MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Hip-hopowiec poszedł do seminarium i w sutannie rapuje o Piśmie Świętym

Paweł Chwał
Ks. Jakub Bartczak: występując w teledyskach nie ściągam sutanny. Wiele poświęceń kosztowało mnie bowiem, aby zostać księdzem. Pierwszego dnia, gdy chciałem się dostać, zostałem wyproszony
Ks. Jakub Bartczak: występując w teledyskach nie ściągam sutanny. Wiele poświęceń kosztowało mnie bowiem, aby zostać księdzem. Pierwszego dnia, gdy chciałem się dostać, zostałem wyproszony Fot. archiwum ks. Bartczaka
Ks. Jakub Bartczak z Wrocławia wystąpił w tarnowskiej katedrze. Nazywany jest najlepszym raperem wśród polskich księży i jedynym duchownym wśród polskich raperów. Cóż, wielkie "joł"...

Hip-hop i sutanna. Nietypowe połączenie. Czy muzyka, którą Ksiądz wykonuje nie razi osób, które przychodzą do Kościoła przekonane, że wysłuchają pieśni zaśpiewanych w tradycyjny sposób?
Na początku może to do końca nie wszystkim się podobało, bo było czymś nowym, innym, ale teraz nawet starsze panie, moje parafianki, mówią mi, że to co robię, jest całkiem "spoko".

Jak hip-hopowiec został księdzem?

Nie stało się to od razu. Po maturze jeszcze przez trzy lata "miotałem się" po różnych studiach. Próbowałem sił na socjologii, potem na teologii świeckiej. Wreszcie przez znajomego księdza dostarczyłem podanie do seminarium. Wcześniej poszedłem tam sam, ale gdy zobaczyli chłopaka z łysą głową i w szerokich spodniach, to chyba uznali, że robię sobie z nich żarty i mnie wyprosili.

Jak na tę Księdza decyzję zareagowali znajomi?

Na początku nie wierzyli, że zrobiłem to na serio, że za moją decyzją kryje się głębszy sens. Dogadywali mi: "Pewnie poszedłeś na księdza, żeby mieć dobry samochód". Inni żartowali, że chcę być kapłanem, bo podobają mi się zakonnice. Z czasem jednak zaczęli mnie rozumieć i traktować, zresztą nadal tak jest, jako osobę, z którą mogą porozmawiać o ich wątpliwościach na temat wiary i sensu chodzenia do Kościoła. Spory wpływ na moją decyzję miała tragiczna śmierć brata. To wydarzenie tak naprawdę dodało mi odwagi, aby podjąć się tego wyzwania.

Trudno było hip-hopowcowi, który z natury ceni wolność, wpasować się w sztywne ramy życia seminaryjnego?
Łatwo nie było - mieli ze mną sporo problemów (śmiech). Sześć lat w seminarium rzeczywiście wywróciło moje życie do góry nogami. Praktycznie aż do momentu święceń szukałem odpowiedzi, czy dobrze zrobiłem i obrałem właściwą drogę życiową. Do końca nie mogłem pogodzić się na przykład z tym, że muszę ubrać lakierki i chodzić w spodniach uprasowanych w kantkę. Dlatego też często dostawało mi się za trampki na nogach i bluzy z kapturem. No cóż, taki już przecież jestem.

Od dawna Ksiądz rapuje?
Od dziecka. Ta przygoda zaczęła się we wrocławskim Biskupinie, gdzie dorastałem. Wszyscy, w latach 90-tych, mniej czy bardziej, słuchaliśmy hip-hopu. W naszym przypadku było to coś więcej niż tylko chwilowa fascynacja. Ja i brat mieliśmy z kolegami nawet zespół, z którym nagrywaliśmy płyty. Będąc w seminarium nieco odpuściłem, ale zamiłowanie do tego rodzaju muzyki bynajmniej mi nie przeszło. Lubię przede wszystkim jej amerykański nurt, takie bardziej zabawowe, funkowe
brzmienia, w stylu "Jurassic 5".

Czy w takim klimacie utrzymane są również utwory, które Ksiądz obecnie wykonuje?
Zależy mi na tym, aby moja muzyka niosła przede wszystkim pozytywne emocje i przesłanie. Na co dzień jestem kapelanem w szpitalu i często mam do czynienia ze śmiercią i cierpieniem chorych. To miejsce, gdzie nie trzeba nikogo specjalnie namawiać do tego, aby przystąpił do sakramentu pokuty czy przyjął komunię. Wiele razy byłem świadkiem tego, jak ludzie, którzy przez całe życie stali obok Kościoła, nawracali się i prosili o ostatnie namaszczenie. Pragnienie wiary wśród tych ludzi jest ogromne. Przekonuję się o tym każdego dnia. To doświadczenie jest mi bardzo potrzebne, bo dodatkowo wzmacnia mnie jako kapłana.

Jak zareagowali w kurii na to, kiedy teledyski z Księdzem w roli głównej zaczęły być prezentowane w takich stacjach jak TVN czy ESKA TV?

Uprzedziłem ich emisję w telewizji i sam poszedłem do kurii, do księży których szanowałem, z pytaniem, czy moje rapowanie nie kłóci się z misją Kościoła. Nie wszyscy byli zorientowani, co to jest hip-hop. Skupili się przede wszystkim na słowach moich utworów twierdząc, że nie ma w nich nic niestosownego, a prezentowanie ich publicznie może odgrywać ważną ewangelizacyjną rolę. Wcześniej podzieliłem się próbką swoich dokonań z moimi ziomkami - hip-hopowcami. Stwierdzili, że się to jak najbardziej nadaje, aby inni również mogli posłuchać. Sami też mocno zaangażowali się w nagranie piosenek na płytę "Pismo Święte" i przygotowanie do nich teledysków.

Występuje w nich Ksiądz w sutannie lub koloratce. Nie jest to kłopotliwe?

Sutanna nie jest dla mnie przeszkodą. Nie odżegnuję się od noszenia jej, gdyż sporo poświęceń mnie kosztowało, aby zostać księdzem. Noszenie jej dużo ułatwia. Kiedy idę ulicą, nie muszę nic mówić - każdy wie kim jestem. Ktoś doradzał mi, żebym zamienił sutannę na szerokie spodnie i w koszuli założył koloratkę. Ale uznałem, że byłoby to "pajacowanie".

Skąd tak duże zainteresowanie mediów osobą Księdza?
Sam się o to pytam dziennikarzy, którzy przeprowadzają ze mną wywiady. Domyślam się jedynie, że to co robię może być dla wielu czymś niecodziennym, szokującym, a jednocześnie intrygującym. Stąd częste zaproszenia do stacji telewizyjnych.

Czy często daje Ksiądz koncerty?
Bardzo rzadko, wręcz sporadycznie. Jestem bardzo związany z moją parafią i posługą kapelana w szpitalu, rzadko wyjeżdżam gdzieś dalej. Tarnów jest jednym z niewielu miast, gdzie można było mnie wysłuchać. Nie mam nawet własnego nagłośnienia i niejednokrotnie śpiewam przez zwykłe głośniki, zamontowane w świątyniach.

A na mszach świętych zdarzało się księdzu zapomnieć i zarapować?
Na mszach raczej nie, ale na różnych innych nabożeństwach tak. Często proszą mnie o to dzieci i młodzi, więc śpiewam na chwałę Bożą. Jeśli w ten sposób mogę do nich trafić i zachęcić ich do pogłębiania swojej wiary, choćby przez czytanie Pisma Świętego, to dlaczego miałbym z tej sposobności nie skorzystać. Pamiętam, że kiedy byłem w pierwszej parafii, w Namys-łowie, starszemu organiście niespecjalnie podobała się moja intonacja głosu. Nieustannie wytykał mi, że niepotrzebnie akcentuję niektóre wersy i uczył mnie, jak prawidłowo je zaśpiewać. Wtedy nie wiedział jeszcze, że rapuję.

A wykonałby Ksiądz chorał gregoriański w wersji hip-hopowej? To chyba niemożliwe...
Wszystko jest możliwe i pewnie do tego też dojdziemy. Niedawno słyszałem piosenkę, w której zmiksowana została znana pieśń kościelna w taki sposób, że słuchacze nie potrafili jej rozpoznać. Nie widzę w tym nic złego.

Czy inni księża poszli śladem kapłana-rapera z Wrocławia i też ewangelizują za pomocą współczesnej muzyki? Ja osobiście takich w Tarnowie nie znam.
Raperów w sutannie nie ma zbyt wielu, ale za to jest mnóstwo rockmanów. Jeden z nich, mój serdeczny kolega z seminarium, wystąpił ze mną nawet w jednym z moich teledysków. Podstawowym naszym zadaniem muzykujących księży jest nauczać w imię Chrystusa, nie powodując zgorszenia. To nasze śpiewanie to nic innego jak przedłużenie katechezy. Każdy ma jakieś ukryte talenty, a my realizujemy się akurat muzycznie tak, jak potrafimy, choć może trochę to dziwne.

Co wiesz o Krakowie? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska