Korespondencja własna z Zhangjiakou
Podczas pierwszego pobytu na strzelnicy Guzik był bezbłędny. Niestety, w trakcie strzelania na stojąco nasz reprezentant nie uniknął jednej niecelnej próby i musiał pokonać karną rundę. Mimo to strzelanie było całkiem niezłe, ale w połączeniu z przeciętnym biegiem dało jednak tylko 48. wynik ze stratą ponad dwóch i pół minuty do zwycięskiego Johannesa Thingnesa Boe
- Strzelanie było dobre, ale mogło być naprawdę dobre. Patrząc na warunki, które tu są, trzeba jednak przyznać, że łatwo nie było, bo wiatr kręcił w lewo i w prawo. Cieszę się więc, że była tylko jedna runda karna, a nie więcej. Jeśli chodzi o bieg, to pierwsze dwa okrążenia w moim wykonaniu były przyzwoite, natomiast na trzeciej pętli zdecydowanie opadłem z sił. Zabrakło kilku dni treningowych, gdyż ostatnio chorowałem i nie mogłem trenować. Na trasie dało się to odczuć w mięśniach i nogach. Dałem jednak z siebie wszystko i na pewno zostawiłem na olimpijskiej trasie kawał siebie.
Guzik przeziębił się już w Pekinie. Naszemu biathloniście dały się we znaki niskie temperatury panujące w Zhangjiakou i wiejący wiatr. Gorączka spowodowała, że nie mógł trenować i wrócił na trasy praktycznie wprost na pierwszą indywidualną konkurencji tych igrzysk
- Na start na 20 km poszedłem z lekką gorączką, ale mówiłem sobie, że muszę to zrobić i wystartuję, choćby nie wiem co. Na szczęście później ciężki był już tylko jeden dzień, a przez ostatnie trzy dni gorączka ustąpiła, więc czuję się już znacznie lepiej. Łatwo tu jednak nie jest. Z daleka trasa wydaje się płaska, bo nie ma tu lasu. Wygląda na bardzo prostą, ale wzniesienia są jednak bardzo ciężkie. Biegnąc w jedną stronę jest niemal cały czas do góry i dopiero w drodze powrotnej są fale, na których można odpocząć. Do tego dochodzi wysokość- prawie 1800 metrów n.p.m. Można się tu więc bardzo mocno zmęczyć.
Grzegorz Guzik jest jedynym zawodnikiem w składzie męskiej reprezentacji Polski na tegoroczne igrzyska w swojej dyscyplinie. Inni biathloniści nie wywalczyli kwalifikacji, a i jemu nie było o nią łatwo.
- Spodziewałem się, że będzie nas tu przynajmniej dwóch. Łatwiej jest funkcjonować i łatwiej trenować, gdy jest się razem. Trenuje się raźniej i prościej, można się porównywać. Szkoda, że stało się tak, jak się stało. Są jednak wnioski do wyciągnięcia i dalsza praca, żeby na następne igrzyska jechać większą grupą osób.
Zwycięzcą sprintu został wspomniany Johannes Thingnes Boe. Drugie miejsce zajął Quentin Fillon Maillet, a trzecie Tarjei Boe. Co ciekawe, nasz biathlonista startował tuż po złotym i tuż przed srebrnym medalistą.
Bieg na dochodzenie z udziałem Grzegorza Guzika odbędzie się w niedzielę o 11:45 polskiego czasu.
