Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hokeista, który w domu gubi kontakt z krążkiem

Redakcja
Andrzej Banaś
Kiedy w 2005 roku przyszedł do Cracovii z drużyny mistrza Włoch, Milano Vipers, nie było wątpliwości, że Pasy wywalczą złoto. Od tego czasu Cracovia trzykrotnie zdobywała mistrzostwo Polski. O Leszku Laszkiewiczu - pisze Paweł Guga.

Jest jednym z niewielu hokeistów, którzy potrafią w pojedynkę rozstrzygnąć mecz. Znany z tego, że do każdego spotkania podchodzi tak, jakby zależało od niego mistrzostwo. Uchodzi na eleganckiego zawodnika, ale ci, którzy myśleli, że unika najtwardszej walki, bardzo się mylili. Kiedy drużynie nie idzie, potrafi poderwać partnerów do najwyższego wysiłku. Dlatego jest w reprezentacji niekwestionowanym kapitanem. Ale gdy opuszcza lodowisko, wraca do domu i zamyka za sobą drzwi, hokej staje się sprawą tabu. Dla niego i rodziny.

Wolny czas, a co to?

Co prawda nikt takich obliczeń dokładnie nie przeprowadzał, ale to hokeiści, a szczególnie kadrowicze, ze wszystkich sportowców w grach zespołowych mają najmniej czasu na odpoczynek.

Zobacz także: Stoch: żona dodaje skrzydeł

Sezon dopiero wkracza w decydującą fazę a Leszek Laszkiewicz do tej pory ma w nogach, nie licząc spotkań sparingowych, ponad pięćdziesiąt meczów ligowych, pucharowych i reprezentacyjnych. A czeka go jeszcze ponad dwadzieścia i to wymagających wielkiego wysiłku.

- Tak gdzieś w styczniu już każdy hokeista marzy o jednym weekendzie wolnym - mówi Leszek Laszkiewicz. - Ja od sierpnia nie byłem takim szczęściarzem, aby przytrafił mi się chociaż jeden. Jak nie zgrupowania i mecze kadry, to liga. Jak nie liga, to spotkania pucharowe. My nawet w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia trenujemy. Ale złe myśli szybko przechodzą. Dopóki ma się motywację do gry, a mnie jej nie brakuje, szybko wraca się do rzeczywistości. W końcu wybrałem taką, a nie inną dyscyplinę. Można by zrezygnować z występów reprezentacyjnych i mieć więcej wolnego czasu. Ja jednak chcę, kiedy zdecyduję się już na zawieszenie łyżew na kołku, móc sobie powiedzieć, że zrobiłem wszystko, na co mnie było stać.

Samotność hokeisty

Na treningach żartują. Chętnie organizują wspólne grille po zakończonych okresach przygotowawczych. W meczach się wspierają, ale czasem skaczą sobie do oczu, gdy nie idzie. Hokej to męski, twardy sport. Wiele w nim adrenaliny. Ale tak jest na lodzie.

Prywatnie hokeiści to samotnicy.

- Oczywiście, że jesteśmy dobrymi kolegami, partnerami - uważa Leszek Laszkiewicz. - Czasem i przyjaciółmi, ale nie w takim zrozumieniu tego słowa, w jakim to jest postrzegane. Pochodzimy z różnych miast. W drużynach trwa ciągle rotacja zawodników. Do tego przebywamy ze sobą przez ponad 10 miesięcy w roku. I to nie po kilka godzin dziennie. Czasem można mieć tego dość. Dlatego dla każdego hokeisty najważniejsza jest rodzina, dom i przyjaciele nie związani z hokejem.
Spotykaja się na piwie, ale na tym raczej kończą się przyjaźnie. Poza lodowiskiem każdy idzie swoją drogą. Jak zresztą może być inaczej, skoro Laszkiewicz nawet z bratem (o dwa lata starszy Daniel Laszkiewicz, również hokeista Cracovii) nie spotyka się na współnym urlopie.
- Nigdy nie możemy zgrać się w czasie. To zresztą są nie tylko polskie realie hokejowe. Tak samo było w drużynach zagranicznych w których występowałem, a i Mariusz Czerkawski mówił mi, że w zespołach NHL, Szwecji czy Szwajcarii jest identycznie...

Rodzina najważniejsza

- Kiedy hokeista zaczyna karierę, to cieszą go niesłychanie wszystkie wyjazdy czy zgrupowania - Leszek Laszkiewicz. - Możliwość poznania nowych miejsc, nowych ludzi. Z wiekiem powoli zaczyna najbardziej sobie cenić prywatność, a następnie rodzinę.

Żony hokeistów można porównać do małżonek marynarzy. Swoich mężów widują rzadko. Dobrze jest, jeżeli potrafią się z tym pogodzić i według terminarza ligowego ustalić sobie życie rodzinne.

- Ja miałem to szczęście, że moja małżonka miała wyobrażenie o życiu hokeisty - uważa Leszek Laszkiewicz. - Poznaliśmy się dzięki temu, że jestem strasznym...głodomorem. Chociaż na takiego nie wyglądam. Moja teściowa kierowała kuchnią w sosnowieckim SMS-sie. A mnie tamtejsze porcje jakoś nie starczały. Toteż zawsze zostawiała jakieś smaczne kąski dla wiecznie głodnego Leszka.

Zobacz także: Stoch: żona dodaje skrzydeł

Kiedyś się jej spytał, czy ma córkę, bo jeżeli tak, to się z nią ożeni. I stało się. Poznali się i od 2001 roku są małżeństwem.

- Ale od samego początku, a jakoś to tak samo wyszło, między nami panuje układ, że w domu hokej jest tematem tabu - dodaje Leszek Laszkiewicz. - Żona, owszem, chodzi czasem na mecze, ale nie jest jego wielką fanką. Dla mnie gdyby jeszcze mówiło się o tym w domu, to byłoby straszne. Nigdy też, kiedy szyto mi rany czy wprawiałem wybite zęby nie usłyszałem - a zostaw to w spokoju. Oboje wiemy, że to jest mój zawód ze wszystkimi tego konsekwencjami. Córka też to rozumie. Największym problemem jest znalezienie wspólnego czasu. Żona studiowała, a obecnie pracuje. Córka się uczy i w maju, kiedy ja mam wolny czas po mistrzostwach świata, nie ma mowy o wspólnym wyjeździe. Udaje się to nam na krótko w lipcu. I to wszystko.

Dlatego każde wyrwanie się gdziekolwiek na dwa dni jest dla nich niczym święto.

Miejsce na ziemi

- Trzy lata mieszkałem w Sosnowcu, dwa w Niemczech, rok w Czechach, rok w Krynicy, trzy lata, z przerwą, w Oświęcimiu, rok we Włoszech, sześć w Krakowie i teraz mam nadzieję, że tutaj wreszcie znaleźliśmy swoje miejsce - rozmarzył się Leszek Laszkiewicz. - Do tej pory ciągle byliśmy w drodze. Bagaże u teściów czy rodziców. Przypadkowe mieszkania. Po dwóch latach gry w Cracovii, kiedy przekonałem się, że tutaj jest stabilizacja finansowa, co, nie ukrywajmy, dla hokeisty jest bardzo ważne, zdecydowaliśmy się na zamieszkanie tu na stałe. Chociaż w prasie pojawiały się najróżniejsze informacje, muszę stwierdzić stanowczo, że od momentu gry w Cracovii z żadnym innym klubem w Polsce nie prowadziłem rozmów transferowych. W Krakowie mamy własne mieszkanie. Żona pracuje, córka uczy się i uprawia łyżwiarstwo figurowe. Obie czują się krakowiankami. Do rodziców na Śląsku nie jest daleko. Nasze życie zostało wreszcie ułożone.

Laszkiewicz ma zamiar jeszcze kilka lat pograć w hokeja i liczy, że zakończy karierę w Krakowie.

Do 200 goli w Pasach brak czterech

Urodził się 11 sierpnia 1978 roku w Jastrzębiu. Żona Katarzyna. Dziewięcioletnia córka Laura.

Jest wychowankiem JKH Jastrzębie. Grał w SMS Sosnowiec, Nurnberg Tigers, KTH Krynica, Unii Oświęcim, HC Vitkowice, HC Havirzow, ponownie w Unii Oświęcim, HC Milano Vipers i od 20005 roku w Cracovii.

Sześciokrotny mistrz Polski: 2001, 2002 i 2004 z Unią Oświęcim oraz w 2006, 2008, 2009 z Cracovią. W barwach Pasów zdobył 196 bramek. W całej karierze w PLH - 268. W roku 2006 został laureatem Złotego Kija. Dwunastokrotny uczestnik mistrzostw świata. Rozegrał na nich 63 mecze zdobywając 22 bramki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska