Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hanna Lis. Wyszła za Tomka, choć była świadkiem na jego ślubie

Paweł Gzyl
Hanna Lis.
Hanna Lis. fot. Piotr Smolinski
Odbiła męża koleżance ze studiów i stworzyła z nim prywatny oraz zawodowy duet. Teraz zobaczymy ją w programach podróżniczych.

Ci, którzy rozpaczali po zniknięciu z małego ekranu popularnej dziennikarki, mogą już świętować jej powrót. Za parę dni zobaczymy ją w przygodowym reality-show stacji TVN - „Azja Express”, a późną jesienią objawi się nam jako gospodyni nowego programu w TVN Style pod nazwą „Bez planu”. I tu, i tu podróżuje, najpierw po Azji, następnie po całym świecie. Bowiem w „Bez planu” odwiedza różne restauracje, sklepy i bazary, pokazując nie tylko piękne zakątki naszego globu, ale też prezentując regionalne potrawy.

Gwiazda twierdzi, że szczególnie „Bez planu” to spełnienie jej zawodowych marzeń, ponieważ program połączy trzy pasje dziennikarki - podróżowanie, kulinaria i poznawanie ciekawych ludzi. To oznacza, że Hanna całkowicie odmieni kierunek swojej kariery zawodowej.

- Do polityki z radością nie wracam. Pomijając już fakt, że ta polityka, niestety, w polskim wydaniu jest coraz bardziej przykra, wyjałowiona z jakichkolwiek idei i celów. Spełniam się w zupełnie nowym obszarze i jestem przeszczęśliwa, że mogę to robić - mówi w serwisie Wirtualne Media.

Bez żadnej odprawy
Tę nagłą odmianę w aktywności zawodowej Hanny spowodowało jej niedawne zwolnienie z telewizji publicznej. Nowe władze, które przejęły jej stery po ostatnich wyborach parlamentarnych, nie były zainteresowane dalszym prowadzeniem przez dziennikarkę „Panoramy”. Nie było w tym nic dziwnego - wszak niejednokrotnie dawała ona wyraz swojego braku sympatii do Prawa i Sprawiedliwości i prezentowanej przez partię wizji telewizji publicznej.

- Utrata pracy i środków do życia - bo wbrew temu, co się mówiło, nie dostałam żadnej odprawy - nie jest czymś szczególnie przyjemnym, gdy ma się na utrzymaniu dwoje dzieci i chorą mamę. Ale takie życie: coś się kończy, trzeba się otrzepać i iść dalej. Niekiedy zupełnie nową ścieżką. Nigdy nie byłam szczególnie rozrzutna, a teraz muszę być bardzo oszczędna, bo od stycznia nie zarabiam, a muszę zapewnić byt dzieciom i mamie - żaliła się w rozmowie z „Vivą”.

Jej wypowiedź wywołała burzę w internecie. „Jeśli jest jej naprawdę ciężko, to podrzucę ziemniaków i marchwi. Od serca, żadne dziecko w naszym kraju nie powinno iść spać głodne” - ironizowali czytelnicy na Twitterze dziennikarki. Fala złośliwych komentarzy sprawiła, że Hanna postanowiła zlikwidować swój profil w tym serwisie.

- Jestem dość odporna psychicznie, ale ta sytuacja trochę mnie przerosła. Tym bardziej że byłam wtedy na Mykonos wśród niezwykle pozytywnie nastawionych do życia ludzi, otoczona rewelacyjną energią ze wszystkich stron i po prostu nie potrzebowałam tej dawki trucizny, która się nagle wylała - mówiła agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.

Podreperować rodzinny budżet pomogła Hannie stacja TVN. Na jej zaproszenie gwiazda wzięła udział w przygodowym reality show „Azja Express”, którego emisja rozpocznie się 7 września. Zdaniem dziennikarki, udział w programie był jej przygodą życia - i pozwolił nabrać pozytywnej energii. Oczywiście nie obyło się bez trudów.

- Budzisz się w środku nocy, żeby pójść za potrzebą, a wychodek jest 20 metrów dalej i musisz przejść po ciemku przez chaszcze, żeby się do niego dostać. Umiarkowanie fajne dla kobiety. WC to lepianka bez dachu, z dziurą w podłodze i miską deszczówki. Jest totalnie ciemno, a po tobie coś łazi, prawdopodobnie karaluch. Nieszczególnie miłe uczucie - wzdryga się w rozmowie z „Gazetą na Weekend”.

Gdzie wszystko jest chore
Hanna dorastała w domu zdominowanym przez media. Jej ojciec był prominentnym dziennikarzem oficjalnego organu PZPR - „Trybuny Ludu”, a matka pracowała jako zagraniczna korespondentka w „Życiu Warszawy” we Włoszech.

Początkowo rodzina mieszkała w małym mieszkanku na stołecznym Służewcu, ale potem zajęła piękny apartament w Rzymie.

- Dorastałam w domu, w którym panował terror dziennikarstwa. Ojcu można było oblać farbą garnitur, ale nie wolno było - pod rygorem najstraszniejszych kar - choćby palcem dotknąć jego prasy. Migawka z dzieciństwa: pokój, na biurku stos gazet przykrywa maszynę do pisania. Pod ścianami stosy, piramidy gazet - od podłogi do sufitu, wszędzie, gdziekolwiek się ruszyć, tony papieru. Rzadko oglądałam dobranocki, ale dziennik zawsze - wspomina dziś w „Playboyu”.

Ojciec pozostał dla Hanny ideałem mężczyzny. Jej zdaniem, był człowiekiem bardzo subtelnym, delikatnym, czasami nieśmiałym. Nie reprezentował sobą typu lidera, ale podobno był intelektualnie samcem alfa.

Z mamą było inaczej. Z czasem zamieniła pracę w gazecie na telewizję, gdzie nabawiła się choroby wieńcowej. Dlatego zawsze powtarzała córce: „Rób co chcesz, ale od telewizji trzymaj się z daleka, bo tam jest wszystko chore”. Być może dlatego Hanna początkowo w ogóle nie myślała o pracy w mediach.

- W wieku 13 lat byłam fanką Iron Maiden i chodziłam od góry do dołu oćwiekowana. Mama była przerażona, myślała, że wstąpiłam do satanistów - bo od rana do wieczora ze słuchawkami od walkmana na uszach darłam się w niebo głosy „six, six six, the number of the beast”. Ot, cała burza dojrzewania. Nie miałam żadnych przygód z narkotykami, chociaż niestety zaczęłam dość wcześnie palić - dodaje w „Playboyu”.

Aby zaimponować ojcu, który znał 22 języki, po maturze zdała na japonistykę. Ostatecznie jednak dyplom magistra zapewnił jej inny kierunek - italianistyka. No i zdecydowała się na pracę w telewizji. Kiedy przeszła wszystkie eliminacje, musiała poważnie się nagimnastykować, aby na korytarzu w budynku przy ulicy Woronicza nie natknąć się na mamę. Nie dało się jednak tego uniknąć - stąd złośliwi sugerowali, że pracę w „Teleekspresie” dostała dzięki rodzinnym koneksjom.

Mimo że sprawdzała się w roli prowadzącej popularny program przez niemal dekadę, w 2001 roku ówczesne władze telewizji zdominowane przez PSL zwolniły ją z pracy. Nową szansę dał jej z czasem kolega po fachu organizujący zespół „Wydarzeń” w Polsacie - Tomasz Lis.

- Tomasza poznałam dawno temu - fakt, ale dopóki nie spotkaliśmy się w Polsacie, przez 10 lat widzieliśmy się może 10 razy, może nawet mniej. Ani się nie spotykaliśmy, ani nie bywaliśmy w swych domach. O jakiej więc przyjaźni mówimy? Ona zaczęła się potem. I naprawdę bardzo długo się rozwijała. Zresztą oboje mieliśmy do wykonania wielką pracę. Stworzenie programu informacyjnego w stacji, która się z informacją wcale nie kojarzyła - wspomina w „Party”.

Z tej samej bajki
Pierwszym mężem Hanny był prawnik i polityk Robert Smoktunowicz. Para poznała się jeszcze na studiach i wzięła ślub w 1989 r. Dekadę później doszło do rozwodu. Wtedy dziennikarka związała się z deweloperem - Jackiem Kozińskim. Owocem tej relacji są dwie córki: Julia i Anna. Ale i ten związek się wypalił. - Przychodzi taki moment, w którym przed tobą jest już tylko ściana. Milczenia, niezrozumienia, chłodu. Niektórzy mówią: zostałam, zostałem dla dobra dzieci. Tak jest na pewno bezpieczniej dla dorosłych. Nie wiem, czy to dobre rozwiązanie - fundować dzieciom dorastanie w emocjonalnej chłodni. Dom, w którym nawet nie tyle wygasła miłość, ale w którym umarła przyjaźń, nie jest domem, zwłaszcza dla dzieci - wyjaśniała w „Party”.

Rozstanie z Kozińskim było trudne dla Hanny również od strony materialnej - po sześciu latach wspólnego budowania przyszłości zamożny biznesmen zostawił matkę swych dzieci bez finansowego wsparcia. Praca w polsatowskich „Wiadomościach” była więc dla niej wybawieniem. Z czasem zawodowa znajomość z Tomaszem Lisem przerodziła się w romans. Hannie nie przeszkadzał fakt, że jeszcze niedawno była świadkiem na ślubie Tomka i koleżanki ze studiów - Kingi Rusin. Oburzenie opinii publicznej wzbudził również fakt, że nowa para zamieszkała w Konstancinie - tuż pod nosem byłej żony Lisa. Hanna tłumaczyła, że to dlatego, iż jej mąż chce być blisko dzieci.

- Jesteśmy ludźmi z tej samej bajki. Rozumiemy się, lubimy te same rzeczy, tych samych nie znosimy - na przykład przyjęć w błysku fleszy. Czytamy podobne książki, mamy podobne poglądy: na świat, ludzi, politykę. Jesteśmy przyjaciółmi. Tak zwyczajnie. To nie jest telenowela. Razem pokonujemy problemy codzienności, tak jak każdy - opowiada w „Vivie”.

Od ślubu Hanna i Tomek stali się nierozłączni - kiedy on zrezygnował z pracy w Polsacie, ona poszła za nim, kiedy on wrócił do telewizji publicznej - i dla niej znalazło się tam miejsce. Z czasem stworzyli tak silny team, że ich zarobki osiągnęły niebotyczny pułap, a wpływy w mediach - równały się wpływom rządzących polityków. Krach nastąpił dopiero kilka miesięcy temu, kiedy oboje zostali zwolnieni z TVP. Prywatnie nadal są jednak razem - mimo iż ostatnio mówiło się o problemach w ich związku spowodowanych poświęceniem się karierom zawodowym przez oboje małżonków.

- Podobają mi się mężczyźni z pasją. Zaangażowani w to, co robią - cokolwiek miałoby to być. Silni - bo sama najsłabsza nie jestem, a matczyna część mojej natury doskonale spełnia się w macierzyństwie - tłumaczy Hanna Lis.

H jak harówka
Praca w newsach to najbardziej ekstremalny sport, jaki mogłabym uprawiać - deklaruje gwiazda. Nic dziwnego, że po wielu latach takiej harówki postanowiła od niej odpocząć.

A jak aktywność
Mama dziennikarki doznała w 2014 roku wylewu. Jej stan był tak ciężki, że otrzymała nawet ostatnie namaszczenie. Okazało się jednak, że doszła do siebie i wraca do życiowej aktywności.

N jak nowotwór
Pięć lat temu zmarł na nowotwór tata Hanny. Jego choroba trwała kilka lat, w czasie których musiał być wielokrotnie hospitalizowany. Córka wiernie towarzyszyła mu w chorobie.

N jak nastolatki
Córki dziennikarki są już nastolatkami. To oczywiście wywołuje domowe konflikty. - Nie chcę być matką opresyjną, bo z doświadczenia wiem, że to nic nie daje - deklaruje jednak gwiazda.

A jak ambasada
Ślub Hanny i Tomka odbył się w wielkiej tajemnicy przed mediami w polskiej ambasadzie w Rzymie. Chodziło o dyskrecję, ale też o zorganizowanie ceremonii w ukochanym mieście dziennikarki.

L jak luksus
Opinia publiczna postrzega Hannę jako kobietę, która lubi luksus. Plotkarskie media często prezentują zdjęcia, na których gwiazda nosi drogie ciuchy lub ozdoby. Sama nie zgadza się z tą opinią.

I jak irytacja
Irytację opinii publicznej budziły też nie raz zarobki Hanny. Choćby wtedy, gdy w 2008 roku „Gazeta Wyborcza” podała, że dziennikarka zarabia 60 tysięcy brutto miesięcznie.

S jak seks
Hanna ma image seksownej kobiety. - Gdy wspólnie robiliśmy wywiad z Claudią Schiffer, to Hania wyglądała lepiej niż słynna modelka - mówi Piotr Kraśko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska