klimek.

Już od kilku tygodni spokojnie nie śpią także mieszkańcy bocheńskiego Dębnika. W tym przypadku namoknięta ziemia doprowadziła do zerwania olbrzymiej skarpy. W efekcie runął jeden z budynków. Mieściła się w nim firma poligraficzna. Jej właściciele w ostatniej chwili zdołali uratować sprzęt o wartości około stu tysięcy złotych. Osuwisko, które doprowadziło do tej katastrofy, zagraża też kilkunastu innym budynkom położonym na skarpie. - To wszystko powoduje, że my praktycznie nie śpimy. Przeraża nas też każda prognoza pogody, podczas której zapowiadane są deszcze - mówią rozgoryczeni mieszkańcy Dębnika.

Dom, który runął na początku czerwca, nie był ubezpieczony. Jego właściciele przed postawieniem go musieli zlecić przygotowanie ekspertyz geologicznych. Bez problemu pozwolono im na budowę, dla bezpieczeństwa zlecono jednak posadowienie go na kilkumetrowych palach i specjalnie zbrojonych fundamentach. To jednak, jak pokazało życie, nie pomogło. Dziś mieszkańcy Dębnika czują żal do urzędników. Właściciele zniszczonego budynku, a także kilku pozostałych, które są zagrożone, podkreślają, że bez problemu dostali od urzędników stosowne pozwolenia.

- Przecież my nie musimy się znać na geologii. Przekonywano nas, że wszystko jest OK - zapewniają.

Aby uspokoić nastroje w bocheńskim magistracie zdecydowano o wykonaniu na tym terenie odwiertów geologiczno-inżynieryjnych. Za przeprowadzenie tych prac zapłaci miasto. Wykonanie ich pomoże w analizie sytuacji. Z tego, że jest to bardzo pilne, zdają sobie sprawę wszyscy.
Temat osuwiska na Dębniku został poruszony podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej w Bochni.

Burmistrz Bogdan Kosturkiewicz odniósł się podczas swojego wystąpienia do zarzutów, jakie pod jego adresem kierowali mieszkańcy tej części miasta. Ludzie obwiniali samorządowca, że nie zareagował gdy mówili mu, że coś złego się dzieje. Burmistrz bronił się sugerując, że ludzie ci postawili domy na własne ryzyko.

- Każdy musi mieć świadomość gdzie się buduje. Ja bym się nigdy tam nie budował - podkreślał. Zapewniał też, że nie mógł zareagować, gdy go o to proszono.
- Miałem jak Superman przyjść i zatrzymać ręką skarpę - ironizował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska