https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ekologiczny koszmar na Dunajcu koło Tarnowa. Tysiące śniętych ryb w rzece. W elektrowni wodnej w Ostrowie doszło do awarii

Robert Gąsiorek
Przy brzegach Dunajca wędkarze odkrywają mnóstwo śniętych ryb. Sprawą zajmuje się m.in. tarnowska policja
Przy brzegach Dunajca wędkarze odkrywają mnóstwo śniętych ryb. Sprawą zajmuje się m.in. tarnowska policja Robert Gąsiorek/Hubert Burzec
Wciąż trwa szacowanie strat, jakie powstały w wyniku awarii elektrowni wodnej w Ostrowie koło Tarnowa. Po nagłym zrzucie wody w Dunajcu życie straciło tysiące ryb. Sprawą zajmuje się policja, a zawiadomienie do prokuratury złożyły Wody Polskie.

Tysiące martwych ryb koło Tarnowa

Wędkarze, z którymi rozmawialiśmy, przyznają, że jeszcze nigdy nie mieli z czymś takim do czynienia. Przy Dunajcu w Ostrowie od niedzieli (8 grudnia) odkrywają ogromne skupiska śniętych ryb.

- Wybrałem się akurat w niedzielę nad wodę i na początku znalazłem dwa śnięte karasie i pomyślałem, że może ktoś wędkował i tak nieładnie je wyrzucił. Ale w innym miejscu zobaczyłem jeszcze martwego szczupaka, co już mnie zastanowiło, bo nie miał też żadnych obrażeń. Później spotkałem innego wędkarza, który powiedział, że dalej jest cała masa śniętych ryb. Poszliśmy w to miejsce i tak naprawdę pierwszy raz coś takiego widziałem. Były tam setki kilogramów ryb - opowiada Hubert Burzec.

Wędkarze z okolicy tego dnia odkryli mnóstwo martwych ryb. Wśród nich znajdowały się m.in. kleny, świnki, certy, ukleje, karasie, nawet znaleziono karpia, co w Dunajcu nie jest częstym widokiem.

O śniętych rybach poinformowani zostali przedstawiciele Polskiego Związku Wędkarskiego oraz Wody Polskie i policja. Wędkarze zwrócili uwagę, że przyczyną śmierci ryb było nagłe obniżenie poziomu wody, w niektórych miejscach lustro wody obniżyło się nawet o 3 metry.

- Ryby okres zimowy spędzają w takich zatoczkach przy brzegu, miejscach zacisznych, gdzie nie ma dużego nurtu. Są to przeważnie miejsca płytkie, więc jeśli woda bardzo szybko się obniża, to ryby po prostu nie zdążą uciec i się duszą - zaznacza Hubert Burzec.

Władze elektrowni w Ostrowie przyznają się do winy, Wody Polskie zawiadamiają prokuraturę

O taką sytuację wędkarze od razu zaczęli podejrzewać działającą w Ostrowie od kwietnia tego roku elektrownię wodną, z której według nich dokonano prawdopodobnie dużego zrzutu wody. Potwierdzać to miała obecność pracowników elektrowni, którzy zaczęli w weekend zbierać martwe ryby.

- Ta sytuacja to bardzo duża szkoda ekologiczna, bo jeżeli tych śniętych ryb nie wyzbiera się wszystkich, to może dojść do jakiegoś skażenia - mówi Piotr Stolarz, wędkarz z regionu tarnowskiego. - Ta elektrownia w ogóle nie powinna powstać, oni skrzywdzili tę rzekę i zmienili ją nieodwracalnie, teraz tam jest o wiele mniej gatunków ryb niż było kiedyś - dodaje.

Przypuszczenia wędkarzy okazały się słuszne, ponieważ władze MEW Ostrów same przyznały, że w obiekcie doszło do awarii, co skutkowało zrzutem wody.

- Mieliśmy awarię naszej powłoki jazowej, taka nieprzewidziana rzecz. Szukaliśmy przez prawie dwa tygodnie wycieku z elektrowni i musieliśmy opuścić piętrzenie do zera, żeby przeprowadzić naprawę w zeszły piątek. Bijemy się w piersi, że to się stało, nie uciekamy od odpowiedzialności, ale to też nie do końca nasza wina, bo awarii nie da się przewidzieć - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Krzysztof Pociecha, z MEW Ostrów.

Dodaje, że o sytuacji elektrownia powiadomiła m.in. Wody Polskie i gminę Wierzchosławice. Samorząd przekazał nawet specjalne pojemniki do utylizacji ryb.

Jednak Wody Polskie wbrew temu, co mówi przedstawiciel elektrowni, zaznaczają, że nie były poinformowane o awarii w obiekcie oraz dokonaniu obniżenia poziomu piętrzenia wody.

- W związku z powyższym Wody Polskie dzisiaj składają zawiadomienie do Prokuratury o popełnieniu przestępstwa - przekazała naszej redakcji Magdalena Gala, rzeczniczka prasowa krakowskiego oddziału Wód Polskich.

Sytuacja na Dunajcu koło Tarnowa jest dramatyczna

W poniedziałek (9 grudnia) wciąż sporo ryb znajdowało się jeszcze przy brzegu Dunajca. Sytuację skontrolowali m.in. przedstawiciele Polskiego Związku Wędkarskiego, którzy na miejscu pojawili się z dronem.

- Katastrofa na pewno jest. Ryby nie są wszystkie zebrane, bo to nie jest możliwe, bo są pod trawami poprzykrywane. Musimy dokładnie oszacować, ile tych śniętych ryb jest i dochodzić odszkodowań i przede wszystkim zapobiec takim sytuacjom na przyszłość, żeby te ryby mogły spokojne zejść do koryta rzeki, nawet przy awaryjnym zrzucie - zaznacza Krzysztof Zakrzewski z Polskiego Związku Wędkarskiego Okręg Tarnów, który w poniedziałek (9 grudnia) obserwował sytuacje na Dunajcu.

Sprawą zajęła się również tarnowska policja, która prowadziła na miejscu swoje czynności.

POLECANE

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska