Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Irena Santor. Brylant, który pomimo upływu lat wciąż błyszczy

Paweł Gzyl
Irena Santor wyśpiewała wiele przebojów takich jak na przykład "Walc Embarras". Dzięki tym piosenkom stała się ulubienicą publiczności. Nie tylko w Polsce, ale i za granicą, gdzie często jeździła
Irena Santor wyśpiewała wiele przebojów takich jak na przykład "Walc Embarras". Dzięki tym piosenkom stała się ulubienicą publiczności. Nie tylko w Polsce, ale i za granicą, gdzie często jeździła Piotr Krzyżanowski
Irena Santor w przyszłym roku skończy 80 lat. Wciąż zachwyca energią i wokalnym talentem.

Mogło jej już nie być z nami. Pewnego dnia poczuła pod ręką mały guzek na piersi. Początkowo nawet jej przez myśl nie przeszło, że to może być coś groźnego. Ale poszła do lekarza, a ten zalecić biopsję. Wyniki odebrała tuż przed Wielkanocą. Był Wielki Piątek, w szpitalu pustki, a ona narobiła hałasu, krzycząc, że chce natychmiast być operowana. Dała się jednak uspokoić i poddać kolejnym badaniom.

- Z pierwszej biopsji wynikało, że nic mi nie jest. Dopiero po operacji i drugiej biopsji okazało się, że to jedna z najbardziej złośliwych odmian raka. W drugiej operacji wycięto mi węzły chłonne, ale były czyściutkie i skończyło się radioterapią. Od tego czasu liczę dni - mówiła w "Vivie".

Minęło ich już sporo, bo operacja miała miejsce wiele lat temu. Od tamtego czasu popularna piosenkarka wszem i wobec głośno opowiada o swych doświadczeniach, aby uświadomić innym kobietom, jak ważne jest badanie piersi.

- Krysi Kofcie, która coś tam u siebie wyczuła, cały czas gadałam: "Jak nie pójdziesz, to ja ciebie tam osobiście zaprowadzę na sznurku". "No, dobrze, to już pójdę". Teraz mówi do mnie: "A wiesz, że uratowałaś mi życie?". Druga przyjaciółka w identycznej sytuacji mówiła: "A bo ja się boję iść do lekarza". Boję? Zmusiłam, poszła, zoperowała się szybko w Anglii, wyszła z tego - podkreślała Santor.

Egzamin przez okno
Urodziła się w 1934 roku, więc jej najpiękniejsze lata dzieciństwa przypadły na okres hitlerowskiej okupacji. Ojca zamordowano w pierwszych dniach wojny, została więc sama z matką. To był wyjątkowo trudny czas. Mama niebawem poważnie zachorowała. Niestety - zmarła, kiedy mała Irena miała zaledwie jedenaście lat.

- Szczęśliwym zbiegiem okoliczności trafiałam na ludzi, którzy byli mi życzliwi, którzy mi wtedy pomogli. Po śmierci mamy miałam w szkole wychowawczynię, osobę bardzo doświadczoną. Była oficerem w AK, przeżyła Syberię, z której wróciła do Polski na noszach. Wszyscy myśleli, że już wtedy umrze, a ona się nie dała. Szlachetna, pozytywna, ma priorytety - wspominała potem w "Gali".
Irena Santor uczyła się wtedy w Szkole Zdobienia Szkła w Szczytnej Śląskiej. Rysowanie nie było jednak jej pasją - zdecydowanie bardziej wolała śpiewać. Kiedy zauważyła to jej opiekunka, wykorzystała swoje znajomości, by przedstawić ją Zdzisławowi Górzyńskiemu, dyrektorowi opery w Poznaniu, który przyjechał akurat na wczasy do Polanicy-Zdroju.

Ten dał jej list polecający do Tadeusza Sygietyńskiego, ówczesnego dyrektora zespołu Mazowsze. Santor pojechała więc do Karolina, gdzie mieszkali i pracowali członkowie zespołu. Legenda głosi, że podobno zdała egzamin do Mazowsza... przez okno. Pewnego razu stała z innymi kandydatkami pod budynkiem i wszystkie zaczęły śpiewać "Czemu żeś mnie, matuleńko" nieświadome, że do kogoś jeszcze dociera ta pieśń. Sygietyński to usłyszał i od razu zwrócił uwagę na wyjątkowy głos Santor. Ponoć przybiegł do niej wołając: "Brylant, znalazłem brylant!". I od razu została jedną z wokalistek popularnej grupy.

- Mazowsze to była szkoła życia. Byliśmy przygotowywani do występów na scenie. Uczono nas fachu, przyjeżdżali do nas najlepsi instrumentaliści, muzycy, wożono nas do teatru i opery. Jeździliśmy na tournée po Polsce i za granicę. Ale chyba ważniejsze było to, jak nas tam wychowywano, jaką wpajano kulturę - wspominała w wywiadzie udzielonym "Pani".

Po raz pierwszy wystąpiła solo w 1959 roku - i od tego momentu jej kariera potoczyła się błyskawicznie. Jej nagrania stawały się wielkimi przebojami, a na koncerty zaczęły przychodzić coraz większe tłumy. Z czasem zaczęła również śpiewać poza granicami Polski, stając się ulubienicą rodaków mieszkających na emigracji.

- Jeździliśmy dużo za granicę. Niektórzy koledzy, z którymi występowałam w Mazowszu, zostawali na Zachodzie. Mnie nigdy to do głowy nie przyszło. Może dlatego, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej? Mnie tu było dobrze, a im tam wcale nie wiodło się aż tak radośnie. Tam przecież już wtedy istniał świat, w którym można było kupić wszystko, czyli tak jak teraz jest u nas. Rzecz w tym, że trzeba było mieć jeszcze na to wszystko pieniądze. Dla mnie one nigdy nie były najważniejsze. Nigdy nie byłam bogata i nie będę bogata. Wcale tego nie żałuję - twierdziła w rozmowie z "T-Mobile Music".

Trema przed papieżem
Santor dała się szybko poznać jako wokalistka o wielkiej kulturze osobistej. Nigdy nie wychodziła na scenę nieprzygotowana, zawsze dbała o skromny, ale elegancki ubiór, okazywała wielki szacunek swej publiczności. Właściwie jednak nigdy nie pozbyła się tremy. Ale ta największa pojawiła się dopiero wtedy, kiedy okazało się, że będzie mogła zaśpiewać przed Janem Pawłem II.
- Przyjechałam do Rzymu z grupą lekarzy. Jan Paweł II przyjął nas na prywatnej audiencji w Castel Gandolfo. I wtedy ksiądz Stanisław Dziwisz poprosił mnie, żebym coś zaśpiewała. Myślałam, że umrę. Tylko kilka razy w życiu miałam taką tremę jak wtedy. Wiedziałam, że Jan Paweł II ma piękny głos, świetny słuch muzyczny, sam potrafi śpiewać - wyznała "Dziennikowi Bałtyckiemu".

Santor zawsze dba o swój głos. Nie pije alkoholu, nie pali papierosów, nawet nie je lodów. Dlatego właściwie nigdy jej nie zawiódł. Dowodem na to jest choćby jej nowa piosenka, którą właśnie sprezentowała nam na święta - "Śnieżny Eden".

W ostatnią sobotę tego roku o godz. 17.15 telewizyjna Jedynka pokaże benefis pierwszej damy polskiej piosenki - "Tych lat nie odda nikt". Podczas koncertu wystąpią gwiazdy estrady, z którymi Santor niejednokrotnie spotkała się na scenie. Przypomniane zostaną także niezapomniane utwory gwiazdy, zarówno w jej własnym wykonaniu, jak i w duetach z gośćmi benefisu.

Napisz do autora:
[email protected]

I jak inspiracje

Santor zawsze przyznawała, że jej ulubioną piosenkarką była Edith Piaf. Szczególnie upodobała sobie piosenkę "Je ne regrette rien" ("Niczego nie żałuję") z jej repertuaru, która stała się niemal credo życiowym polskiej gwiazdy.

R jak rock
Piosenkarka przyznała w jednym z wywiadów, że kiedy pojawił się polski odpowiednik rocka, czyli big-bit, początkowo była nieufna w stosunku do tej muzyki. Dopiero kiedy posłuchała Czesława Niemena, uznała, że ma ona swój sens.

E jak ekran
Tylko raz mogliśmy oglądać Irenę Santor na kinowym ekranie. W 1968 roku zagrała rolę piosenkarki Suzanne Blanche w filmie "Przygoda z piosenką". Zaśpiewała w tym obrazie trzy piosenki. W kilku innych filmach mogliśmy usłyszeć jej utwory.

N jak nieszczęście
W 1961 roku piosenkarka uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu. Początkowo lekarze nie rokowali jej powrotu na scenę. Los jednak chciał inaczej. W tym samym wypadku zginęła popularna aktorka Ludmiła Jakubczak.

A jak awersja

Irena Santor ma od czasów dzieciństwa podświadomą awersję do języka niemieckiego. Przyznała kiedyś, że gdy go usłyszy przypadkowo, odczuwa niespodziewany niepokój. To oczywiście efekt jej wojennych przeżyć.

S jak Stanisław
Pierwszym mężem piosenkarki był Stanisław Santor. Dzięki niemu zachwyciła się muzyką klasyczną. Związek zakończył się rozwodem, lecz chociaż ich drogi się rozeszły, do końca życia (Santor zmarł w 1999 roku) pozostawali w przyjaźni.

A jak awantury
Obecnym partnerem Ireny Santor jest Zbigniew Korpolewski, niegdyś aktor i reżyser, obecnie prawnik i menedżer. Piosenkarka przyznaje, że ich związek jest dosyć burzliwy, często zdarzają się w nim awantury, ale nie trwają długo.

N jak niespodzianka

Irena Santor nie boi się zaskakiwać swych wielbicieli własną aktywnością. Wielką niespodzianką był jej udział w programie "Tylko nas dwoje", gdzie zasiadła w jury obok Dody i Tomasza Karolaka.

T jak taniec

Początkowo podczas występów Irena Santor zawsze stała bez ruchu. Kiedy w latach 60. pojawiła się moda na luźniejszy sposób bycia na scenie, z trudem nauczyła się swobodnie poruszać i tańczyć na estradzie.

O jak Opole
Miała wystąpić na festiwalu w Opolu w 1963. Jego organizatorzy chcieli nawet wysłać po nią samolot. Ale Estrada Poznańska, z którą była związana, żądała tak dużo pieniędzy za jej występ, że festiwal nie mógł sobie pozwolić.

R jak rozrywka
Santor odpoczywa zajmując się swoim hobby, czyli zbieraniem bursztynów i szlachetnych kamieni. Posiada też pokaźną kolekcję karykatur, przedstawiających swój wizerunek.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska