W poprzednim występie Bobla i jego ludzie na boisku przeżyli ciężkie doświadczenie. Hutnik prowadził w Olsztynie ze Stomilem 3:2, ale w doliczonym czasie dał sobie wbić dwa gole i przegrał 3:4. - Wiem, że przez cały tydzień w głowach moich zawodników „siedziała” ta porażka – przyznał szkoleniowiec. Mówił też jednak o praktyce wyniesionej z tamtego meczu, o reakcji zespołu w spotkaniu ze Śląskiem II: - Taktyka na ostatnie minuty była dobrze realizowana.
Przeciwko wrocławianom Bobla wystawił drużynę z 4-osobową linią obrony i nowym bramkarzem. Patryka Królczyka nawet trudno po tym meczu ocenić, bo nie był to dla niego wymagający występ.
- Zagraliśmy „na zero” z tyłu, było widać pewność mojej linii obrony i całego zespołu – ocenił Bobla, komentując też transfer Królczyka: - Trzy dni przed meczem przychodzi bramkarz z zewnątrz. Nie ukrywam, że to są trudne sytuacje, ale wzięliśmy – jako klub, ja jako trener i mój sztab – odpowiedzialność za ten ruch. I cieszymy się z tego, że pierwszy mecz (Królczyka) tak wyszedł.
Pierwsza połowa była smętna w wykonaniu obu drużyn. Hutnik objął prowadzenie po przechwycie piłki i szybkim ataku w 53 minucie, a za moment rywale zostali w dziesiątkę, gdy jeden z nich otrzymał po faulu czerwoną kartkę. - Nie ma co ukrywać, że ułatwiła nam zadanie. Ale widziałem już mecze, kiedy drużyna grająca w dziesiątkę strzelała bramkę… A ja wiem, jaka presja w tym spotkaniu ciążyła na moich podopiecznych – podkreślił Bobla.
Krakowianie w 81 minucie postawili kropkę nad „i”, wygrali 2:0. Wprawdzie nadal są na ostatnim miejscu w tabeli, ale wyniki innych meczów ułożyły się tak, że do bezpiecznej lokaty Hutnik traci już tylko dwa punkty.
W najbliższą sobotę 29 października nowohucki zespół zagra w Pruszkowie z piątym w tabeli Zniczem – i będzie to zakończenie pierwszej rundy rozgrywek. W tym roku odbędą się też jednak spotkania dwóch kolejek rundy rewanżowej, w których Hutnik zmierzy się z Lechem II Poznań i Wisłą Puławy.
